Bohaterki 7 dolin

 

Bohaterki 7 dolin


Opublikowane w czw., 15/11/2012 - 09:56

Morderczy dystans 100 km pokonują głównie Panowie ale ma on także swoje bohaterki – najodważniejsze z odważnych, które decyduje się na kilkanaście godzin walki po bezdrożach i wertepach Beskidu Sadeckiego. Dotychczas w ciągu trzech lat „Bieg 7 dolin” ukończyło 39 zawodniczek, z których 9 zrobiło to dwukrotnie. Żadnej z biegaczek nie udało się dokonać tego 3 razy.

Iwona Turosz z Leżajska mówi, że biega ultramaratony, bo za każdym razem jest to inne wyzwaniem do pokonania. Bieg 7 dolin to Bieg „magiczny”? -  zresztą  jak i każdy ukończony ultramaraton, ma coś w sobie czego się nie zapomina.  Widoki, leśne ścieżki, górskie szczyty, światła czołówek, wolontariusze na punktach, mijani na trasie ludzie, a jednocześnie bycie samemu ze sobą to wszystko tworzy tą niepowtarzalną atmosferę. Najtrudniejszy moment to kryzys na drodze asfaltowej z Wierchomli Wielkiej do Wierchomli Małej gdzie zaczęło świecić słońce, zrobiło się zbyt ciepło i musiała walczyć sama ze sobą by nie położyć się w pobliskim rowie na drzemkę.

Justyna Czekaj z Warszawy: Bieg 7 Dolin był finalnym i najważniejszym ultramaratonem w moim kalendarzu biegowym w 2012r. Spośród innych biegów wyróżnia go przede wszystkim malownicza trasa i prawie perfekcyjna Organizacja.  Najważniejsze i najtrudniejsze były dla mnie właśnie te pierwsze 33 km, podczas biegu zastanawiałam się czy właśnie na pierwszym przepadku nie zakończę swojej przygody.... ale dzięki znajomym, którzy biegli ze mną zdecydowałam się biec dalej do 66km. W okolicach 40km doszłam do wniosku, że już po rozgrzewce i trzeba przyspieszyć (może to dzięki tym pysznym czekoladkom, które zjadłam na przepaku... Po drodze słyszałam jak wymijani zawodnicy mówili między sobą "ona musi biec na 66km, przecież nas 100km tak szybko by nie biegła". Biegłam na 100km a te słowa jeszcze bardziej mnie motywowały.

Agnieszka Sypek z Warszawy: … Czekała nas wspinaczka z Wierchomli Małej pod wyciągiem ku Jaworzynce (1001 m). Byłam bardzo ciekawa jak zniosę to podejście, bo pamiętałam tę drogę ze swoich zimowych obozów sportowych. Bardzo często tamtędy właziłam, brnąc w głębokim śniegu lub zmagając się z porywistym, mroźnym wiatrem. Rozpoczęło się hardcorowe podejście. Hardcorowe?.. Ale nie dla mnie ?!. Miałam mnóstwo siły i parłam nieubłaganie pod górę, na przód. Dopadłam uciekającego kolegę i nie zważając na niemal umierających z wysiłku biegaczy popędziłam dalej. Potem długi zbieg prawie do samego Szczawnika. Coraz bardziej zaczęły doskwierać mi pozbijane na stromych i długich zbiegach uda. Cierpiałam straszliwie. Ale nagle, ból odcięło. Po prostu biegłam jak w transie, szybko, przed siebie, byle do mety. ….

Zapraszamy wszystkich biegaczy którzy ukończyli Bieg 7 dolin do podzielenia się swoimi wrażeniami, które opublikujemy w specjalnym albumie. Na Państwa wspomnienia i zdjęcia czekamy pod adresem: p.piszczek@isw.org.pl

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce