"Chciałyśmy hattricka!" "Bieganie zespołowe wyzwala niesamowite emocje!" Natalia Tomasiak i Iwona Januszyk po triumfie w Pierra Menta
Opublikowane w ndz., 07/07/2019 - 23:29
Sprawdziło się?
Iwona: Uważam, że to było bardzo mądre, bo choć Francuzki odrobiły wtedy do nas około 2 z 10 minut straty, bardzo to zaprocentowało następnego dnia. Wtedy to już my „dokładałyśmy” wszystkim na zbiegach, bo miałyśmy siłę, zachowałyśmy najwięcej świeżości. Momentami miałam odczucie, że jestem na wycieczce w górach! Kiedy używałyśmy nóg i rąk w ogóle się nie męczyłyśmy, mając kontakt ze skałą i bawiąc się wspinaczką. A na takich elementach technicznych najbardziej odchodziłyśmy rywalkom.
Potwierdzę słowa Natalii: najdłuższy i najtrudniejszy etap był dla nas najprzyjemniejszy, zwłaszcza, że jego okrasą był niesamowity Grand Mont, z którego zbiegałyśmy w połowie po śniegu.
A trzeciego dnia można było biec już na luzie... Przed najkrótszym i najbardziej biegowym etapem miałyście przewagę prawie 17 minut nad Harrop i Bonel.
Iwona: Ależ skąd! Wygrałyśmy pierwszy etap, wygrałyśmy drugi, więc... bardzo chciałyśmy być najszybsze także na odcinku trzecim! No to „grzałam” od startu, bo wiedziałam, że dziewczyny będą ostro atakować, zwłaszcza, że bardzo zacięta była rywalizacja o trzecią pozycję. Dobrze ustawiłyśmy się na pierwszym podejściu, potem na zbiegu minęłyśmy na single tracku z 10 par – nie wiem jak nam się to udało! No i potem, wiedząc, że prowadzimy, dowiozłyśmy do mety trzecie zwycięstwo!
A ja myślałem, że komfort psychiczny pozwolił wam pobiec spokojnie, taktycznie, kontrolując sytuację, żeby utrzymać zwycięstwo w całych zawodach.
Iwona: W ogóle o tym nie myślałam. Wiedziałam tylko, że chcemy wygrać trzeci etap, że fajnie byłoby zrobić hat-trick (śmiech)! W naszym biegu w tym dniu nie było nic zachowawczego. W ten za to sposób pobiegły chyba Francuzki, bo one pilnowały tylko drugiej pozycji w klasyfikacji generalnej nie przejmując się walką o miejsce na ostatnim etapie (Harrop i Bonel zajęły w nim 4 lokatę – red.).
Co było najpiękniejsze, co się wam najbardziej podobało na Pierra Menta?
Iwona: Grand Mont! Zdecydowanie Grand Mont! Kawał technicznej grani, 300 metrów w pionie. Do tego niesamowita atmosfera. Równolegle odbywały się dwudniowe zawody dla młodych biegaczy i na trasie kibicowało mnóstwo ludzi. No i muszę powiedzieć jeszcze o jedzeniu. Na punktach miałyśmy dosłownie wszystko! Jesteśmy kilka dobrych godzin po zawodach, a mnie się jeszcze w ogóle nie chce jeść (śmiech).
Natalia: Powtórzę opinię Iwony – najpiękniejszy był, oczywiście, Grand Mont! To miejsce robi zdecydowanie największe wrażenie! Cudna panorama, pięknie było widać Mont Blanc.
A jakie płyną dla was wnioski po sukcesach w Monte Rosa SkyMarathonie i La Pierra Menta, które są zawodami nietypowymi, bo startuje się w nich drużynowo?
Iwona: Ja od dawna bardzo lubię startować w zespole, może dlatego, że w młodości dużo biegałam w sztafecie na przełajach i wspólna praca na zwycięstwo zawsze mnie najbardziej emocjonowała.
Ze skitourów z kolei lubię rywalizację etapową, zawsze z dnia na dzień czuję się w nich coraz lepiej. To jest dla mnie fajna zabawa, rozrywka, odskocznia od codzienności. Ja bardziej celuję w zawody zimowe, nie jestem typową biegaczką, treningi robię w bardzo dużej ilości na podejściach, a nie biegiem, a także na rowerze. Dlatego też chętnie startuję w imprezach, w których można po prostu bawić się sportem.
Natalia: Pierra Menta był moim trzecim w życiu startem w parze, bo w Monte Rosie uczestniczyłam też przed rokiem. Tegoroczne były rzeczywiście bardzo udane i muszę powiedzieć, że emocje w takich zawodach są niesamowite, dużo większe niż w biegach indywidualnych. Pracujesz nie tylko dla siebie, ale także dla drugiej osoby i odwrotnie. Piękne jest to, że wysiłek, a potem radość można z kimś dzielić.
Drugi wniosek jest już bardziej techniczny: muszę bardziej popracować nad odżywianiem się w biegach etapowych, bo z dnia na dzień mój żołądek był coraz mniej szczęśliwy, zwłaszcza na zbiegach (śmiech). Do dopracowania jest także obycie w terenie trudnym technicznie, szczególnie na zbiegach. Trochę za mało w tym roku bywałam w Tatrach. Ale i tak nie było źle! (uśmiech).
Będą następne drużynówki? Skoro tak świetnie idzie, może warto kuć żelazo póki gorące?
Natalia: Jeśli trafią się jakieś kolejne fajne zawody drużynowe – z chęcią wystartuję. 3 lata temu wzięłam się za skyrunning extreme. Cały czas trzymam się dwóch zasad: staram się nie powtarzać startu w tym samym biegu (Monte Rosa była wyjątkiem!) oraz szukam zawodów jak najtrudniejszych technicznie i ciekawych górsko. Jeśli będą takie w parach – z przyjemnością wezmę w nich udział!
Rozmawiał Piotr Falkowski
zdj. facebook: La Pierra Menta EDF été, salomonrunning.pl