Mamy pierwsza aferę dopingową na lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Pekinie. Za zażywaniu niedozwolonych środków przyłapane zostały dwie sprinterki z Kenii.
Joyce Zakary pobiegła fantastycznie w biegu eliminacyjnym na 400m. Poprawiła rekord kraju - 50.71 i z ósmym czasem awansowała do półfinału. Nie pojawiła się jednak na starcie. Podobnie jak jej koleżanka - biegnąca na 400m przez płotki Francisca Koki, która jednak zanotowała bardzo słaby wynik w Pekinie – została oskarżona o przyjmowanie środka maskującego. Prawdopodobnie chodzi o nandrolon.
– Spotkam się z zespołem oraz przedstawicielami IAAF i zobaczymy, co z tego wyniknie. Na razie nie mam więcej informacji – powiedział Isaac Mwangi, dyrektor generalny kenijskiego związku lekkiej atletyki dodając, że biegacze z jego kraju podobnie jak większość innych sportowców, którzy przyjechali na mistrzostwa do Pekinu przechodzili od zeszłego tygodnia intensywne badania.
– Wszyscy nasi sportowcy zostali przetestowani. Myślę, że niektórzy nawet po cztery razy – twierdzi Mwangi.
Według portalu sportsnewsarena.com obie sprinterki miały zostały poinformowane o problemach dopingowych w poniedziałek wieczorem, niedługo przed finałem męskim na 400m, w którym zwyciężył ich rodak, Nicholas Bett.
Kierownik kenijskiej drużyny Joseph Kinyua stwierdził, że o sprawie dowiedział się podczas spotkania technicznego ekipy. Zakary miała powiedzieć swemu trenerowi, że ma „problemy z IAAF".
Kenijski sport jest od dłuższego czasu na cenzurowanym. Media zarzucają, że w tym kraju jest przyzwolenie na stosowanie dopingu. Nie zmienia to faktu, że w tej chwili Kenia jest liderem klasyfikacji medalowej mistrzostw świata. Jej reprezentanci zdobyli dotychczas 9 medali: cztery złote, trzy srebrne i dwa brązowe.
MGEL
źródło: BBC