Buff dla biegacza. Ale tak naprawdę do czego?

 

Buff dla biegacza. Ale tak naprawdę do czego?


Opublikowane w wt., 01/04/2014 - 15:03

Od kilkunastu dni za oknami słońce, biegaczy na ulicach coraz więcej, pierwsi odważni już biegają w krótkim rękawku. Tu na południu, w Krakowie świadczy to o tym, iż sezon dopiero rozpoczynają, zimy nie przebiegali. A Wy?

Nawet jeśli zmagaliście się z wyjątkowo lichą zimą w tym roku, to nie od razu będziecie wybiegać w krótkich spodenkach. To właśnie teraz mamy do czynienia z etapem przejściowym. Nim od razu z hurraoptymizmem zrzucimy wszystkie warstwy ubrań warto poczekać parę dni. W tym czasie nasz organizm stopniowo będzie się adaptował do nowej temperatury i warunków biegowych.

Do tych z Was, którzy podobnie jak ja, znajdują się obecnie na etapie przejściowym, między ledwo-zimą a wiosną, skierowana jest poniższa recenzja. Napiszę trochę o Buffie, który ostatnio często używam.

Gdy na początku lutego otrzymałem wyjątkowego Buffa, sygnowanego znaną marką (de facto wszystkie są podobne jeśli chodzi o materiał i krój), byłem pod dużym wrażeniem. Mały prezent wielce połechtał moje ego i od razu kazał znaleźć dla siebie zastosowanie.

Najpierw, jako że biegałem w pomieszczeniu na bieżni, próbowałem go nosić na ręce aby wycierać pot. W trakcie treningów nie był on jednak w stanie absorbować potu. To prawda, pocę się obficie, ale Buff’a testowała również moją młodsza siostra - biegaczka i podobnie jak ja uznała, że nie jest przydatny w tej roli. Na potwierdzenie tych słów wystarczy dodać, że zwykły ręcznik sprawi się lepiej. 

Kolejny test – Buff miał okazję wykazać się w roli szalika. Zostałem jednak niemile zaskoczony. Otóż po jednokrotnym przełożeniu przez szyję pozostawał zdecydowanie zbyt luźny, natomiast po dwóch zbyt ciasny. Myślałem, że materiał sprawiający wrażenie rozciągliwego i elastycznego nie będzie uciskał szyi, jabłka Adama. Bieganie w ten sposób z pewnością jest możliwe, ale w moim wypadku powoduje dyskomfort psychiczny, tak, że odruchowo w trakcie treningu sięgałem często do szyi, aby rozluźnić Buffa, niczym zbyt mocno przylegający kołnierzyk koszuli. 

Pierwsza myśl: szkoda – a miał mieć tyle zastosowań. Buffa odłożyłem zniechęcony nieudanymi próbami. Do czasu. Nie dalej niż tydzień temu postanowiłem zdjąć zimową czapkę a jako, że biegając po Błoniach słucham muzyki potrzebowałem „czegoś na głowę”, co przytrzymałoby słuchawki douszne. Długo po pokoju się nie rozglądałem – wybór padł na Buff’a. Jak nie teraz, to kiedy?

Już na początku pojawił się problem odpowiedniego ułożenia, jakbym nie założył tak źle wyglądałem (uwagę tę proszę odbierać jako ukłon w stronę sezonowych biegaczy, troszczących się o biegowy look). W czasie biegu Buff jako chustka sprawdza się rewelacyjnie – nie dość, że słuchawki nie wypadły z uszu ani razu, to jeszcze zapobiegał ściekaniu nadmiernej ilości potu na twarz. Werdykt: zdecydowanie lepiej niż przeciętna chustka, ale i tak gorzej od specjalnych opasek na uszy – taka cena uniwersalności.

Buff’a mimo szczerych chęci oraz wielu testów wykorzystuję w tym jednym celu. Jestem zadowolony, choć do zachwytu daleko. Pojawia się więc kwestia kluczowa, czy warto kupić?

Gdybyście mogli przyjąć taki prezent, to jak najbardziej. Ale biorąc pod uwagę cenę 70 zł, jaką odkryłem w jednym z sieciowych sklepów sportowych, nie. Według mnie jest ona nieuzasadniona. Producent utrzymuje, że to kwestia wielości zastosowań i właściwości materiału, które jak miałem okazję się przekonać pozostawiają wiele do życzenia.

JB

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce