O przeciwnościach losu, wypadkach na trasie, byciu „twarzą” marki kawy oraz walce o powrót na szczyt rozmawiamy z Agnieszka Janasiak, jedną z najbarwniejszych postaci w środowisku biegów długodystansowych.
Ponad 10 lat temu byłaś odkryciem polskich biegów długich. W 2009 roku wywalczyłaś wicemistrzostwo Polski w maratonie oraz zajęłaś 2. miejsce w Poznań Maraton. To był najlepszy okres w twojej karierze?
Agnieszka Janasiak: - Zdecydowanie tak! Lata 2007-2010 były najlepsze pod względem uzyskiwanych przeze mnie wyników i życiówek. Pracowałam wtedy w sklepie spożywczym, chcąc zarobić na studia fizjoterapeutyczne i biegałam w międzyczasie. Tak naprawdę bieganie nadało sens mojemu życiu w trudnym momencie. Pasja była silniejsza niż wszystko (również choroba). Biegałam do i z pracy. Zaczęłam startować w zawodach i wygrywać. Tak doszłam do Wicemistrzostwa Polski w maratonie w Dębnie w 2009 i osiągnęłam rekord życiowy w maratonie 2:37:33 podczas Poznań Maraton.
W kolejnym latach zniknęłaś z biegowych radarów. Powodem były kontuzje?
Moje zniknięcie z tras biegowych spowodowane było osteoporozą na tle niedoboru estrogenów. Często pojawiały się u mnie złamania zmęczeniowe. Organizm domagał się odpoczynku.
Twój sportowy życiorys pełen jest zaskakujących zwrotów i sytuacji. O finiszu Maraton Łódzkiego w 2011 roku było głośno w środowisku przez dłuższy czas...
Dramatyczny finisz i upadek ze zmęczenia (właściwie dwa) tuż przed metą kosztowały mnie pewną wygraną. Trudno, ale życie toczy się dalej, a ja staram się wyciągać wnioski z każdego startu. Taki już mam charakter, że nigdy się nie poddaje, nie rozpamiętuje i idę (a właściwie biegnę) do przodu. Bieganie to sens mojego życia i pasja, która mnie niesie. Mój trener twierdzi, że mam talent i niewiele mi potrzeba (oprócz zdrowia) do fajnych wyników.
Zdarzyło Ci się również pomylić trasę i przebiec dłuższy dystans maratonu...
Było to podczas maratonu w Mainz w 2015 roku. Zostałam źle pokierowana przez funkcjonariuszy i zamiast biec trasą maratonu, biegłam półmaraton, który nieoficjalnie wygrałam. Moim celem był jednak pełen dystans maratoński, który ukończyłam z nadwyżką - zamiast 42 km przebiegłam 45, a mimo to byłam czwarta.
Zwycięstwo w poznańskiej edycji Wings for life World Run 2016 miało być zapowiedzią lepszych czasów...
To jeden z ważniejszych sukcesów w mojej karierze, ale od tego startu nie mogę dojść do siebie. Od tego czasu przeszłam cztery operacje, przeżyłam wypadek na treningu w Szklarskiej Porębie, a najprawdopodobniej joga (zbyt intensywne rozciąganie) spowodowała u mnie niestabilność w stawie krzyżowo-biodrowym. Obecnie to moje największe wyzwanie – powrócić na szczyt.
Mimo przerwy w startach nie narzekasz na nudę. Jesteś aktywna w social mediach, prowadzisz zajęcia z fizjoterapii, masz od niedawna własną linię odzieży. Nie masz chyba czasu na rozpamiętywanie porażek?
Generalnie staram się być aktywna i przekazywać innym swoją wiedzę i doświadczenie. Bezczynność nie jest dla mnie. Nie rozpamiętuje porażek, bo i po co? Dla mnie liczy się powrót do funkcjonalności ciała, które sprawi, że znów będę mogła startować w zawodach i rywalizować o najwyższe laury.
Ile kaw dziennie pijesz? Pytam, gdyż kilka miesięcy teamu zostałaś twarzą marki Sports Coffee - pierwszej w Polsce kawy dla biegaczy. Jak do tego doszło?
Pijam zwykle ok. 3-4 kaw dziennie, choć jak dojdą spotkanie to jest ich zazwyczaj więcej... Generalnie dzień bez kawy jest dla mnie dniem straconym. Przed treningiem „mała czarna” to mój rytuał i po prostu solidny kop do działania.
Od dawna szukałam marki, która rzeczywiście oferują bardzo dobrą jakościowo kawę, a dodatkowo dodaje POWERA. No i tak trafiłam na markę Sports Coffee, która spełniła moje oczekiwania. Połączenie wyjątkowego smaku, aromatu z porządnym kopem energii kofeinowej to idealna recepta na początek dnia – nie tylko dla zawodowych sportowców, ale wszystkich osób aktywnych fizycznie. No, a być już ,, twarzą " kawy dla biegaczy to spełnienie moich marzeń. Pamiętam, że kiedyś nawet tak sobie pomyślałam,, Jak fajnie byłoby mieć kawę dla biegaczy i jeszcze być na etykiecie". Jestem przykładem tego, ze marzenia się spełniają, choć często idą w parze z wieloma przeciwnościami losu…
Dobrze się czujesz w roli ambasadora kawy?
Tak, jak wcześniej wspomniałam to spełnienie mojego marzenia, a poza tym uwielbiam smak kawy. Kofeina dodaje energii i na mnie mocno działa. Utożsamiam się z kawą dla biegaczy.
Już wkrótce pojawisz się jako gość specjalny na imprezie biegowej Żyrardów w Biegu? Staniesz w szranki z innymi uczestnikami?
Miło mi być gościem specjalnym i wiem, że sporo osób czeka, a nawet liczy na mój start. Jak wcześniej zaznaczałam, od zakończenia Wings for Life 2016 szukam rozwiązania na niestabilność stawu krzyżowo-biodrowego, który wciąż uniemożliwia mi bieganie na zawodach. Trenuję, ale nie jestem gotowa na start. Dodatkowo wiem, że każde przyspieszanie czasu wywołuje presję, a to zdrowia nie daje. Niemniej, znając mój charakter, będę na trasie wszędzie. Dopingowanie uczestników, rozmawianie z nim, doradzanie w kwestii diety czy treningu. Będą w pełni do ich dyspozycji.
Dlaczego warto pojawić się w ostatnią niedzielę sierpnia w Żyrardowie?
Warto pojawić się w Żyrardowie, by znów poczuć magię rywalizacji, by spróbować pysznej kawy i pogadać ze mną. Ponadto można połączyć przyjemne z pożytecznym. Wziąć udział w zawodach, a potem miło spędzić czas nad malowniczo położonym Zalewem Żyrardowskim. Namawiam do rodzinnego wypadu na bieg. Każdy miło spędzi tam czas.
Agnieszka Janasiak - wicemistrzyni Polski w maratonie, druga zawodniczka Poznań Maraton oraz zwyciężczyni poznańskiej edycji Wings for Life World Run (2016)
Rozmawiał Michał Hasik