Pochodząca z Niemiec Amerykanka Gisela Mandl jest fenomenalnym przykładem, że rekreacja to samo zdrowie. I wcale nie trzeba biegać maratonów, by cieszyć się życiem!
Historię 61-latki z Nowego Jorku opisuje dziś NY Times.
Jak czytamy w gazecie, swoją przygodę ze sportem kobieta zaczęła już w wieku 21 lat za namową swojego chłopaka, który dokuczał jej z powodu mało aktywnego trybu życia. - To mnie zainspirowało - wspomina Gisela Mandl, która w swoją sportową rutynę i fenomenalny grafik aktywności wpadła dopiero w wieku 30 lat, po tym jak zaczęła pracować z maratończykiem - amatorem Heinzem Rüeggerem w lokalnym oddziale szwajcarskiego banku.
Dziś każdy dzień Amerykanki wygląda podobnie. Budzi się o godz. 5:00, sprawdza pocztę e-mail, przegląda gazety, piję kawę, rozciąga się i rusza na trasę. Nie zerka nerwowo na zegarek, nie kontroluje tempa jazdy czy biegu (jak podaje gazeta, biega zwykle 5:35 min./km), gdy czuje taką potrzebę zwalnia lub opóźnia wyjście z domu. Tak jak ostatnio przez dodatkową szklankę wina, którą wypiła wieczorem. - Muszę żyć, nie tylko dla tego (sportu) - mówi dziennikarzom NY Times Gisela Mandl.
Amerykanka trenuje dzień w dzień, "automatycznie" - jak sama przyznaje. Nawet wtedy, gdy okoliczności nie sprzyjają (jak w dzień po Huraganie Sandy) czy jest chora (co dziś w zasadzie się jej nie zdarza) wychodzi na świeże powietrze by się poruszać.
- Pamiętam dzień, w którym zmagałam się z grypą. W parku było wówczas tak ślisko, że musiałam usiąść i wręcz z pomocą paznokci wbijanych w lód zejść z jednego ze wzniesień. Nie było szans, by z niego zejść - wspomina Mandl jeden ze swoich treningów, który prawie zawsze odbywa blisko miejsca zamieszkania choć w różnych konfiguracjach trasy, i w samotności. Następnie wsiada w pociąg na Long Island i jedzie do pracy. Na co dzień zajmuje się obsługą biura jednego z lokalnych przedsiębiorstw.
Kobieta z rzadka startuje w zawodach triathlonowych, jeszcze rzadziej w biegach ulicznych. Nie przebiegła nawet maratonu bo, jak mówi, imprezy rozpoczynają się dla niej za późno. - Chodzi o to, by się dobrze bawić! - przekonuje
- Biegam i czuję, że mogę to robić wiecznie. Co mnie napędza Nie wiem. Po prostu wiem, że muszę to robić - puentuje.
GR
źródło: NY Times