"Góry suche potrafią mocno styrać". Nawet za 5 zł!

  • Biegająca Polska i Świat

Jeśli fajni ludzie organizują coś dla innych fajnych ludzi to musi być fajnie. Tak też było na 1. Koleżeńskim Biegu Koliby Łomnickiej, który jest prologiem biegu WRC - takim chwytem marketingowym.

Relacjonuje Marcin Kotlarski, Ambasador Festiwalu Biegów

Start i meta biegu były usytuowane w Łomnicy k. Głuszycy, zaraz za Jedliną koło Wałbrzycha na Dolnym Śląsku, zupełnie niedaleko Wrocławia. Trasa biegu wiodła częścią wrześniowej trasy WRC a długość jej wynosiła 15 km z lekkim, ale wrednym haczykiem. Wrednym, bo trzeba było wspinać się na metę, a głupio mieć zdjęcie z mety idąc.

Skoro już wspomniałem o fajnych organizatorach i fajnych uczestnikach, to dodam, że pogoda też była fajna i cały ogół atrakcji też nie odbiegał od reszty. Uśmiech mojego syna jest tego najlepszym dowodem!

A było tak.

Całe popołudnie sobotnie syn udowadniał mi, że naleśniki w wykonaniu ojca mu nie podeszły, i postanowił je zwrócić. Były więc obawy, że z niedzielnej imprezy nici. Rano szybki test kanapkowy, dwie godziny obserwacji, żadnych zwrotów, więc jedziemy.

Oczywiście dwóch facetów wybierających się z domu, to totalny kataklizm, więc wracaliśmy jeszcze po buty. Pierwsza myśl kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce była taka, że na bieg koleżeński nie przyjeżdża ponad 130 osób z rodzinami. Byliśmy na styk, nawet bardzo na styk, bo kiedy wszyscy ruszali na ostry start, ja biegałem z Leonem, zastanawiając się gdzie Go zostawić. Na szczęście z pomocą przyszła Danusia, która zaprowadziła juniora gdzie trzeba, a ja goniłem za innymi.

W głowie plan był taki, by pobiec treningowo i sprawdzić kolano. Udało się ten plan zrealizować do 4. kiloemtra, bo potem... zacząłem przyspieszać. Wciąż powtarzałem sobie w myślach, że ma to być spokojny bieg. Niestety, to jak grochem o ścianę. Rozum swoje a nogi swoje.

Łyknąłem kilka osób na podejściu na Szpiczak i kolejne kilka na zbiegu. O dziwo nie zapomniałem jak się zbiega, a to jeden z najważniejszych elementów biegania nie po asfalcie. Potem tempo ustabilizowałem i tak od zbiegu ze Szpiczaka aż do końca biegłem sam. Widziałem tylko kogoś z przodu i pilnowałem aby ten ktoś z tyłu nie znalazł się nagle z przodu. Muszę przyznać, że to bardzo dobra taktyka na każdy bieg!

Ostatnie 4 km to już asfalt, który w połączeniu z tą żarówą na niebie przyprawił mnie o kompletny brak sił. Ostatnie 1,5 postanowiłem przejść w tryb interwałowy: bieg-marsz-bieg-marsz, cały czas wykonując założenia taktyczne przyjęte w połowie trasy aby ten z tyłu nie znalazł się z przodu.

Ostatnie 100 metrów to ten haczyk, o którym wspomniałem na początku. Wredny kawałek stromo pod górę do samej mety, a że głupio byłoby iść, kiedy wszyscy patrzą, a zwłaszcza Leon, to postanowiłem tego kogoś z tyłu trochę zmotywować do ścigania się. Zatrzymałem się więc tam, gdzie jeszcze mnie nie było widać i machnąłem ręką do koleżanki, żeby przyspieszyła. Po czym nawijałem Jej o głowie i ostatnich metrach i inne takie, ale Ona uparcie twierdziła, że nie da rady, że to nie dla Niej. Więc zwolniłem i wbiegłem za Nią, szepcąc, że jak się nie ogarnie, to Ją zaraz wyprzedzę. To plus doping kolegów na mecie dało Jej przyspieszenie i… wygrała ze mną na ostatnich metrach!

Pokonałem tę nie łatwą trasę w 1:48:44, a co najważniejsze - kolano nie przeszkadzało. Leon był tak zajęty zabawą z nowymi kolegami, że przybił tylko piątkę i zniknął pochłonięty wymachiwaniem kijem do ogniska z Aleksem.

Po biegu siedzieliśmy jeszcze z dwie godziny ze znajomymi, bajdurząc o tym i tamtym i owym. Pogoda rewelacyjnie wpasowała się w ten dzień. Były biegi dla wszystkich, dla starych i młodych, gry i zabawy dla dzieci, tak więc można było poświęcić 2 godziny na bieg, i nie martwić się o dzieci, a było ich sporo. Za to ogromny plus dla organizatorów.

Drugi plus to koleżeński bieg za koleżeńskie 5 zł. W tym kiełbasa na ognisko, chleb, dzbanek na wodę, medal i smyczka. Chciałbym na coś ponarzekać, ale nie mam na co, więc w ramach podsumowania powiem tylko, że było wręcz idealnie. Począwszy od ilości kamieni na trasie a kończąc na ilości zielonej trawy w koło Chaty Łomnickiej.

Więcej informacji na temat biegu i wrześniowej hardcorowej trasy WRC znajdziecie na waligoraruncross.com. Góry suche potrafią mocno styrać!

Marcin Kotlarski, Ambasador Festiwalu Biegów