Pięć złotych medali, dwa srebrne. Obronione zwycięstwo w klasyfikacji medalowej i przede wszystkim mnóstwo emocji dla kibiców przeżywających wymarzony triumf Ewy Swobody, walkę o medale pomiędzy Piotrem Liskiem i Piotrem Wojciechowskim, pchnięcie kulomiota Michała Haratyka, które rozbiło kamerę organizatora, perfekcyjny bieg sztafety pań i czy profesorską ucieczkę przed zuchwałym młodzianem z Norwegii w wykonaniu Marcina Lewandowskiego. Tak zapamiętamy 35. Mistrzostwa Europy w Lekkiej Atletyce, w których Polacy odegrali najważniejsze role.
Lekkoatleci wrócili z Glasgow szczęśliwi, ale nie zamierzają długo myśleć o swoich sukcesach. Mimo, że swoje starty wspominali zaledwie kilka chwil po wylądowaniu w Warszawie, mówią już przede wszystkim o nowych celach.
– Z medalu możemy się tylko cieszyć. Pozostaje nam pracować dalej, by obronić tytuł sprzed dwóch lat z Londynu, na mistrzostwach świata – mówiła Małgorzata Hołub-Kowalik.
– Cieszę się, że wróciłem do Polski jako złoty medalista. Mam na uwadze, że za 2 lata w Toruniu będę biegł jako obrońca tytułu. Marzyło mi się coś takiego i zrobię wszystko, by z tych zawodów także wrócić z medalem – deklarował Marcin Lewandowski, halowy mistrz Europy na 1500m.
Tak daleko myślami nie wybiegają jeszcze pozostali zawodnicy. Skupiają się przede wszystkim na igrzyskach w Tokio i obiecują ciężką pracę.
– W lekkoatletyce chodzi o to, żeby stawiać sobie najwyższe cele i żeby trenować. Cieszę się, że zdobyłam medal i potwierdziłam swoje miejsce w europejskiej czołówce. Chciałabym, żeby to się przekuło w sukces na arenie światowej – mówiła Sofia Ennaoui, która Glasgow opuszczała ze srebrnym medalem na 1500m, mimo że nie startowała w pełni sił.
Plany na przyszłość snuje także Minister Sportu. – Królowa sportu ma się znakomicie! Jesteśmy europejską potęgą i to cieszy. Każdy z tych siedmiu medali to wielki powód do dumy – chwalił Witold Bańka, namawiając do wytężonego wysiłku zarówno sportowców, jak i podlegający mu resort.
– Chcemy stwarzać wam komfortowe warunki do przygotowań do najważniejszej imprezy. Musimy się skoncentrować na igrzyskach –- deklarował minister, nie tracąc z oczu kolejnych zawodów o randze międzynarodowej po drodze do Tokio.
O przyszłości pełnej pracy myśli również prezes PZLA. – Jest bardzo dobrze. Jest pięknie i boję się jedynie, żeby te sukcesy się nie znudziły mediom. A poważnie mówiąc, to ja nie tyle planuję kolejne sukcesy, co raczej pracę nad tym, by one były. Jeśli praca będzie zrobiona i dopisze zawodnikom zdrowie, to wyniki też przyjdą. Tak podchodziłem do sukcesów jako trener i tak podchodzę teraz, jako prezes – powiedział nam Henryk Olszewski.
IB