Skacząc przez siano, brnąc w piasku, pokonując niezliczone zakręty. Uczestnicy Biegu SGGW w Warszawie mogli poczuć się jak w rasowym przełaju, choć impreza była prologiem do dwunastego, na wskroś ulicznego Biegu Ursynowa.
Blisko 230 osób zmierzyło się z 5-kilometrową wymagającą trasą, wijącą się niczym wąż po terenie starego kampusu Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Na nudę nikt nie mógł narzekać, bo cały czas trzeba było pracować na swój wynik. O kryzys było nietrudno.
„Tempomat” z biegów ulicznych kompletnie nie miał tu zastosowania. Dla wielu zresztą był to pierwszy start w przełajach, albo powrót po latach. Nie ma jednak czemu się dziwić. W kalendarzu brakuje imprez o takiej charakterystyce. Co nie znaczy, że nie ma ich całkowicie, nawet w Warszawie.
"Kolega wyrwał i... dobrze zrobił". Ruszyło Grand Prix Żoliborza [ZDJĘCIA]
– Faktycznie typowych biegów przełajowych nie mamy za wiele w naszym kraju, a jak już się odbywają, to bardziej jesienią lub zimą. My oczywiście liczymy, że Bieg SGGW będzie się cieszył rosnącą popularnością. Tu każdy może się poczuć jak uczestnik prawdziwego crossu, takiego, w jakich zmagają się uczestnicy mistrzostw Polski, świata czy Europy. Nie zabrakło podbiegów, zbiegów, wielu zakrętów, ale też różnych urozmaiceń – objasniał maratończyk Jakub Nowak, organizator imprezy.
Najszybciej z dystansem poradził sobie Kamil Szymaniak, który prowadził niemal od samego początku. Na mecie zameldował się po nieco ponad 17 minutach. Co ciekawe, to jego druga wygrana tego zawodnika w weekend; w sobotę triumfował w Biegu Wolskim na dystansie 10 km, z czasem 34:46.
– Pamiętam, że w gimnazjum i liceum często biegałem przełaje. To były mocne biegi. Tu mogło być nawet jeszcze więcej górek (śmiech), ale i tak bieg był męczący. Zakręty zmuszały do zwalniania i przyspieszania; robił się z tego taki interwał. Do tego ten odcinek po piachu… – relacjonował zwycięzca. Zapytany o przebieg rywalizacji odparł, że „nie potrafi się czaić”. – Jak widzę, że nie mam z kim biec, to lecę swoje – dodał.
Wśród pań najlepsza okazała się Marta Jusińska, z rezultatem 20:25. Ona również prowadziła stawkę niemal od pierwszych metrów trasy.
– Przyznam, że biegło się ciężko. W tym roku na trasie były dwie dodatkowe piaskownice i potrafiły one nieźle wyhamować tempo biegu, wybić z rytmu. Cała trasa była wymagająca i mocno zakręcona – dzieliła się wrażeniami Pani Marta, która jako absolwentka SGGW po prostu chciała wygrać. – Czas miał dziś mniejsze znaczenie – zaznaczyła.
– Myślę, że biegi przełajowe to fajny sposób na spędzenie czasu. I jest szansa, że będą one popularniejsze – dodała Marta Jusińska
W ramach Biegu SGGW rozegrano też biegi dla dzieci oraz marsz nordic walking. Wśród kijkarzy wygrali Tomasz Marczak (32:40) i Małgorzata Puszkarska (36:12).
Pełne wyniki imprezy: TUTAJ
RZ