Paweł Januszewski: „Biegiem Niepodległości zacząłem swoje starty uliczne”

 

Paweł Januszewski: „Biegiem Niepodległości zacząłem swoje starty uliczne”


Opublikowane w czw., 31/10/2013 - 10:50

Wywodzi się pan ze sportu wyczynowego. Czy nie miał pan problemu z przestawieniem się na długie dystanse? Wiele osób, które biega na 100 czy 200 m, nie lubi długiego biegania. Wolą szybkość w krótkim czasie.

Ja chyba to samo przeszedłem mając 30 lat. Dla mnie długie dystanse były prawdę mówiąc nudne. Długie wybiegania na początku sezonu męczyły mnie.

Być może to jest kwestia młodości lub kwestia adrenaliny, którą chce się czuć przez chwilę. Jednak z czasem człowiek zaczyna dostrzegać inne aspekty. Zaczyna być mniej porywczy i mniej takich bodźców potrzebuje. Bieganie wcale nie jest nudne. 5 km to jest szybka trasa. Są też trasy 10 km, 15 km i półmaratony.

Takie imprezy to też dobra możliwość, żeby poprzebywać z ludźmi, którzy na co dzień robią inne rzeczy. Gdy byłem lekkoatletą, to grono było zamknięte. Teraz przed biegami można zwiedzać miasto. W trakcie biegania jest wiele różnych bodźców, skończywszy na słuchaniu muzyki czy programach, które w trakcie biegu opisują trasę.       

Bieg Niepodległości organizuje Warszawski Ośrodek Sportu i Rekreacji. W całym kraju jest wielu mniejszych i większych organizatorów biegów. Czy Polski Związek Lekkiej Atletyki oraz okręgi w pewnym momencie nie przegapiły popularności biegów masowych? Czy PZLA powinno wspierać bieganie amatorskie?

Myślę, że lekkoatletyka, rozumiana jako PZLA i okręgowe związki, faktycznie trochę przespała moment, kiedy zaczął się tzw. boom na bieganie. To jest w jakimś stopniu problem. Przypomnę, że lekka atletyka to w dużej mierze sport dzieci i młodzieży. Jak spojrzymy na specyfikę biegania, to zaczynają je uprawiać ludzie w wieku 30 lat i więcej. Na zawodach właśnie widzimy tę grupę wiekową.

Patrząc z perspektywy związku - bardziej bym patrzył pod kątem właśnie tych aktywnych 30- i 40-latków, bo oni mają dzieci. A czym skorupka za młodu nasiąknie… Jeśli Jaś zobaczy, że Jan jest aktywny, biega lub robi coś innego, to będzie to budowanie segmentu pod wyczynowy sport.

Czego, jako ambasador XXV Biegu Niepodległości, życzy pan imprezie i jej uczestnikom?  

Chciałbym, żeby 12 000 zdrowych i szczęśliwych ludzi zameldowało się zarówno na starcie, jak i na mecie. Jeżeli myślimy o perspektywach, to nie boje się, że tu kiedyś może pobiec 100 000 osób. Nie bójmy się marzyć. Jeśli ktoś by powiedział 10 lat temu, że będziemy mieli problem na poziomie 15 000, to pewnie w całym kraju wtedy nie błagało tyle osób, ile teraz w jednym biegu. To wszystko jest możliwe. Jest nas 38 000 000, z czego 100 000 biegających. To wcale nie jest tak dużo.  

Rozmawiał Robert Zakrzewski

 

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce