W tym tygodniu London Marathon ogłosił, że zebrał ponad 54 mln funtów i tym samym po raz kolejny pobił rekord świata w sumie zebranej na cele charytatywne w ciągu jednego dnia. Maraton Warszawski, który podąża tą samą drogą, jest dopiero na jej początku.
Po raz pierwszy biegacze mogli wybrać przy rejestracji opcję charytatywną pn „Biegam Dobrze”. A jak już wybrali, musieli zasłużyć na swój numer startowy organizując zbiórkę dla jednej z 4 organizacji charytatywnych. Minimalnie należało zebrać 300 zł. W Londynie nawet 70% uczestników wybiera możliwość reprezentowania organizacji dobroczynnej. W Warszawie taką możliwość miało tylko 1000 osób.
- Zdecydowałam się na Amnesty International, bo wspieram osoby, o których świat trochę zapomniał, a one nie są w stanie zawalczyć samodzielnie o swoje prawa. Udało mi się zebrać odpowiednią kwotę, dostałam swój numer - powiedziała nam Beata Sadowska, ambasadorka akcji „Biegam Dobrze”, która jednak nie weźmie udziału w maratonie ze względów zdrowotnych. Zadowoli się sztafetą.
W maratonie nie weźmie również udziału Alan Maloney odpowiedzialny za działania charytatywne w firmie, która wspiera organizatorów biegów m.in. w zakresie dobroczynności. Alan do Warszawy przyjechał opowiedzieć o charytatywnym zapleczu i sukcesie maratonu londyńskiego. A nam opowiedział, czym dokładnie się zajmuje i dlaczego Warszawa kiedyś będzie Londynem, ale na razie bliżej jej do Auckland.
Czym się zajmujecie i w jaki sposób pomagacie organizatorom maratonów?
Alan Maloney: Rola naszej firmy polega na wsparciu organizacji charytatywnych i organizatorów biegów. Pomagamy maratonom z rejestracją i odpowiednio zaprojektowaną stroną internetową. Dla organizacji charytatywnych przygotowujemy pakiety marketingowe. Jesteśmy rodzajem pośrednika pomiędzy biegaczami a funduszami charytatywnymi. Ułatwiamy dostęp biegaczom do takich organizacji. Przygotowujemy listę, sugerujemy cele. Organizacjom umożliwiamy dostęp do strony maratonu i szansę na zaprezentowanie swojej działalności.
Z jakimi maratonami współpracujecie?
Jednym z naszych najważniejszych partnerów jest London Marathon. Współpracujemy z nim od 2003 r. i jesteśmy dumni, że tylu biegaczy bierze w nim udział. Od początku działalności charytatywnej maratonu udało się już zebrać 770 mln funtów. To niesamowita kwota. Dla maratończyków w Londynie bieg w celu charytatywnym jest czymś zupełnie naturalnym. Oni po prostu lubią biec po coś i dla kogoś.
Czy uważasz, że maraton w Warszawie może kiedyś powtórzyć model londyński i mieć realny wpływ na zmiany społeczne oraz funkcjonowanie organizacji charytatywnych?
Jestem przekonany, że to jest możliwe. Warszawa dołączyła do miejsc, w których można biec w filantropijnym celu. Z pewnością jest w tej chwili kilka lat do tyłu w stosunku do tego, co robimy w Wielkiej Brytanii, ale posłużę się przykładem z Auckland w Nowej Zelandii.
Tamtejszy maraton pod wieloma względami przypomina Maraton Warszawski. W 2002 mieli tam tylko jednego partnera charytatywnego. W 2012 r. ok. 70 osób biegło zbierając fundusze na cel dobroczynny. Zebrali chyba 75 tys. dolarów. Rozpoczęliśmy tam współpracę w 2013 r. i udało się zebrać 500 tys. dolarów. W zeszłym roku zaproponowaliśmy im zupełnie nowy program dobroczynności i zmiana była ogromna
Co zaproponowaliście maratończykom w Auckland?
Uprościliśmy system wyboru celu zbiórki i rejestracji. Teraz jest podobny do tego w Londynie. Przygotowaliśmy atrakcje dla samych biegaczy np. specjalny medal dla dobroczynnych maratończyków. Zmieniliśmy sposób myślenia o bieganiu i zbieraniu funduszy. To może się stać także w Warszawie, chociaż taka zmiana to długi proces i nie osiągnie się celu w jedną noc. Wymaga to przekazania odpowiedniej wiedzy organizatorom, biegaczom i organizacjom charytatywnym. W efekcie wszyscy na tym korzystają.
Czy będziecie współpracować z Maratonem Warszawskim w tym procesie zmian?
Organizatorzy tego maratonu mają wiele własnych pomysłów i powoli wprowadzają je w życie Oczywiście takie zmiany to przecież nasza praca, więc wszystko jest możliwe. Na razie jednak pokazałem tylko przykłady dobrego modelu łączenia biegania i zbierania funduszy.
Powiedz szczerze, czy bieganie charytatywne może realnie zmienić coś w funkcjonowaniu organizacji dobroczynnych?
Jestem o tym przekonany. Zanim zacząłem pracę w Realbuzz, sam zajmowałem się dobroczynnością. Pracowałem w tym sektorze przez 6 lat. Mogłem więc osobiście zobaczyć, jak zebrane pieniądze wpływają na realizację celów charytatywnych i widziałem, że można w taki sposób realnie odmienić życie potrzebujących wsparcia. Chcę jednak powiedzieć, że bieganie charytatywne zmienia też samych biegaczy. Bieganie, by komuś pomóc jest czymś wyjątkowym.
IB