Święta za nami, na gwałt spalamy kalorie? "Spokojnie, bez paniki!" - mówią eksperci
Opublikowane w pt., 27/12/2019 - 16:35
Święta, święta i... po świętach. Było miło, cudownie, rodzinnie, często leniwie i bezczynnie. – Tak czasami trzeba, taki "reset" raz na jakiś czas przydaje się dla ciała i ducha – twierdzi wielu fachowców, zarówno specjalistów od odżywiania, jak i uprawiania sportu. Ale po kilku dniach w głowie zapala się czerwona lampka: "Nic nie robiłem, obijałem się, dużo jadłem".
Alarm podkręca waga, która pokazuje liczbę o 2-3 kg większą niż zwykle. "Przytyłem, muszę jak najszybciej spalić nadmiar kalorii i złapany tłuszczyk, by natychmiast zniwelować skutki świątecznego. Wiosenny maraton sam się nie przebiegnie, wymarzona życiówka sama się nie zrobi! Do roboty!"
Tylko... czy aby na pewno? Czy powinniśmy rzucić się w wir ciężkiej pracy treningowej, bo kilka dni świątecznego luzu może zawalić tygodnie/miesiące treningowej pracy?
Izabela Parszczyńska, biegaczka, trenerka Adidas Runners Warsaw, zaleca spokój. – Nawet jeśli ktoś trochę pofolgował w święta i zjadł za dużo, nie powinno to być wielkim problemem. Przez 2-3 dni nie da się specjalnie przytyć, więc powoli, stopniowo, w ciągu kilku dni wszystko powinno wrócić do normy.
– To trochę tak, jakby ktoś zachorował i przez kilka dni leżał w łózku i się nie ruszał. Może się pojawić poczucie ociężałości, ale to nie znaczy od razu, że przytyliśmy. Wystarczy po tej przerwie wrócić do aktywności, ale zrobić to spokojnie, nie rzucać się od razu na ciężkie treningi. Zalecałabym pobiegać wolniutko, z nóżki na nóżkę, tlenowo, do tego jakieś małe, krótkie akcenty, żeby nie było szoku dla organizmu – mówi z przekonaniem maratonka i trenerka z Warszawy.
– Ludzie stają po świętach na wadze i są przekonani, że przez te kilka dni przytyli. To nieprawda! – przekonuje nasz ekspert Bartosz Florczak z Poradni Dietetycznej BeComplEAT, autor dwóch prelekcji na tegorocznym Forum Sport-Zdrowie-Pieniądze podczas 10. TAURON Festiwalu Biegowego w Krynicy.
– Wzrost masy ciała to nie efekt tego, że przez 3 dni „złapałeś” tkankę tłuszczową, która się odłożyła, tylko po prostu zjadłeś dużo węglowodanów, była sól, alkohol... To ściągnęło wodę, zatrzymało ją w organizmie i przez to waga skoczyła. Przez kilka dni poświątecznych ta woda zejdzie, wypróżnisz się dokładnie z tego co zjadłeś i waga wróci do swego normalnego poziomu! - tłumaczy.
– Dni bezpośrednio po świętach to okres „wrażliwy”, ważniejszy nawet niż dwudniowe siedzenie przy stole w rodzinnym gronie. Ważne, by wrócić wtedy na właściwe tory żywieniowe, a zwłaszcza unikać dojadania słodyczy i innych poświątecznych „resztek”, których w lodówkach na pewno nie brakuje! - dodaje.
– Jeżeli wiemy (uważamy), że przesadziliśmy z jedzeniem przez święta warto założyć sobie delikatny deficyt kaloryczny: jeść mniej niż spalamy w ciagu doby. Kluczowa będzie, jak zawsze, aktywność fizyczna. I nie chodzi o intensywny trening, tylko o nasz codzienny ruch, tryb życia. Im więcej się przemieszczamy i jesteśmy w ruchu, tym lepiej zrobi to naszej sylwetce - podkreśla.
– A poza tym... my biegacze jesteśmy „chorzy” na punkcie swojej pasji i tak czy siak, każdy z nas więcej niż 2-3 dni bez biegania nie wytrzyma. Wracamy więc szybciutko do normalnej aktywności, a nasza do tej sprzed świąt – śmieje się Bartosz Florczak, nie tylko dyplomowany dietetyk, ale i biegacz górski.
Nasz ekspert dodaje na koniec: – I jeszcze jedno: przed nami Sylwester. Zbliżający się ostatni dzień w roku należy traktować na takich samych zasadach jak minione święta. Trzymajmy się zasad i świadomości żywieniowej do samego Sylwestra, a sam 31 dzień grudnia spędźmy w gronie rodziny lub przyjaciół i... świetnie się bawmy!
Piotr Falkowski
Polecamy również:
Cofnij