Kiedy przed rokiem wybierałam się na Maltę, spodziewałam się, że będzie egzotycznie i trochę obco, bo przecież daleko od Polski. Poza tym, kto biega maratony w lutym? Spotkałam kilkunastu Polaków. W tym roku byłam już przygotowana na widok rodaków... ale nie aż tylu! Polacy byli jedną z najliczniejszych nacji, biorących udział w 31. Malta Maratonie. Tuż po Maltańczykach i Włochach. Postanowiłam sprawdzić, co sprawia, że tak wielu wybiera akurat ten bieg.
Relacja Kasi Marondel
Malta nie jest dużym krajem. Jest wielkości dużego miasta, choć sama składa się z wielu miast i miasteczek, których granice wypadają często w połowie ulic, między kolejnymi domami. Uczestników maratonu wywozi się autokarami z leżącej na wybrzeżu Sliemy do Mdiny, w centralnej części kraju. Ciche i senne miasteczko tuż po 6:15 w niedzielny poranek wypełnia się rozgrzewającymi się biegaczami. Przed jego bramami wyrasta las przenośnych toalet i nadmuchiwana w ostatniej chwili brama startowa.
Podjeżdżają też auta jednej z firm przewozowych – mobilny depozyt, który dowiezie naszą odzież na metę. Całe szczęście, że organizatorzy o tym pomyśleli, bo przed świtem jest chłodno a mocny wiatr potęguje odczucie zimna. W porywach jego prędkość sięga 50 km/h. I tak pozostanie przez cały dzień, choć temperatura w cieniu wzrośnie nawet do 26 stopni.
Do wyboru do koloru
O 7:30, po wspólnej rozgrzewce, pada strzał startowy dla maratończyków. Na linii startu stanęło ich kilkuset. Znikają za zakrętem po kilkunastu sekundach i Mdina na powrót staje się sennym miasteczkiem. Organizatorzy przenoszą bramę startową o kilkanaście metrów – półmaraton wystartuje w innym kierunku. Ale to dopiero za godzinę i 45 minut. W tym czasie autokary zwożą biegaczy i marszerów.
Poza maratonem i półmaratonem odbywa się tutaj także walkathon – marsz na dystansie półmaratonu z limitem czasu 3h45'. Startuje w nim wiele osób, które zaczynają przygodę z bieganiem, ale także turyści i osoby starsze. Niektórzy przyjechali się bawić – jest całe plemię z filmu Avatar, grupa starszych Japończyków w kostiumach anime...
Są też dwie młode Japonki, które słysząc, że chcę z nimi nagrać wywiad, wyjmują aparaty, telefony i proponują wspólną sesję zdjęciową. – Dlaczego przyleciałyśmy akurat na Maltę? Bo nigdy tu nie byłyśmy. Po prostu. Chciałyśmy zobaczyć tę wyspę, dlatego biegniemy maraton. Tutaj jest tek pięknie! – zachwycają się.
Zabawa przede wszystkim
O ile przed startem maratonu panowała atmosfera skupienia, przed połówką jest tłoczno, gwarno i radośnie. Sporo ponad trzy tysiące uczestników stłoczonych w małym zabytkowym miasteczku to rzadki widok. W oczekiwaniu na start biegacze zwiedzają Mdinę. Wszędzie słychać język polski. To zadziwiające tak daleko od kraju.
– Przyjechaliśmy z Malborka pięcioosobową grupą maratończyków – opowiada Alicja Walenciak. – Biegam szósty rok. Mąż 26 lutego ma urodziny i zawsze było naszym marzeniem, żeby jego urodziny spędzić na maratonie. W tym roku udało się to zorganizować, zaprosić jeszcze znajomych. Dolecieliśmy wczoraj, więc nie zdążyliśmy jeszcze nic zobaczyć, ale mamy zaplanowany tygodniowy pobyt. Na razie skupiamy się na maratonie. Do 5-6 kilometra biegniemy ze znajomymi, potem każdy swoim tempem. Nie przyjechaliśmy na życiówki, przyjechaliśmy, żeby się dobrze bawić – deklaruje Alicja a reszta drużyny przytakuje.
Dariusz Krause przygotowuje się do startu z Jackiem Wojaczkiem. – Mamy zamiar przebiec spokojnie, delektować się widokami i dobrze bawić – zapewnia. – Pomysł na ten maraton miałem już cztery lata temu, ale żonie nie pasowały zimowe ferie. W tym roku się udało. Przyjechaliśmy na tydzień, żona biegnie półmaraton. Nastawienie mamy typowo turystyczne.
Marek Dorosz z Poznania także przyleciał na Maltę turystycznie. – Wybrałem Maltę, bo jest pięknie. Dowiedziałem się o maratonie od znajomych, mówili, że to piękna i stara wyspa. Biegnę turystycznie, z aparatem. Nie na życiówkę, bo trasa trudna.
Grzegorz Sroka z Olkusza ma podobne nastawienie: – Byłem tu cztery lata temu, teraz chciałem przebiec maraton i reprezentować tu Festiwal Biegowy. Będzie turystycznie: 42 km truchcikiem i 195 metrów sprintu.
– Przyjechaliśmy zorganizowaną grupą, byliśmy razem na maratonie w Walencji i postanowiliśmy, że znowu pobiegniemy coś razem na początku roku – opowiada Dorota Trzeja-Zdanowska. – Tak naprawdę przyjechaliśmy pozwiedzać Maltę. Nigdy tu nie byłam, zabrałam swoją córkę, to jej prezent gwiazdkowy. Chciałabym dzisiaj na trasie zmierzyć się ze sobą.
„Podobno z górki”
W ekipie Doroty jest też dobrze nam znany Darek Laksa, twórca projektu 7K 7M 7S. – Przyjechałem tutaj przebiec półmaraton i powalczyć o dobry czas, może rekord życiowy, jeśli pozwoli zdrówko. A przy okazji dobrze się bawić. Namówili mnie znajomi i przyciągnęła trasa, która podobno jest cały czas z górki.
Czy to prawda? Malownicza i zachwycająca, ale wbrew wielu opiniom, wcale nie taka łatwa. Jest dużo z górki, ale też liczne podbiegi. W dodatku ciągła walka z wiatrem, zwłaszcza na otwartych przestrzeniach. A ten nie daje za wygraną przez cały bieg. W chwilach, kiedy wieje prosto w twarz, trudno w ogóle biec. Silne podmuchy niosą ze sobą piasek, który wpada do oczu. Start bez okularów słonecznych nie był dobrym pomysłem...
Mimo wiatru jest gorąco. Dosłownie i w przenośni: atmosfera impreza jest niezwykle serdeczna. Wolontariusze dopingują i zachęcają, pytają z jakiego kraju jesteśmy. Na ulice wychodzi wielu mieszkańców miasteczek. Klimat jest niepowtarzalny. Biegnę kawałek z dziewczyną owiniętą francuską flagą, razem wyprzedzamy maratończyka z Rumunii. W oddali widzę jedną z Japonek i Australijczyka. Obok Niemiec w koszulce z napisem „Siła leży w spokoju”. Jest wybitnie międzynarodowo.
Jest podium!
Ostatnie kilometry trasy to wybrzeże Il-Gżiry i Sliemy. Setki ludzi, muzyka, upalne słońce, morze i żaglówki tuż obok... Bajka. Nogi same niosą do mety. Tam czeka wyjątkowo piękny medal, zimne napoje i... mnóstwo znajomych Polaków. Większość mówi mi, że nie było łatwo, ale za to pięknie. Nie dyskutują o uzyskanych czasach, bo przecież nie po nie tutaj przylecieli. Choć wielu ma się czym pochwalić.
Darek Laksa kończy półmaraton na 14 miejscu. Największym sukcesem wśród Polaków może się poszczycić Karolina Waśniewska, która z czasem 3:08:07 przebiega linię mety maratonu jako trzecia kobieta! Gratulujemy!
Kasia Marondel