Tym razem bez żadnego Polaka w ostatni weekend (8 października) rozegrano w Andorze drugą edycję ekstremalnego ultramaratonu Els 2900. Jego trasa prowadzi przez wszystkie siedem szczytów przekraczających 2900 metrów na terenie tego małego pirenejskiego księstwa i długości 70 kilometrów zbiera aż 6700 metrów przewyższenia. Jest wyjątkowo trudna technicznie i zawiera sporo skalnych odcinków, z czego kilka zabezpieczonych łańcuchami i linami poręczowymi, a także via ferratę. W skład obowiązkowego wyposażenia wchodzą uprząż z lonżami i kask.
Organizatorzy podkreślają, że u uczestników najważniejsze są umiejętności bezpiecznego poruszania się w trudnym górskim terenie. Dlatego ograniczają ich liczbę do około pięćdziesięciu, sprawdzając wcześniej ich sportowe życiorysy i nieraz odmawiając udziału znanym biegaczom. W zeszłym roku więcej pisaliśmy o tym biegu, a nawet wzięliśmy w nim udział (odnośniki poniżej).
Pod nieobecność zeszłorocznej najszybszej trójki mężczyzn (Baska Jokina Lizeagi, Francuza Nicolasa Darmaillacq'a i Anglika Andy'ego Symondsa) wygrał Andorczyk Xavier Teixido Martí-Ventosa, który swoim wynikiem 13 godzin i 49 minut o godzinę poprawił czas poprzedniego zwycięzcy. Xavier znany jest m.in. z dwukrotnego wygrania dystansu Mític (112 km/9700 m+) podczas festiwalu biegów górskich Andorra Ultra Trail w 2014 i 2016 roku.
Zwycięzca prowadził niezagrożony od startu do mety, systematycznie powiększając swoją przewagę. Drugie miejsce zajął Francuz Vivien Reynaud z prawie półtoragodzinną stratą (15h18). Najniższy stopień podium zajął chyba najbardziej utytułowany zawodnik w stawce, Hiszpan Òscar Perez Lopez, który wygrał morderczy alpejski wyścig Tor des Geants (330 km/24000 m+) w 2012 roku, a jego tegoroczną edycję ukończył jako drugi.
Jedyna kobieta, która ukończyła zeszłoroczny Els 2900, Baskijka Sonia Regueiro Rodríguez, teraz ponownie zwyciężyła z czasem 18 godzin i 59 minut, zajmując 14. miejsce w generalce i zdecydowanie (o prawie trzy godziny) poprawiając swój ubiegłoroczny rezultat. Tym razem jednak oprócz niej bieg ukończyła druga z pań, Hiszpanka Cati Lladó Matas (21h26, 23. open).
Ostatnim z tegorocznych finiszerów został Włoch Tommaso de Mottoni (21h15), spokojnie mieszcząc się w 24-godzinnym limicie. Włoskiego napieracza mieliśmy również okazję spotkać na czerwcowym Velebit Ultra Trail w Chorwacji. Tommaso tym razem wreszcie spełnił swoje wielkie marzenie, gdyż rok temu naprawdę niewiele zabrakło mu do ukończenia Els 2900.
Bieg skończyło 24 zawodników z 38, którzy wystartowali. Pełne wyniki można znaleźć TUTAJ. Szczegółowe czasy na poszczególnych punktach pomiarowych - TUTAJ.
Organizatorzy Els 2900 w swoim przesuwaniu granicy między skyrunningiem a wspinaniem nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. W najbliższy weekend, jeśli pogoda pozwoli, rozegrane zostaną pierwsze dwudniowe zawody z nowego cyklu Pirinenc, obejmujące szybką wspinaczkę dowolnie wybraną przez zawodników drogą w górskiej ścianie oraz pokonanie trudnej technicznie grani. Startują dwuosobowe zespoły ze wspinaczkową asekuracją. Matt Lefort i Carles Rossell, jak sami twierdzą, wynajdują w ten sposób nową dyscyplinę sportu. Co będzie dalej? Wkrótce o tym napiszemy.
Kamil Weinberg