Paweł Januszewski: „Biegiem Niepodległości zacząłem swoje starty uliczne”

 

Paweł Januszewski: „Biegiem Niepodległości zacząłem swoje starty uliczne”


Opublikowane w czw., 31/10/2013 - 10:50

Paweł Januszewski starty w biegach ulicznych zaczął od Biegu Niepodległości

Na bieżni dał się poznać jako zawodnik waleczny i niestrudzony. Startował na IO w Atlancie i Sydney. W 1998 roku zdobył Mistrzostwo Europy, choć rok wcześniej, po wypadku samochodowym, mało kto przypuszczał, że wróci jeszcze do sportu. Kolejne Mistrzostwa Europy (2002) również zakończył z medalem, tym razem brązowym.

Paweł Januszewski, bo o nim mowa, to jeden z najlepszych polskich płotkarzy w historii. Ale też jeden z najbardziej doświadczonych kontuzjami, przez które w 2004 r. musiał zakończyć karierę. Ale nie zrezygnował z biegania. Zainicjował akcję „Biegam bo Lubię”, został dziennikarzem sportowym. A także ambasadorem XXV Biegu Niepodległości.

Czy była to dla pana pierwsza propozycja zostania ambasadorem biegu masowego?

Wcześniej nie były to może formy tak tytularne jak podczas warszawskiego Biegu Niepodległości. Dostawałem takie propozycje, jednak po raz pierwszy otrzymałem zaszczyt zostania ambasadorem tak dużego biegu, ze wszech miar wyróżniającego się z pośród dwóch tysięcy imprez, które odbyły się już w tym roku w naszym kraju.

Startował pan w Biegu Niepodległości jako czynny zawodnik?

Oczywiście. Ten bieg ma dla mnie znaczenie historyczne i to nie tylko ze względu na samą ideę wydarzenia. Od tego biegu zacząłem bowiem swoje bieganie uliczne. Jako były sprinter biegający 400 metrów, a najdłużej 800 metrów, stanąłem na starcie zawodów, które liczą 10 km. Moja fantazja, potrzeba rywalizacji skończyła się po 5 km, a później to już była walka z samym sobą. Może właśnie dlatego tak dobrze czuję ten bieg i znam go od drugiej strony jako anonimowy uczestnik. Mimo że minęło prawie 10 lat od zakończenia kariery, to wciąż ktoś mnie poznaje i ma satysfakcję, że pokonał mistrza Europy. Ale ja byłem mistrzem Europy kiedyś. W tej chwili jestem uczestnikiem imprez biegowych wszelkiej maści w Polsce.

Czy właśnie dlatego łatwiej było pana nakłonić do roli ambasadora? Bo nie jest to dla pana jeden z wielu biegów?

Taka propozycja była dla mnie zaszczytem i powodem do dumy. Ja nie mam potrzeby afiszowania się. Po prostu propaguję bieganie. A ta impreza jest dla mnie wyjątkowa, bo Bieg Niepodległości, organizowany pod koniec sezonu, jest ukoronowaniem tego wszystkiego, co się dzieje w Polsce biegowo. Po drugie to jest bieg, od którego zaczynałem. Po trzecie ta cała „biało-czerwoność”, możliwość manifestowania patriotyzmu, jest dla mnie szczególnie ważna. Jeżeli mogę brać w tym udział i mówić o swoich odczuciach, to nic lepszego nie mogło mi się zdarzyć.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce