W korespondencyjnym pojedynku Karl Egloff vs Kilian Jornet na biegowe rekordy karty rozdaje pogoda. Karl Egloff, który od 2016 r. realizuje projekt „7 summits en velocidad”, czyli 7 szczytów zdobytych szybko, a najlepiej rekordowo szybko, ma już za sobą Aconcaguę, Kilimanjaro i Elbrusa. Na wszystkich trzech szczytach, szwajcarsko-ekwadorski biegacz i wspinacz ustanowił nowe rekordy szybkości. Na Denali jednak nie poszło mu na najlepiej.
Najwyższy szczyt Ameryki Północnej Egloff próbował zdobyć razem ze swoim przyjacielem Nicolasem Mirandą. Niestety od marca żadna ekipa nie weszła na szczyt z powodu fatalnych warunków pogodowych. Okno pogodowe, które postanowił wykorzystać Egloff, trwało zbyt krótko, by zrealizować cel. Mimo burzy śnieżnej i porywistego wiatru, obaj wspinacze wyszli na trasę. Wobec coraz trudniejszych warunków, zdecydowali, że na szczyt pójdzie tylko Egloff.
„Spuściłem głowę, zamknąłem oczy i głową dosłownie próbowałem przebić się przez zimno” - pisał Egloff, gdy temperatura spadła do minus 25 stopni. Wkrótce, zamiast poprawy nastąpiło kolejne pogorszenie pogody. Mimo wszystko, 10 km uparty wspinacz pokonał w czasie 75 minut. Nie był jednak nawet w połowie drogi. Z dalszej wspinaczki, biorąc pod uwagę przygotowania i zaangażowane środki finansowe, zrezygnował niechętnie.
Prognozy pogody pozostały niezmienne. Burze nad Denali, nie ustąpią. „Bezpieczeństwo i rodzina zawsze mają priorytet” - napisał Egloff, który wraz z przyjacielem wrócił już do Anchorage. Zapowiada powrót na Denali i ponowną próbę. Ma na to czas do 2020r. Taką bowiem wyznaczył sobie datę zakończenia całego projektu.
Na razie rekord szybkości na Denali pozostał w rękach Kiliana Jorneta, który w 2014 r. zdobył szczyt w 11 godzin i 46 minut.
Fanpage Karla Egloffa: www.facebook.com/karlegloff
IB