Waldemar Bereszko

Mam 60 lat i biegam od ośmiu. Wcześniej uprawiałem sporty na  wczasach i papierosy Sporty i sporadycznie ocierałem się o rekreację - między innymi chodziłem po górach. W 2000 lub 2001 roku wraz z grupą przyjaciół przeszliśmy całą południową granicę Polski, czyli 1300 km w 10 weekendów ( 20 dni). Po tamtym wyczynie wspólnie z synem Bartkiem znaleźliśmy nowa pasję, czyli kajaki. Od 2002 roku przepływamy w ciągu jednego tygodnia czerwca lub lipca którąś z polskich rzek. Na takim wypadzie jest nas kilkunastu i jest to moja rodzina (żona, syn z żoną, córka, brat, siostra, ich dzieci oraz przyjaciele, także ci od biegów).

Pewnego dnia syn powiedział „Tato - wybudowałeś dom, masz syna i córkę, przeszliśmy góry, przebyliśmy rzeki, chodź jeszcze przebiegnijmy maraton”. Po kilku treningach tj. ok. 40 km wystartowałem (syn nie mógł) w warszawskim maratonie. Kiedy nogi przestały boleć i mogłem normalnie chodzić poczułem potrzebę pobiegania. Podczas tego treningu spotkałem kolegę biegacza, który namówił mnie do zapisania się do klubu ( TKKF Czeladź). I to był strzał w dziesiątkę, moja największa pasja. Po roku treningów, już z synem, pokonaliśmy warszawski maraton. Pobiłem mój rekord o równą godzinę. Trenując systematycznie i biorąc udział w zawodach skończyłem studia i uzyskałem tytuł inżyniera ze średnią ocen najwyższą na całym roku (4, 94) i nagrodą rektora.

W biegach także poprawiałem się systematycznie z roku na rok. Rzuciłem palenie. Najpierw zajmowałem miejsca pod koniec pierwszej połowy całej stawki biegaczy. Później była to 1/3, ostatnie 2 lata bardzo często mieszczę się w 1/3 stawki. Preferuję biegi dłuższe, czyli 10 km i więcej. Moje najlepsze czasy:

10km--------- 43min.

15km----------1 godz. 11min.

21km----------1godz. 38min.

maraton------3godz. 40 min.

W kilkunastu biegach zajmowałem 4 miejsca, w kilku trzecie, dwa razy byłem 2-gi i dwa razy pierwszy w swojej kategorii wiekowej. Mieszkam w uroczej dzielnicy Sosnowca Milowicach. Milowice mają ponad 900lat historii, a znane są z tego, że na tutejszej kopalni węgla rozgrywała się akcja książki Gustawa Morcinka „Łysek z pokładu Idy”. Do Czeladzi mam 4.5km i na treningi biegnę lub jeżdżę na rowerze.

W życiu codziennym chciałbym być pomocnym innym ludziom, a dla siebie, jeśli to możliwe zwiedzać świat i rozwijać się. Biegam, bo to lubię, bieganie daje mi olbrzymią satysfakcję. Jestem zdrowszy i sprawny fizycznie. Przy okazji zwiedzam kraj, poznaję wielu przyjaciół, przebywam wśród ludzi o podobnych zainteresowaniach. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie życia bez biegania.

Festiwal Biegowy jest dla mnie … taką KROPKĄ NAD I. Stanowi podsumowanie całokształtu mojego biegania. Wydaje mi się, że biorę udział w jakiejś wielkiej imprezie, takim nierealnym świecie, pośród pozytywnie zakręconych ludzi. Jeden z uczestników Festiwalu po ultramaratonie pobiegł w maratonie, a jak go zapytałem czy ma siłę biec, to mi odpowiedział, że leci tak dla rozgrzewki. Nazywał się Adam Jagieła. Czyż oni nie są zakręceni? Festiwal widzę jako forum dla wszystkich, którzy kochają bieganie, jako możliwość wymiany doświadczeń, dowiedzenia się o nowinkach, nowych lub ciekawych biegach, możliwość rywalizacji w szerszym gronie, odskoczenie na trzy dni od codziennych trosk. Festiwal daje mi pewność, że idę dobrą drogą. Że warto biegać, bo tylu zadowolonych ludzi w jednym miejscu nie ma chyba w innym środowisku.

PARTNERZY

PARTNERZY MEDIALNI