Półmaraton Hajnowski Ambasadora: „Wspaniała impreza”


Do Hajnówki wybraliśmy się z Andrzejem na półmaraton po raz pierwszy. Dawniej dość trudno było się załapać na ten kultowy bieg, ale w tym roku zapisy trwały trochę dłużej.

Relacja Jana Nartowskiego, Ambasadora Festiwalu Biegów

Z Warszawy do Hajnówki wyjechaliśmy o 5:20 ran. Na miejsce dotarliśmy trochę przed godz. 9:00. Biuro zawodow urządzone w muszli koncertowej w parku miejskim. Sprawy formalne załatwiliśmy sprawnie, pobraliśmy wypasione pakiety startowe i przed 10:30 byliśmy gotowi do biegu.

Start honorowy odbywał się w Hajnowce przy muszli koncertowej. Najpierw był jednak występ orkiestry strażackiej i popisy cheerliderek, później trochę oficjalnych przemówień władz miasta i sponsorów. Na koniec wystartowaliśmy do krótkiego biegu, który skończył się... po kilkuset metrach przy zaparkowanych autobusach. Nimi zawieziono nas do Białowieży.

Półmaraton Hajnowski to właściwie bieg z Bialowieży do Hajnówki. Trasa dość prosta, asfaltowa z kilkoma niewielkimi podbiegami i zbiegami, właściwie cały czas wiodąca delikatnie pod górę. Właśnie dlatego sam bieg jest dość trudny technicznie.

W Białowieży mieliśmy jeszcze godzinkę do startu. Posnuliśmy się trochę po pięknej widokowo okolicy. Natrafiliśmy sporo znajomych twarzy, była okazja trochę porozmawiać. Pogoda zapowiadała się doskonale, było chłodno, slońce wyglądało zza chmur. Wiało dość chłodno...

O godzinnie 12:00 odegrano sygnał na rogu. Po odliczeniu od 10 – wystartowaliśmy.

Pierwsze 500 metrów biegu to autokarowy parking i mała agrafka z ostrym podbiegiem. Później trasa jest już właściwie prawie prosta.

Zaraz po opuszczeniu Białowieży kolumna biegaczy rozciąga się. Cały czas biegniemy po asfaltowej szosie przy minimalnym ruchu samochodowym. W zalezności od kierunku zakrętu wszyscy przebiegają to na lewą, to na prawą stronę drogi, optymalizując trasę biegu.

Droga jest przeważnie ocieniona, gdyż cały czas prowadzi przez las. Chłodny wiatr przyjemnie smaga ciało, tak, że właściwie nie jestem bardzo spocony.

Biegniemy w małej grupie do 5-8 zawodników, cały czas trzymam się Leszka z Warszawy, Mamy równe tempo, poniżej 5 min./km. Do pierwszego bufetu po 6. kilometrze czas mija błyskawicznie, trochę rozmawiamy, chociaż przy tym tempie rozmowa się rwie. Później już raczej milczymy, koncentrując się na biegu.

Do drugiego bufetu docieramy po 12 km. Trochę się chłodzę wodą ale umiarkowanie, bez polewania się. Łykam żel energetyczny, ktory starcza mi na cały bieg. Właściwie cały czas wyprzedzamy kogoś, biegnąc swoim równym tempem, wciąż poniżej 5 min./km. Teraz grupa biegaczy jest bardzo przerzedzona, w zasięgu wzroku jest tylko kilkanaście osób.

Od 12. kilometra robi się już ciężko, ale cały czas biegniemy swoim tempem. Z wysiłkiem odliczam kolejne kilometry.

Na 18. kiloimetrze ostatni bufet - jest woda izotonik i czekolada. Ja nadal niewiele piję, męczę na raty swój żel, trochę się chłodzę wodą, ale znów umiarkowanie. Do mety jest już naprawdę niedaleko.

Na 19. kilometrze zaczyna się najostrzejszy podbieg - jakieś pół kilometra, które pokonujemy z Leszkiem z wysiłkiem. Zaraz na szczycie jest już tablica z napisem Hajnówka. Kilka zakrętów w mieście i wpadamy na ulicę prowadzącą wokół parku. W środku już widać muszlę koncertową i metę.

Na 500 metrów przed metę ucieka mi Leszek. Nie mam siły go dogonić ale cały czas trzymam swoje tempo. Wyprzedzam kilku biegaczy. Jeszcze tylko ostatnia prosta i wpadam na metę.

Czas - 1:43:40, miejcse - 115/294. Andrzej kończy kilka minut za mną, ocierając się o podium w swojej kategorii wiekowej. Moja kategoria bardzo silnie obsadzona, zajmuję 24/49 miejsce. Na mecie imienny medal, banany, picie i czekolada.

Po biegu prysznic w parku wodnym i prawdziwy obiad z kotletem schabowym w szkole. Przebieramy się w świeże rzeczy i idziemy na dekorację zwycięzców. Później losowanie ciekawych nagrod. Nam szczęście niestety nie sprzyja. O 16 wyjazd na imprezę integracyjną do lasu.

Imprezę oceniam wspaniale, w sumie kameralny bieg, świetna organizacja i atmosfera. Przyzwoity pakiet startowy z koszulką typu polo, trudna technicznie trasa, mnóstwo nagród po biegu i impreza integracyjna na koniec. Wszystko to rekompensuje dość wysoką opłatę startową.

Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegów