W sobotę na warszawskim Mokotowie odbył się Bieg na Kopiec Powstania Warszawskiego. Uczestnicy imprezy oddali hołd uczestnikom i ofiarom wydarzeń z 1944 roku w imię hasła przewodniego wydarzenia „Oni przelewali krew, my przelewamy tylko pot”.
Formuła biegu była nietypowa. Tylko od uczestników zależało jaki dystans będą chcieli pokonać. Każde okrążenie pokonywane było w hołdzie poległym jednego dnia Powstania Warszawskiego. Zmagania odbywały się 750-metrowej pętli. Maksymalnie można było pokonać 63 rundy, co dawało łącznie ponad 47 km.
Zawodnicy startowali falami. W pierwszej wystartowało symbolicznie 63 uczestników, nawiązując w ten sposób do ilości dni trwania powstańczego zrywu.
– Co roku przychodzimy na kopiec w rocznicę Powstania i oddajemy hołd uczestnikom tych wydarzeń. Kiedyś pomyślałem, żeby spróbować wbiec na ten kopiec. Po jednym razie na więcej nie miałem sił. Stąd idea, żeby dać uczestnikom wybór ile razy chcą wbiec – powiedział nam Mirosław Milewski, prezes DEMA Promotion Polska, koordynator wydarzenia.
– Jak mówi hasło tej imprezy oni przelewali krew my przelewamy tylko pot. Jeśli znajdą się bohaterowie, którzy pokonają 63 okrążenia, to oddadzą hołd każdemu dnia Powstania i pokonają prawie 50 km katorżniczej trasy. Dodam, że nie dobiegamy do miejsca, gdzie jest symbol Polski Walczącej. Tam przed biegiem uda się delegacja – zapowiedział jeszcze przed startem organizator.
Trasa prowadziła od podnóża kopca, dalej schodami w kierunku symbolu Polski Walczącej. Biegacze nie docierali na sam szczyt kopca, tylko skręcali w zalesioną ścieżką. Tam czekało na nich wiele niespodzianek w postaci grup rekonstrukcyjnych, wybuchów i odgłosów wystrzałów. W tej nietypowej scenerii biegacze okrążali kopiec i wracali w miejsce startu zaczynając kolejną rundę.
Po kilku minutach od startu pierwszej grupy zaczął padać deszcz. Schody stawały się coraz bardziej śliskie, a leśne dukty coraz bardziej błotniste. To dodatkowa trudność tej imprezy pod względem sportowym.
Miejsce rozgrywana zawodów jest jednym z najważniejszych symboli Powstania Warszawskiego. Obecną nazwę kopiec nosi od 2004 roku. Dziesięć lat wcześniej, z okazji 50. rocznicy zrywu nad szczycie wzniesienia stanął charakterystyczny znak Polski Walczącej.
Samo usypywanie kopca rozpoczęło się po 1945 roku. Wówczas zaczęto zwozić w to miejsce gruzy ze zniszczonej stolicy. Wraz z tonami cegieł, kamieni, fragmentami budynków, oraz piachem trafiały także szczątki mieszkańców Warszawy. Kopiec Powstania Warszawskiego ma 37 metrów wysokości (121m n.p.m). Co roku 1 sierpnia zapalany jest tu znicz, przyniesiony przez sztafetę pokoleń. Płonie on przez 63 dni.
– Idea imprezy bardzo mi się podoba. Wystartowaliśmy tu razem z zoną. Pierwszy podbieg jeszcze można było wziąć trochę na świeżości. Później biegnąc z górki można było trochę odpocząć. Gdy zaczynał się kolejny podbieg było pewne, że nie będzie lekko – powiedział nam Tomasz Wanat, uczestnik imprezy, który skończył zmagania po siedmiu okrążeniach. – Trochę nie wiadomo było jak się zabrać do tych schodów, czasem zmieniał się rytm kroków. Próbowałem biec co dwa stopnie, ale widziałem że część osób „drobiła”. Te schody były dobijające. Myślałem nawet, że po trzecim okrążeniu skończę, ale jeszcze trochę wytrzymałem... – opisywał uczestnik.
– Biegło się wspaniale. Założyłam dziewięć okrążeń i tyle ukończyłam. Mam dziś jeszcze jeden start przed sobą, więc nie chciałam szarżować. Atmosfera była bardzo sympatyczna. Deszczyk niczego nie pokrzyżował, a wręcz przeciwnie był bardzo orzeźwiający. Najtrudniejszy odcinek to były schody. Tam wiele osób kombinowało szukając właściwej metody. Niesamowite wrażenie robiły te wszystkie inscenizacje. Muszę przyznać, że pierwsze wystrzały i wybuchy trochę mnie przestraszyły – dzieliła się wrażeniami Aneta Rowicka, która ukończyła dziewięć okrążeń.
Powstanie Warszawskie trwało od 1 sierpnia do 3 października 1944. Dochód z sobotniej imprezy zostanie przeznaczony na pomoc weteranom tamtego zrywu, jak również weteranom współczesnych konfliktów zbrojnych.
RZ