Moja biegowa jesień pracowita jest co roku
Oj ciężko mi wówczas dotrzymać kroku!
Oficjalnie 23 września ma swój początek
Dla Festiwalu Biegowego zrobiłam wyjątek.
Niby początek września to jeszcze wiosna
Lecz starty w Krynicy to chwila bardzo radosna.
W wielu biegach tam wystartowałam,
choć – w teorii – żadnego z nich nie wygrałam.
Piąte miejsce było w eliminacjach na mile
W finale byłam dziewiąta - za elitą chwile.
Wynik o pół minuty lepszy niż z eliminacji
poczułam, że wracam do akcji.
Tuż przed „Życiową Dziesiątka” złapałam kobiecą niedyspozycję
Ale wybiegałam całkiem dobrą, bo 28. pozycję.
Jeszcze tego samego dnia odegrać się udało
bo w biegu na 3 km szczęście sprzyjało.
Z chęci zaimponowania mamie stojącej na mecie
Albo coś w tym stylu... sami rozumiecie.
Bieg na 4 miejscu ukończyłam
Oj jaka ja dumna z siebie byłam!
Na koniec dnia pobiegłam jeszcze w minimaratonie
Z cichą nadzieją, że elitę dogonie.
Niestety jako piąta bieg ukończyłam
Lecz wówczas już tylko o łóżku marzyłam.
I choć zmęczenie czułam już na całym ciele
Wystartowałam jeszcze w niedzielę.
Na Jaworzynę marszobieg sobie zrobiłam.
A że dwunasta ukończę - nawet nie śniłam!
Po Festiwalu od startów miałam chwilę przerwy
Ale czułam, że energii mam duże rezerwy.
A że na Maraton Warszawski jechała mama
To gdzie ona w stolicy - tak sama!
Z rodzicielką do stolicy więc pojechałam.
Przy okazji 5 km pobiegnę - uznałam.
W końcu niby prosta i szybka jest trasa w Warszawie
a już w Gdańsku złamałam 20 minut prawie!
Lecz u nas to na Dominiku same zakręty
Więc nie potrzebowałam na Warszawę zbyt dużej zachęty.
W stolicy niemal idealna pogoda
Tylko że wiało - trochę szkoda.
Była za to dość niska temperatura
A przy takiej nigdy się wolno nogą nie szura.
Gdy mama o 9 na maraton wyruszyła
Dla mnie wówczas ta minuta na rozgrzewkę była
Bardzo dobrze przygotowana się czułam do startu.
Jednak zabrakło mi - zdecydowanie - po prostu fartu
Parę sekund po wystrzale startera
Obserwowałam biegaczy z poziomu partera.
Ktoś popchnął mnie w walki ferworze
W nadrobieniu straconego na upadek czasu już nic nie pomoże.
Wstałam najszybciej jak się dało
Omal mnie 3 000 biegaczy nie zdeptało.
Choć nogi krwią były zalane
Ukończenie biegu było mi dane.
21:30 jak na czas z upadkiem to wynik zadowalający
choć generalnie – nie jest powalający.
Służby medyczne sprawnie rany przemyły
Na szczęście poważne nie były.
Skóra jednak pechowo zdarta
Wielu łez była w sumie warta.
Trza było uważać z każdym ruchem w nocy
A na wąskich spodnie na nogach nie było mocy.
Najbardziej pamiętna była pierwsza noc
Bo na nodze nie był w stanie uleżeć nawet koc
I tak na wznak odkryta spałam
Zamarznę! - trochę się bałam.
Tydzień po maratonie w City Trailu spróbować chciałam siły
Wspierał nawet kolega - taki był miły!
Niestety profilu nie znałam trasy
A i obce były mi tamtejsze lasy.
Całe płuca wyplułam na kilometrze podbiegu
A i łydki zakwasiłam na zbiegu.
Tak zmasakrowana dobiegłam o rety
Cóż zrobić, czasem nie wychodzi niestety.
Po lekkiej zadumie
uznałam, że niewielka strata to w sumie.
Jeszcze 5 biegów by się poprawić zostało
Więc uznałam, że nic takiego się nie stało.
Od tego momentu zwiększyłam podbiegów jakości
By następnym razem nie mieć dla konkurencji litości.
Po City Trailu przyszła na Survival Race pora.
Niektóre przeszkody to była prawdziwa zmora.
Lecz wiedziałam, że zacisnąć zęby trza i przeć przed siebie.
Bo jeśli nie Ty, to nikt nie uwierzy w Ciebie.
Organizator zapewnił nam różne przeszkody
Lecz nie przewidział dodatkowej - tak mroźnej pogody.
Już za pierwszym zakrętem czekała lodowata w tunelu woda
Od razu zesztywniałam, jak kłoda.
Później już tylko ciekawej się zapowiadała zabawa
Chłopakom za pomoc należą się wielkie brawa.
W większości przypadków jednak na siebie samą byłam skazana
Tylko czasem pomocną dłoń dostawałam od jakiegoś pana.
Ściany, rampy, drabinki i inne zadania
Liny, plaża, klify - to tylko fragmenty naszego zmagania.
Na koniec ze zjeżdżalni do mega zimnej wody
Na szczęście nie wyrządziło to na zdrowiu późniejszej szkody.
I jeszcze przed metą waleczni wikingowie
Zdecydowanie zbyt mocno bili - każdy to powie.
Druga w Warszawie dobiegłam w zeszłym roku
I już wtedy byłam w niezłym szoku.
I tu mi dobrze mi poszło - to się od razu czuje
Lecz że wygrałam - się nagle okazuje!
Dość spora luka od drugiej kobiety dzieliła.
Jezu, jaka to była chwila miła!
Kolejne pojawiły się na ciele szramy
Teraz to dopiero mam nogi jak u prawdziwej damy!
W przyszły weekend biegnę na Kasprowy
To będzie dla mnie bieg naprawdę wyjątkowy.
Nigdy jeszcze nie biegłam na szczyt góry
Musze pamiętać, by nie zacząć z grubej rury.
Obecnie do kolejnych City Traili się przygotowuje
I o debiucie w ultra plany snuje.
W listopadzie oczywiście Bieg Niepodległości
Powalczę o życiówkę - pewnie przysporzy nie lada trudności
Ale uważam, że kto nie próbuje
Ten później zawsze w życiu żałuje.
Później nieco ogarnąć się chce w ultra tematach
Co by skończyło się na jak najmniejszych organizmu stratach.
I tak sobie u mnie jesień mija. W oka mgnieniu
bo czasu nie spędzam na błogim lenieniu.
Prócz treningów normalne życie jest w toku
Ja biedna na AWF-ie na pierwszym roku...
Zuzanna Głombiowska
*Praca nagrodzona w konkursie Festiwalu Biegów.
Red.