4. Bieg Tropem Wilczym: Blisko 3 tys. biegaczy w Warszawie! [ZDJĘCIA]

  • Biegająca Polska i Świat

W niedzielę w 173 miastach na terenie całej Polski i za granicą odbył się 4. Bieg Wilczym Tropem. Impreza upamiętniała polskie podziemie antykomunistyczne i Żołnierzy Wyklętych. Jeden z największych biegów odbył się tradycyjnie w warszawskim Parku Skaryszewskim.

Bohaterowie zamiast okupantów

Bieg Tropem Wilczym rozgrywany jest z okazji przypadającego na 1 marca Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Ideą organizatorów jest oddanie hołdu żołnierzom polskiego podziemia antykomunistycznego i antysowieckiego działającego w latach 1944-1963. Wraz z kolejną edycją na koszulkach startowych pojawili się inni bohaterowie tamtych czasów jak np. Edward Taraszkiewicz ps. „Żelazny”.

W Warszawie Tropem Wilczym biegano już po raz czwarty. W Parku Skaryszewskim rywalizowano w dwóch biegach głównych - na 5 i 10 km - oraz w biegu honorowym na 1963m. Dystans tego ostatniego nawiązywał do daty śmierci z bronią w ręku ostatniego z „Wyklętych” - Józefa Franczaka ps. „Lalek”. Tradycyjnie też od strony parku został zakryty pomnik Pomnik Wdzięczności Żołnierzom Armii Radzieckiej, wybudowany w 1946 roku. Na czas biegu w tym miejscu ustawiono konstrukcję z wizerunkami Żołnierzy Wyklętych.

Korespondencyjnie

Zmagania zainaugurowały dwie serie biegów na 5 km. W pierwszej zwyciężył Łukasz Lipka z czasem 16:46, wyprzedzając Dominika Goska - 17:13. W drugiej serii górą był Jacek Dudek z Krakowa uzyskując wynik 17:09. W korespondencyjny pojedynku lepszy okazał się, więc zwycięzca pierwszego biegu.

– Ten bieg był dobrym przetarciem przed 11. PZU Półmaratonem Warszawskim. Trzeba gdzieś wyrobić sobie szybkość, bo na treningu samemu nie dam rady biegać w takim tempie. Wiem, że w Wiązownie (półmaraton i bieg na 5km - red) w tym czasie jest mocna obsada, wszyscy liczący się zawodnicy tam pojechali. Ja jednak jestem związany z Fundacją Maratonu Warszawskiego (organizator Tropem Wilczym w stolicy - red.) już od wolontariusza i nie chciałem biegać nigdzie indziej, tylko tu. Dodatkowo chciałem upamiętnić cechy charakteru Żołnierzy Wyklętych, czyli żołnierzy walczących o wolną Polskę. Ja wygrywając bieg też musiałem pokazać wytrwałość, odwagę i wolę walki – powiedział nam na mecie Łukasz Lipka.

Jacek Dudek na pocieszenie zwyciężył bieg na 1963m z czasem 6:23. Zawodnik AZS AWF Masters Kraków pobiegł w Warszawie, bo w Krakowie... zabrakło pakietów startowych.

– Cieszy mnie wygrana w tym biegu honorowym. Starałem się też gonić rezultat w biegu na 5 km, jednak pierwszy kilometr pokonałem za wolno i już nie mogłem odrobić strat. Ale nawet biegnąc sam próbowałem poprawić rekord życiowy, który wynosił 17:07. Zabrakło niewiele – relacjonował Jacek Dudek.

Wśród kobiet w biegu na 5 km zwyciężyła Iwona Janus, która uzyskała czas 20:46. Dla biegaczki jest to powrót po urazie i jeden z etap przygotowań do maratonu w Łodzi. Druga była Agnieszka Karaczun z czasem 22:11, a trzecia Kinga Reda z wynikiem 22:22. Wszystkie panie biegły w 1 serii. Dopiero na 5. pozycji sklasyfikowana została najlepsza kobiet w drugiej serii - Katarzyna Lenarczyk z wynikiem 23:14.

– Już rok temu obserwowałam tę imprezę w roli kibica. Bardzo mi się spodobała atmosfera i organizacja. Wtedy jednak nie mogłam wystartować z powodu kontuzji. Teraz powoli wracam do pełnej dyspozycji, a ten park to miejsce moich treningów. Dobrze znam wszystkie nierówności. Nie sądziłam, że uda mi się wygrać, zwłaszcza iż przede mną na starcie było kilka kobiet. Jednak sytuacja tak się ułożyła, że szybko wyszłam na prowadzenie. Na pętlach też mogłam zobaczyć kto jest przede mną, a kto za mną. W końcówce już kontrolowałam bieg – relacjonowała Iwona Janus.



Zabrakło... rzutu na taśmę

Emocji nie zabrakło w biegach na 10 km. Pierwszą serię zwyciężył Robert Zając uciekając przez większą część dystansu Maciejowi Łukasiewiczowi z grupy Warszawiaky. Ostatecznie Robert Zając, znany choćby z Grand Prix Warszawy, zwyciężył z czasem 34:29,20. Chociaż ułamki sekund w biegach ulicznych rzadko grają role, tym razem miały okazać się przydatne...

Ostatnia seria nie zwiastowała końca emocji. Oto bowiem na starcie znów stawał Łukasz Lipka - zwycięzca biegu na 5 km. Biegacz z Sulejówka, żeby zwyciężyć musiał atakować swój rekord życiowy. Mimo długiej, samotnej i ambitnej rywalizacji ostatecznie na mecie pojawił się z czasem 34:29, a po weryfikacji wyników - 34:29,70. Oznaczało to, że wygrał Robert Zając z przewagą pół sekundy. Trzecie miejsce zajął Maciej Łukasiewicz z czasem 35:36.

– Biegło mi się wyjątkowo dobrze. Pogoda dopisała, bo nie było ani za zimno, ani za ciepło. Można było postarać się o dobre wyniki. Atmosfera była wspaniała. Również wartość historyczna biegu miała dla mnie duże znaczenie. Cieszę się z wygranej, bo podczas Grand Prix Warszawy często bywam trzeci albo drugi. Widać, więc że forma jest – cieszył się Robert Zając.

– Nigdy nie wiem czy linia mierząca czas na biegach to jest ta pierwsza, czy też ta druga. Trochę zatrzymałem się przy pierwszej. Może gdybym jeszcze rzucił się do drugiej, to urwałbym coś z wyniku. Ale i tak jestem zadowolony, bo o 15 sekund poprawiłem rekord życiowy na 10 km. Jak na miesiąc treningów, jest ok – opisywał z kolei Łukasz Lipka.

Panowie pomogli

Wśród kobiet najlepsza okazała się Diana Dawidziuk, uzyskując czas 37:35. Dla zawodniczki był to sprawdzian przed Młodzieżowymi Mistrzostwami Polski na 10 000 m.

– Biegło mi się ciężko. Ostatnie okrążenie było naprawdę bardzo trudne, jednak na mecie poczułam się super. Miałam trochę przerwy ostatnio i taki bieg na 10 km, był więc dobrym sprawdzianem formy. Na początku mocno zaczęła jedna z dziewczyn, więc ruszyłam za nią. Później już wyszłam na prowadzenie. Biegłam więc z panami, którzy okazali się być bardzo koleżeńscy i bardzo mi pomagali. Uważam, że uzyskałam bardzo dobry wynik. Startuję tu regularnie. To mój trzeci start z rzędu. Bardzo dobrze, że takie biegi są organizowane – oceniła Diana Dawidziuk.

Pełne wyniki w naszym KALENDARZU IMPREZ

Minister z biegaczami

Niezależnie od zajętego miejsca i osiągniętego czasu, każdy z uczestników imprezy mógł wziąć udział w biegowej lekcji historii.

– Staram się brać udział w biegach które mają jakiś głębszy przekaz. Oczywiście biegam też w zwykłych imprezach ulicznych, ale Bieg Powstania Warszawskiego czy Bieg Tropem Wilczym to są okazje, na których trzeba być i oddać cześć ludziom bez których nie byłoby wolności. Oczywiście wynik też jest ważny (śmiech). Każdy przecież chce pokonać własne słabości. To jest fajne uczucie, kiedy wszyscy razem biegniemy we wspólnej idei i celu walcząc z czasem – wyjaśniał Adam Siemian, jeden z uczestników imprezy.

W stołecznym Biegu Tropem Wiczym wzięło udział blisko 2800 osób. Uczestnicy mogli skosztować kuchni polowej a także zobaczyć pokazy grup rekonstrukcyjnych. Uczestnikom biegu na 1963 m medale wręczał Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz.

RZ


PARTNERZY

PARTNERZY MEDIALNI