Marcin Lewandowski: „Rekord Polski pęknie niebawem. I to grubo!”

 

Marcin Lewandowski: „Rekord Polski pęknie niebawem. I to grubo!”


Opublikowane w wt., 15/10/2013 - 16:15

Marcin Lewandowski

Jedną z naszych medalowych szans w przyszłorocznych halowych mistrzostwach Świata w Sopocie będzie Marcin Lewandowski – srebrny medalista sprzed dwóch lat z Paryża. Jak widzi swoje szanse w mistrzostwach? Kiedy pobije rekord Polski? I dlaczego wziął udział w niedzielnej imprezie „Wybiegaj Sprawność” na stołecznej Kępie Potockiej, skoro już zakończył sezon? O tym już w rozmowie Roberta Zakrzewskiego z naszą gwiazdą.

Amatorzy uczestniczą w imprezach biegowych praktycznie przez cały rok. Ty w swoim kalendarzu startowym masz przerwę. Czy startując na okrągło, nie popełniamy błędu?

Tym się charakteryzuje sport amatorski, że imprezy są przez cały rok. Niezależnie od tego czy to jest wiosna, lato, jesień czy zima. Tych biegów jest mnóstwo, bo mamy biegi przełajowe i biegi uliczne. Czy jest to dobre? Chyba trzeba to zaliczyć do plusów. Pamiętajmy, że to są pasjonaci biegania. Oni nie potrzebują formy życiowej na jeden konkretny bieg. Ludzie podczas imprez cieszą się bieganiem, bawią się nim, więc im częściej mogą wystartować, tym czują większą radość.

Moja sytuacja wygląda inaczej, bo jestem profesjonalistą i zarabiam bieganiem na życie. Zasuwam osiem miesięcy w roku po to, żeby mieć formę na wysokim poziomie przez dwa miesiące w sezonie startowym. Teraz skończyłem właśnie okres roztrenowania i powoli zaczynam okres przygotowawczy. „Wybiegaj Sprawność” to była dobra okazja, żeby trochę się tu „przedmuchać”. Teraz lepiej będzie mi się wchodziło w okres treningów.

Jak wygląda u Ciebie okres roztrenowania?

Kiedy byłem jeszcze młodym zawodnikiem, miałem dwa miesiące przerwy i kompletnie nic nie robiłem w temacie „bieganie”. W tym czasie grałem w piłkę nożną lub koszykówkę z kolegami. Teraz to wygląda już inaczej. W tym roku moje roztrenowanie było bardzo krótkie, bo trwało dwa tygodnie. Nie było to jednak leżenie na hamaku czy na plaży. W tym czasie mam również serię zabiegów odnowy biologicznej. Przeważnie przez pierwsze dziesięć dni korzystam z zalet kriokomory, schodząc do ok. -110 stopni. Przez następne dwa tygodnie przechodzę zabiegi ciepłe, czyli masaże, okłady borowinowe, kąpiele solankowe, inhalacje. Zajmuje mi to sporo czasu, ale jest konieczne, bo ma zregenerować mój organizm po ciężkim sezonie.

Jak w tym roku będą wyglądały Twoje przygotowania do sezonu?

Mam nadzieję, że już niedługo, zapewne 16 października, wylecę na pierwsze zgrupowanie do Flagstaff w Arizonie. W tamtejszych górach spędzę trzy tygodnie. Mieliśmy jechać do Kenii jak zawsze w tym okresie, ale za względu na zamachy terrorystyczne unikamy tego miejsca. Do Afryki jedziemy w grudniu, tym razem jednak do Etiopii. To celowy zabieg, by w styczniu zjechać trochę niżej z wysokością, czyli do RPA. Tam całą swoją pracę przerobimy na prędkość. Pierwsze halowe starty są zaplanowane na luty. 

Wybierasz metodę treningu wysokogórskiego zwaną „live high - train high” (żyj wysoko- trenuj wysoko). Dlaczego?

Generalnie są trzy szkoły: żyj wysoko - trenuj nisko, mieszkaj wysoko i trenuj wysoko, mieszkaj nisko - trenuj wysoko. Nie można powiedzieć, że któraś jest dobra czy zła, bo każda się sprawdza. Każdy po prostu inaczej reaguje na warunki.

U mnie ten drugi rodzaj treningu sprawdzał się już wielokrotnie, chociażby w tym roku w Moskwie, czy też w 2010 roku, gdy wygrałem Mistrzostwo Europy. Bezpośrednio z wysokich gór zjechałem na start, na dzień przed zawodami. Bardzo dobrze mi się biegało, nie miałem „dołka” związanego z górami. Myślę, że to też zależy od umiejętności trenowania. Mój trener i brat Tomasz Lewandowski zna mój organizm i kontroluje go w stu procentach.

W tym roku pobiłeś rekord życiowy - 1:43:79. Kiedy ugryziesz rekord kraju Pawła Czapiewskiego - 1:43,22?

Jestem przekonany, że uda mi się tego dokonać. Paweł Czapiewski też na to czeka i „obgryza” paznokcie przed moimi startami, bo wie, że jestem coraz bliżej. Mam nadzieję, że ustabilizowałem się na 1 minutę i 43 sekundy. Ostatnie dwa starty w zeszłym sezonie takie właśnie były. Obaj zdajemy sobie, że rekord Polski to tylko kwestia czasu. Nie jest to jednak dla mnie najważniejsze. Nie o to tutaj chodzi. Ja chcę w każdym starcie pokazać się z jak najlepszej strony, ale jak już czas pęknie to na „grubo” – że tak powiem.

Rozmawiał Robert Zakrzewski       

  

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce