Za tydzień w Iranie odbędzie się pierwszy w historii maraton w Teheranie i zarazem drugi, jaki kiedykolwiek miał miejsce w Iranie.
Ten pierwszy odbył się przed rokiem, za sprawą Holendra Sebastiana Stratena. Biegacz prowadzi w Iranie swój biznes i próbuje poprzez swoją działalność i bieganie budować więzi pomiędzy Irańczykami i resztą świata. Nie wszystkie mury udało się obalić przy pierwszym biegu, który prowadził piękną trasą z metą w słynnym Persepolis.
Chociaż tamto wydarzenie było międzynarodowe, to jednak zgromadziło głównie mężczyzn. W pozwoleniu na organizację biegu była wzmianka o zakazie uczestnictwa dla kobiet. Na szczęście Iranki się tym zakazem nie przejęły i pobiegły nieoficjalnie.
W tym roku kobiety są w przedsięwzięciu mile widziane, o ile będą przestrzegać zasad dotyczących stroju i zasłonią włosy. To lekkie rozluźnienie w regulaminie nie oznacza, że organizator nie miał problemów z władzami.
Iran nie ma tradycji biegów ulicznych, Straten jest cudzoziemcem, a sam Teheran zmaga się z problemami zanieczyszczenia powietrza i brakiem doświadczenia w organizacji imprez masowych. - Organizacja maratonu w Teheranie to zadanie ekstremalne. Czuję, jakbym brał udział w jakiś ciągłym biegu, nieustannie sprawdzając, czy wszystko idzie dobrze - mówił Holender serwisowi Al Jaazira.
Problemami organizacyjnymi i politycznymi nie przejęli się za to biegacze. W pierwszy piątek kwietnia w trasach wszystkich biegów imprezy stanie ponad 1000 biegaczy z 50 krajów. Wśród nich będą Polacy, ale także Amerykanie, którym bliskie jest przesłanie Holendra, by łączyć ludzi mimo politycznych podziałów.
Strona imprezy: www.iruniran.com
IB