- Dziękujemy za to, że po raz kolejny okazaliście nam zaufanie i wybraliście nasz bieg – mówili przed startem organizatorzy 5. Biegu Walentynkowego w Dąbrowie Górniczej, stowarzyszenie Pogoria Biega. Trudno się im dziwić, bo padł kolejny rekord frekwencji, na starcie stanęło 900 zawodników. I byłoby ich więcej, gdyby nie limit uczestników. Z całym przekonaniem można powiedzieć, że impreza odniosła spory sukces.
Bieg Walentynkowy to wydarzenie, które nie potrzebuje już reklamy. Pojawiają się tu zawodnicy wierni od pierwszej edycji i tacy, których ściągnęły rekomendacje znajomych. Wszyscy są zachwyceni – niezwykłą atmosferą, poziomem rywalizacji i profesjonalną organizacją imprezy. Co roku czeka też inna niespodzianka w pakiecie startowym. Poprzednim razem był to kubek, w tym roku walentynkowa chusta wielofunkcyjna.
Do Dąbrowy tłumnie ściągają też przebierańcy, głównie ci w parach. Po tym, jak bohaterami ubiegłorocznej edycji byli biskup i siostra zakonna, w tym roku wystartowało całkiem sporo „duchowieństwa”. Doliczyliśmy się co najmniej czterech księży i tyluż zakonnic różnych zgromadzeń. Byli też supermani, Mario Bross, przepiękni państwo młodzi, Murzyni, spora grupa klaunów, różne zwierzęta, także bezkręgowe – kraby i owady, żołnierze, potwory i lekarze. Fantazji uczestnikom nie brakowało. Wśród nich pojawił się nawet… biegający biust. Każdą jego połowę stanowiła inna osoba.
Jeśli o parach mowa, to choć dzisiaj w Dąbrowie ścigali się soliści, główną atrakcją imprezy były wyścigi w parach, zarówno w biegu, jak i w nordic walking. Wszystkie zgłoszone pary dostały specjalne czerwone wstążki, którymi należało się związać oraz balony w kształcie serc, by było widać z daleka, że biegnie para.
Tomasz Głuszewski i Emilia Czajka pokonali trasę we dwoje. – Bieg był wymagający. Tylko 5,5 km, ale podbiegi i zbiegi. Było ciężko, ale razem daliśmy radę, zajęliśmy dwudzieste miejsce na trzysta osób startujących. – chwalił się Tomasz. – Raczej nie biegamy razem. Ja na co dzień pracuję ciężko fizycznie, dziewczyna też – przyznał a Emilia potwierdziła: – Ciężko jest razem biegać, bo duża różnica wzrostu powoduje różnicę tempa z względu na długość nóg. Dzisiaj udało się pobiec razem i bardzo dobrze nam się biegło. Jak na bieg w mieście, trasa bardzo fajna. Chyba musimy częściej biegać razem. – Tak, będziemy częściej się wiązać i biegać razem. – deklarował ze śmiechem Tomasz. – A poważnie, linka mogła być trochę dłuższa, ale poza tym organizacyjnie super.
Zachwyceni byli też Artur i Klaudia. – Jesteśmy parą, ale to był nasz pierwszy wspólny bieg. Było… wyczerpująco, ale bardzo fajnie. Czy nas to zmotywuje do wspólnego biegania? To się okaże. Na pewno będziemy razem trenować. A dzisiaj bawiliśmy się świetnie. Trasa zróżnicowana, organizacja bardzo dobra… Same pozytywy!
My też dostrzegamy same pozytywy i choć 5. Bieg Walentynkowy dopiero dobiegł końca, nie możemy się już doczekać kolejnego. Już teraz wiemy, że będzie się cieszył dużym zainteresowaniem. Organizatorzy udowodnili, że sprawdzone recepty są najlepsze i wcale nie trzeba zmieniać co roku trasy i formy zawodów, by mieć aż nadmiar chętnych do startu. A biegacze potrafią docenić to, co dobre.
KM