Niewielki mityng w podwarszawskim Piasecznie, rozgrywany po raz drugi Memoriał Sławomira Rosłona, wybrała Joanna Jóźwik na powrót do biegania 800 metrów. Piąta zawodniczka igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro nie startowała na swoim koronnym dystansie przez prawie 21 miesięcy!
Joanna Jóźwik najpierw długo leczyła kontuzję kości udowej i mięśnia pośladkowego, a potem do biegania wracała poprzez 400 metrów.
"To będę bardzo nowa ja". Joanna Jóźwik wraca na bieżnię z nowym trenerem w nowym klubie
Ponowny „debiut” na dwa okrążenia okazał się całkiem udany. Asia pobiegła w Piasecznie w czasie 2:03,64 min. O niebo, oczywiście, wolniej, od poziomu, do którego nas przyzwyczaiła (rekord życiowy z Rio to 1:57,37 - red.), ale 28-letnia lekkoatletka promieniała na mecie radością.
Do mikrofonu spikera zawodów powiedziała: „Myślałam, że uzyskam 2:10, a nabiegałam 2:03. Super!”. W rozmowie z nami przyznała, że to była kokieteria, ale rzeczywiście jest bardzo zadowolona z pierwszej „osiemsetki” po długiej przerwie. – Przesadziłam z tym 2:10, ale też nie sądziłam, że osiągnę 2:03. Ostatnie 3 tygodnie na obozie w Zakopanem nie wskazywały, że już jestem gotowa na takie bieganie. Jak jednak widać - jestem! – mówiła uradowana.
Opinię Joanny Jóźwik podziela jej nowy trener Jakub Ogonowski. – Na zgrupowaniu w Tatrach mieliśmy bardzo trudne warunki atmosferyczne i przez to problemy z treningiem. Nie wiedziałem więc, czego się spodziewać w pierwszym starcie. Aśka pobiegła praktycznie sama, a gdyby ktoś ją naciskał, to uzyskałaby tutaj bez problemu 2:02. Jestem więc zadowolony – mówi szkoleniowiec, który od ponad 2 lat prowadzi też Karola Zalewskiego, halowego mistrza świata w sztafecie 4x400 m.
Minimum na mistrzostwa świata, które na przełomie września i października odbędą się w katarskiej Dosze, to 2:00:60. Kiedy mieszkająca w Warszawie zawodniczka AZS AWF Katowice będzie gotowa do biegania na takim poziomie? – Sama chciałabym znać odpowiedź na to pytanie – śmieje się Jóźwikówna. (czytaj dalej)
A trener Joanny Jóźwik dodaje: – W czerwcu mamy zaplanowane starty w memoriałach Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy i Janusza Kusocińskiego w Chorzowie. Jeśli tam Asi uda się osiągnąć jakiś znaczący wynik, to od razu przyjdą zaproszenia na dobre mityngi za granicą i wtedy może na początku lipca uda się będzie można pomyśleć o minimum na mistrzostwa świata – snuje plany Jakub Ogonowski.
Drugim wydarzeniem mityngu memoriałowego w Piasecznie był bieg mężczyzn na 5000 metrów i pojedynek Kamila Jastrzębskiego z Jakubem Nowakiem. Tempo niespodziewanie narzucił Kuba, w połowie dystansu jednak osłabł i już do końca Kamil samotnie walczył z czasem.
Zwycięzca niezbyt był zadowolony z osiągniętego czasu. – 14:32:32 to wynik, powiedzmy, przyzwoity – ocenił Kamil Jastrzębski. – Nie wytrzymałem, niestety, tempa na ostatnich 1500-1600 metrów, sponiewierało mnie dość mocno. Podszedłem do tego startu ambitnie, chciałem osiągnmąć wynik w okolicach 14:10-14:15, a na pewno złamać 14:20. Nie udało się, trzeba dalej trenować I szukać formy startami. Moim głównym celem jest maraton, jesienią w Warszawie lub ewentualnie we Frankfurcie chcę poprawić ubiegłoroczny rekord życiowy 2:19 i to tak tak dość mocno, gdzieś do poziomu 2:14.
– Przygotowania do koronnego dystansu zacznę w połowie lipca, a teraz planuję biegi na 5 i 10 km na ulicy, żeby trochę się rozpędzić i popracować na większym zmęczeniu. Bardzo lubię też góry, na pewno wystartuję pod koniec lipca w mistrzostwach Polski w biegu alpejskim na Górskim Biegu Śnieżnickim w Międzygórzu – zdradził nam swoje plany zawodnik SKB Kraśnik.
Jakub Nowak też jest przede wszystkim maratończykiem, kilka tygodni temu podczas Orlen Warsaw Marathonu wywalczył czwarte miejsce w mistrzostwach Polski (2:13:41). W biegu na 5000 m w Piasecznie zajął drugie miejsce z bardzo niesatysfakcjonującym go wynikiem 14:57:72. (czytaj dalej)
– Otwarcie miałem w 2 minuty i 48 sekund na pierwszym kilometrze, czyli w tempie na mój rekord życiowy 14:02. Powinienem tu zrobić spokojnie 14:20, więc jestem zawiedziony uzyskanym wynikiem. Na ulicy w biegach Konstytucji i SGH pobiegłem dużo szybciej i wiem, że jestem w dobrej formie – ocenił Kuba.
– 2 dni przed biegiem w Piasecznie popełniłem jednak duży błąd: wystartowałem w mocnej obsadzie na 5000 m we Wrocławiu i założyłem tam kolce, po bardzo długim nieużywaniu takich butów. Zrobiłem w nich wcześniej tylko jeden trening. Źle się to skończyło dla moich nóg, musiałem skończyć rywalizację już po 2 kilometrach. Nogi, mówiąc żargonem biegaczy, do wymiany, bo mięśnie łydek miałem tak zbite, że nie byłem w stanie nawet iść! – opowiedział nam.
– Miałem tylko niecałe dwa dni na doprowadzenie ich do jakiegokolwiek stanu używalności. Dziś nie było z nimi już tak źle I nie popełniłem błędu z obuwiem, ale przytkało mnie oddechowo. Szybkość mnie nie zmęczyła, narzuciłem tempo, objąłem prowadzenie, ale patrząc na treningi nie biegłem za szybko. Może mi nie służy tartan, może się trochę od niego już odzwyczaiłem? Ponieważ w Polsce nie ma już więcej takich biegów na stadionie, trzeba będzie zacząć już treningi pod sezon jesienny i najważniejszy mój start tego roku, czyli maraton, raczej gdzieś za granicą. Cel maratoński na ten rok to... minimum na igrzyska w Tokio (wymóg IAAF 2:11:30 - red.) – zdradził nam z uśmiechem Jakub Nowak.
Piotr Falkowski