Noworocznie pod gwiazdami na łódzkiej Pietrynie [ZDJĘCIA]

  • Biegająca Polska i Świat

Mróz, lodowaty wiatr i niebo gwiaździste nad nami... jednak tym razem nie gdzieś w dalekich górach, tylko w samym centrum Łodzi. A dokładnie na Piotrkowskiej, prawdopodobnie najsłynniejszym deptaku w Polsce. Pietryna jest cała rozświetlona bożonarodzeniowo-noworocznymi iluminacjami. W pierwszą sobotę stycznia z tej efektownej scenerii skorzystali, już drugi rok z rzędu, łódzcy biegacze. Przebiegli się reprezentacyjną ulicą towarzysko, bez ścigania. Po prostu by się spotkać i życzyć sobie nawzajem szczęśliwego Nowego Roku.

– Na pomysł rok temu wpadłam bardzo szybko – opowiedziała organizatorka wydarzenia, Anna Wypłosz. – Szłam Piotrkowską, świeciły lampki, pomyślałam że warto pod nimi pobiec... W tym roku bieg się trochę rozrósł, wymagał już więcej zachodu organizacyjnego i kilku pozwoleń od władz miasta. Policja zapewniła obstawę i wstrzymanie ruchu na ulicach przecinających łódzki deptak. Osiem stopni poniżej zera to nie taki straszny mróz, nawet przez myśl mi nie przeszło odwołanie biegu z tego powodu – powiedziała Nam Ania.

W porównaniu z zeszłoroczną, trasa uległa niewielkim zmianom i została wydłużona do pełnych 5 km. Start i meta znajdowały się na południowym końcu deptaka, na skrzyżowaniu z ul. Piłsudskiego, a półmetek i nawrotka przy Placu Wolności pod choinką. Uczestnicy zahaczyli także o niektóre z bocznych uliczek, by zobaczyć umieszczone tam iluminacje. Przebiegając przez świetlną bramę na ul. 6 Sierpnia zostali oni skrupulatnie odliczeni. Frekwencja przekroczyła wszelkie oczekiwania – zamiast spodziewanych przez organizatorkę około 80 osób, udział wzięło przeszło 200 dwunogów i kilka psów! Wszyscy mieli jednakowe numery startowe, włącznie z jednym z psiaków – oczywiście 2016 – jednak każdy mógł sobie pokolorować numer według własnego uznania.

Na umiejscowienie tegorocznego początku i końca biegu wpływ miał nie tylko wielki, podświetlony napis „Kocham Łódź”, ale także pomoc udzielona przez biegowo-triathlonowy sklep „Trucht”, położony w pobliżu. Po wszystkim jego załoga zaprosiła wszystkich zmarzniętych uczestników na gorącą herbatę.

W zeszłym roku zobaczyliśmy tę fajną inicjatywę na Piotrkowskiej, a teraz skorzystaliśmy, że mamy nowy lokal w centrum miasta, więc zaproponowaliśmy wszystkim herbatę, by każdy złapał trochę ciepła w ten mróz – powiedział Patryk Józefowicz z „Truchtu”. Tak dużą frekwencją był równie zaskoczony, jak Ania Wypłosz.

Jak wyszłam z domu, to się trochę bałam, że będzie za zimno, ale dałam radę – opowiedziała Kamila Kwiecień – czego się nie robi dla dobrej zabawy! Biegała już wcześniej przy większych mrozach i myśli, że żadna temperatura by jej nie przeszkadzała.

Mróz nie był też straszny da Agnieszki Błażejczyk, która zdecydowała się wziąć udział w Biegu pod Gwiazdami już dwa tygodnie temu, a teraz nie mogła zrezygnować, by nie zawieść organizatorki. Przyjechała z poczucia obowiązku – bała się, że będzie malutka garstka biegaczy, ale to co zobaczyła, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Mroźny wiatr był najgorszy – stwierdziła – ale musiałaby być o wiele większa wichura, by mnie zatrzymać. Agnieszka nie ma jeszcze dosyć mrozu i następnego dnia startuje w łódzkim City Trailu.

Za rok władze miasta obiecały udzielić noworocznemu Biegowi pod Gwiazdami jeszcze większego wsparcia, aby był on jeszcze bardziej profesjonalnie zorganizowany. Dwie rzeczy się jednak z pewnością nie zmienią: będzie świetna zabawa i będzie za darmo.

Kamil Weinberg