Na stadionie Agrykoli rozegrano drugi mityng z cyklu Warsaw Track Cup. Impreza promuje zmagania na bieżni wśród amatorów. Chętnych do smakowania lekkoatletycznej rywalizacji nie brakowało.
We wtorkowy wieczór pogoda dopisała uczestnikom Warsaw Track Cup. Co prawda momentami krople deszczu uderzały o bieżnię, a niebo stawało się groźnie pochmurne, to jednak biegacze nie mogli narzekać na pogodę. Aura była idealna do szybkiego biegania. Było chłodno i dodatkowo wiał lekki wiatr. Warunki były dużo lepsze od tych panujących w brazylijskim Rio.
Zmagania rozgrywane były w biegach na 3000m, 1500m, 800m oraz w sztafecie 4x400m. Mimo okresu urlopowego, w każdej z konkurencji rozegrano po kilka serii. Za kilka dni uczestnicy wtorkowych zmagań będą mogli porówna swoje osiągnięcia z olimpijczykami z Rio.
Z dobrej strony zaprezentowała się juniorka Joanna Trzcińska, która zwyciężyła pewnie swój bieg na dystansie 3000m, z czasem 11:42. Co ciekawe, dla 16-letniej zawodniczki był to pierwszy bieg w karierze na tym dystansie. Jej specjalnością są biegi na dystansie 800m.
- Chciałam tu sprawdzić swoją wytrzymałość. W wakacje jest mało zawodów. Pomyślałem, więc, że start tu będzie dla mnie dobrym treningiem i sprawdzianem. Było to też dla mnie nowe wyzwanie, bo biegam zwykle 800m ( rekord życiowy 2:27.22 – red) – opowiadała na mecie zawodniczka warszawskiej Skry, która pewnie wygrała swój start. – Faktycznie nie miałam żadnego rywala, ale takie starty wzmacniają psychikę. Nie jest łatwo samotnie prowadzić. Jestem zadowolona ze swojego czasu, bo chciałam złamać 12 minut i to się udało. Jak na debiut na 3000 metrów jestem więc zadowolona – oceniła Joanna Trzcińska.
Wśród mężczyzn najsilniejszą serię w biegu na 1500m pewnie zwyciężył Krzysztof Wasiewicz z wynikiem 4:02. Na koniec zmagań zawodnik Kondycji Piaseczno pobiegł na ostatniej zmianie w swojej sztafecie 4x400m, pieczętując wygraną drużyny (czas 3:48).
– Na 1500m chciałem „połamać” 4 minuty, ale nie udało się. Niestety zabrakło rywali, z którymi mógłbym osiągnąć taki wynik. Od początku biegłem sam. Na takim dystansie trudno jest samemu utrzymać wysokie tempo. Trzeba uważać, żeby się nie „zajechać”. Takie trzymanie samotne prowadzenie mogło się skończyć nie wynikiem w okolicach 4 minut, ale rezultatem 4:20. Mój rekord życiowy wynosi 3:58.66, więc mimo wszystko jestem zadowolony. Chociaż nie ukrywam, że czuje niedosyt – powiedział nam Krzysztof Wasiewicz.
Przed nami jeszcze jeden, wrześniowy mityng Warsaw Track Cup (niebawem organizatorzy podadzą dokładny termin zawodów). Aby zostać sklasyfikowanym w cyklu, trzeba wystartować na każdym z trzech dystansów z programu imprezy. Do klasyfikacji generalnej liczy się suma uzyskanych wyników.
RZ