W trupa w Zelowie – 1. Zelowski Szus o Czółenko

  • Biegająca Polska i Świat

Płaska i szybka trasa. Chłodna, dobra do biegania pogoda. Niesamowicie zacięty, rzadko spotykany na tym dystansie pięcioosobowy finisz. Czego chcieć więcej? W pierwszy dzień astronomicznej wiosny na biegowej mapie regionu łódzkiego pojawiła się nowa atestowana dycha – Zelowski Szus o Czółenko.

Popularność biegu najwidoczniej zaskoczyła organizatorów – pracowników Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Zelowie – gdyż duża ilość zawodników postanowiła się zapisać w ostatniej chwili i do biura zawodów w szkolnej sali gimnastycznej ustawiła się kilometrowa kolejka. Zanosiło się na sporą obsuwę czasową, jednak sytuacja została uratowana i start nastąpił tylko z 15-minutowym opóźnieniem. Później było już chyba tylko lepiej...

Najpierw dziewiętnastka młodych sportowców wystartowała w biegu szkół ponadpodstawowych na 1 km. Zwyciężyli w nim Michał Storczyk z LO w Zelowie (3:01.2) i Wiktoria Konieczna z Gimnazjum w Zelowie (3:26.1).

W biegu głównym, po uzupełnieniu listy startowej o wszystkich spóźnialskich, ostatecznie wzięło udział 223 zawodników. Tuż po starcie urwała się kilkuosobowa grupa, z której stopniowo odpadali biegacze nie wytrzymujący tempa. Na końcu pierwszej pięciokilometrowej pętli pozostała najszybsza piątka. Zmierzając razem szalonym tempem do półmetka, przebiegła ona długą aleją prowadzącą pomiędzy dwiema częściami... cmentarza. Powiedzenie „pobiec w trupa” nabrało chyba nowego znaczenia...

Pięciu wspaniałych trzymało się razem i walczyło wspólnie z podmuchami wiatru aż do pół kilometra przed metą. Każdy z nich mógł wygrać, a na kresce różnice sprowadziły się do pojedynczych sekund. Zwyciężył Tomasz Juszczak z Tarnowskich Gór (34:51) przed łodzianinem Maciejem Jagusiakiem (34:53), co można uznać za niespodziankę. Uważani za głównych faworytów bełchatowianin Tomasz Owczarek (34:58) i przedstawiciel gospodarzy Seweryn Pogocki (35:06) musieli się zadowolić 3. i 4. miejscem. Ostatni z dzielnej piątki dobiegł Daniel Matusiak z Łodzi (35:09).

Najszybszą z pań została łodzianka Katarzyna Oleś ze znakomitym czasem 39:21, zdecydowanie wyprzedzając Kingę Jurczyk z Głuchołaz (41:34) i Monikę Szczepaniak z Łasku (44:43).

W rozegranym następnie marszu nordic walking na dystansie 5 km wzięło udział 31 kijkarzy. Wygrali piotrkowianin Jakub Deląg (30:06) i Grażyna Sobańska z Drużbic (36:09). Drugą najszybszą z kobiet była Monika Szczepaniak (36:40), która chwilę wcześniej stanęła na najniższym stopniu podium w biegu!

Pełne wyniki - TUTAJ



Monika Szczepaniak, niedawna zwyciężczyni biegu „Tropem Wilczym” w Łodzi, może uznać ten dzień za szczególnie udany, ponieważ wybiegała życiówkę. Zaledwie kilkunastu sekund do osobistego rekordu zabrakło natomiast drugiej dziś Kindze Jurczyk. Jej życiówka padła przed tygodniem w Chorzowie, na znacznie bardziej pagórkowatej trasie. Mieszkająca obecnie w Łodzi zawodniczka z Głuchołaz ma jednak spore doświadczenie w biegach górskich, co udowodniła niedawno wygrywając mocno pofałdowany Bieg Powstańca w Dobrej, w Parku Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich.

– Bardzo fajna trasa, płaska i z nielicznymi zakrętami – powiedziała zwyciężczyni Kasia Oleś. Przebieganie przez środek cmentarza według niej „dawało do myślenia”, lecz to była już końcówka pętli prowadząca z górki, więc biegło się lekko. Faceci się z nią nie ścigali i biegła cały czas sama.

Mniej zadowolony ze swojego wyniku był Daniel Matusiak z 5. miejsca. – Źle to rozegrałem, nie lubię biegać w grupie, wolałbym pobiec całość równym tempem, nieważne czy z przodu, czy za kimś – powiedział.

W niedzielę tempo było wyjątkowo szarpane, z kilometrami od 3:15 do 3:40. Było to spowodowane silnym wiatrem oraz zmianami na prowadzeniu – tempo nadawała trójka z prowadzącej piątki (w tym sam Daniel), po czym dwaj pozostali rozegrali walkę o zwycięstwo między sobą. – Nauczka na przyszłość – podsumował łódzki zawodnik.

Trzeci dziś Tomek Owczarek chyba najbardziej z całej „wielkiej piątki” napracował się przy nadawaniu tempa. To właśnie przy jego długich zmianach szybkość sięgała 3:15 minut na km. Na mecie przyznał, że odczuwał jeszcze w mięśniach trudy 26-kilometrowego biegu sprzed tygodnia na zakończenie Pucharu Maratonu Łódzkiego. Przypomnijmy, że zajął w nim drugie miejsce, do końca walcząc o zwycięstwo.

Największy czarny koń dzisiejszych zawodów, Maciek Jagusiak (2. miejsce) zupełnie się nie spodziewał takiego czasu i takiego biegu. Jest aktualnie w mocnym treningu bez żadnego odpuszczania. Wiedział, że nikt go nie stawia w roli faworyta i jakich ma zawodników przed sobą. Przez większość dystansu nie dawał zmian na prowadzeniu, bo po prostu nigdy wcześniej nie leciał dychy z taką prędkością – wyszła mu życiówka z ogromnym zapasem. Na końcowym zbiegu postawił wszystko na jedną kartę i wydłużył krok. Walkę na finiszu zapamięta na długo, ponieważ – jak powiedział – wygrał z dużo lepszymi od siebie.

– To był taki mój malutki pomysł – przyznała skromnie główna organizatorka biegu, nauczycielka Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Zelowie Katarzyna Kamińska-Hofman – przyjaciele ze szkoły i nie tylko jednak go podchwycili i wszyscy wspaniale współpracowali przy organizacji. Szkolnej ekipie tym bardziej należą się słowa podziękowania, że nikt poza panią Kasią wcześniej nie wiedział, jak wygląda prowadzenie imprezy biegowej. – Oby się tylko nie zniechęcili na przyszłość – powiedziała. Na specjalne wspomnienie za swoją nieocenioną pomoc zasłużyła również miejscowa drużyna Bieging Team Zelów.

– Zdaję sobie sprawę, że wiele rzeczy jest do poprawki – powiedziała organizatorka – jak np. za rok nie będzie możliwości zgłaszania się w dzień biegu, by uniknąć opóźnień, a także będzie przyśpieszona dekoracja zwycięzców, aby zawodnicy nie musieli zbyt długo czekać. Wyraziła także nadzieję, że dzięki sponsorom (którzy już teraz bardzo pomogli!) w przyszłych edycjach będą możliwe większe nagrody dla najszybszych biegaczy.

Jej wspomniane wcześniejsze doświadczenie przy takich imprezach, lecz na znacznie mniejszą skalę, pochodzi z organizacji w latach 2014-15 Biegu Maleńskiego, związanego ze szkołą podstawową w pobliskiej wsi Malenia, w której uczyła. Pomimo kampanii prowadzonej przez Stowarzyszenie Oświatowe „Mała Szkoła”, decyzją władz szkoła została niestety uznana za „nierentowną” i zamknięta, a jej budynek obecnie stoi pusty.

– Bieg Maleński to było moje dziecko i nie wyobrażałam sobie porzucić tego – powiedziała nauczycielka – i dlatego zorganizowaliśmy teraz Zelowski Szus o Czółenko. Nie wykluczyła, że Bieg Maleński jeszcze wróci do kalendarza lokalnych zawodów. Podobnie jak w Maleni, zelowski bieg to promocja przede wszystkim szkoły, w której poza samą nauką odbywa się dużo ciekawych działań ze strony nauczycieli, skierowanych do młodzieży. Przed dekoracją zwycięzców odbyło się wręczenie nagród uczestnikom kilku uczniowskich konkursów tematycznych.

Sama nazwa imprezy jest zainspirowana włókniarskimi tradycjami Zelowa. Najszybsze trójki kobiet i mężczyzn zostały nagrodzone prawdziwymi drewnianymi czółenkami z odpowiednio złotą, srebrną i brązową nicią.

Patrząc na pozytywną energię i zapał zelowskiej ekipy, pozostaje nam wybaczyć im drobne potknięcia organizacyjne, docenić kawał wykonanej dobrej roboty i kibicować w kolejnych edycjach Szusu o Czółenko!

Kamil Weinberg