Krzysztof Buchowicz przełamuje kolejne bariery. A zaczęło się od 100 km na Festiwalu Biegowym
Opublikowane w pon., 29/04/2024 - 19:22
Krzysztof Buchowicz z Nowego Sącza, który na Festiwalu Biegowym pokonał dystans 100 kilometrów, kolejny raz zamierza udowodnić, że niemożliwe nie istnieje. We wrześniu ubiegłego roku ukończył bieg na 330 km. Tym razem chce pokonać aż 450 km. Jak się do tego przygotowuje? Co będzie stanowiło największe wyzwanie?
Panie Krzysztofie, powodem pana wizyty w naszym studiu jest kolejny bieg, w którym zamierza pan wziąć udział.
- Tak, odbędzie się we Włoszech na dystansie 450 km. Jego nazwa to "Tor Des Glaciers". Jest to bieg po lodowcach.
Skąd pomysł na wystartowanie w takim biegu?
- Zrodził się, kiedy byliśmy z rodziną we Włoszech. Zobaczyliśmy wtedy, że jest bieg na 330 km stanowiący kwalifikację do dystansu 450 km. Pierwszy z nich już ukończyłem, dotarłem wówczas na metę, jako pierwszy z Polaków.
Teraz poprzeczka idzie do góry…
Tak, chcę udowodnić samemu sobie, że niemożliwe nie istnieje i tak naprawdę ograniczenia stawiamy sobie sami w naszych głowach.
Jak się zatem Pan przygotowuje do takiego wyzwania?
Przygotowania odbywają się cały czas. Wszystkie wcześniejsze starty nimi były. Swoją przygodę z biegami ultra zacząłem od Biegu Wierchami w Rytrze. Pięć lat temu było pierwsze 100 km na Festiwalu Biegowym. Narodziła się wtedy fascynacja tego typu dystansami. Potem sięgałem coraz dalej. Chcę zobaczyć dokąd tak naprawdę organizm jest w stanie dotrzeć.
Co w przypadku biegu na 450 km będzie najtrudniejsze?
- Po pierwsze, dziewięć razy będziemy na wysokości powyżej 3 tysięcy metrów. Po drugie, duża część trasy biegnie szlakami, które od dawna nie są oznakowane, nikt po nich nie chodzi i trzeba samemu nawigować. W nocy nie widać przepaści, skał. Pamiętajmy, że z czasem dochodzi też zmęczenie. Podpisuje się nawet specjalną klauzulę, że można stracić życie...
Cała rozmowa znajduje się w materiale filmowym. (MP)