Koniec kwarantanny Marcina Lewandowskiego. "Motywację mam wciąż ogromną. Szkoda tylko umowy z żoną"

 

Koniec kwarantanny Marcina Lewandowskiego. "Motywację mam wciąż ogromną. Szkoda tylko umowy z żoną"


Opublikowane w pon., 30/03/2020 - 18:42

Jak wyglądał codzienny trening Marcina Lewandowskiego przez 2 tygodnie kwarantanny?

Po pierwsze – biegam codziennie, chociaż kilometraż i intensywność są znacznie mniejsze. Nie rozpędzę się za bardzo, bo bieżnia nie jest sprzętem profesjonalnym, rozwija tempo zaledwie do 4:30 min. na kilometr.

Dla Ciebie to bardziej lekki trucht, luźna przebieżka niż bieganie!

Tempo nie jest oszałamiające, ale też sobie radzę: ustawiam nachylenie bieżni na 10 procent, a biegnąc pod tak wysoką górę po 4:30/km męczę się solidnie, jak na ciężkim treningu tempowym. Na tym polega improwizacja, o której wcześniej mówiłem (śmiech).

A co poza bieganiem?

Sprawność. Robię dużo ćwiczeń stabilizacyjnych, a że dzięki temu zaczęła ze mną ćwiczyć żona, to pracujemy sobie razem. No i tak sobie radzę, staram się wyciągnąć jak najwięcej pozytywów z tej trudnej sytuacji. Nie używam nawet żadnych przyrządów, rozkładam tylko matę na podłodze, a jak potrzebuję obciążenia to biorę córki na barana, jedną z przodu, drugą z tyłu i robię przysiady czy inne ćwiczenia. Robię pompki, brzuszki i core stability, wszystko co możliwe i na co mam ochotę, bawię się tym. Nie robię za to, co jest dość częste ostatnio, żadnych zdjęć czy filmików jak to ja trenuję w domu i nie wrzucam ich do sieci. Nie, nie, zupełnie mnie to nie kręci.

A kontynuujesz trening wysokogórski, który ledwie zacząłeś we Flagstaff i musiałeś przerwać? Adam Kszczot mówił mi, że codziennie korzysta z maseczki hipoksyjnej, imitując dla organizmu warunki panujące na wysokości nawet do 5000 metrów n.p.m.

Hipoksji teraz nie używam. W momencie rozpoczęcia kwarantanny nie miałem w domu namiotu hipoksyjnego, a nie mogłem po niego pojechać. A poza tym, jestem na kwarantannie z rodziną, spędzam czas z żoną i córkami, więc nie chciałem kombinować. Przygotowania do sezonu mocno się zresztą przesunęły, ewentualne starty (jeśli w ogóle będą) zaczną się dużo później, mityngi mogą być najwcześniej w lipcu. Jest więc dużo czasu i teraz trzeba wrócić mocno do treningu ogólnego, wytrzymałościowego.

Hipoksja nie jest mi więc na razie potrzebna, a jeśli za jakiś czas sytuacja wróci choć trochę do normalności, to być może namiot pójdzie w ruch. Na razie dobrze mi robi wydłużenie odpoczynku po sezonie halowym.

Ile czasu dziennie zajmuje Ci trening i aktywność fizyczna?

Powiem szczerze, że niewiele! Ale... czekaj, czekaj, bo akurat podjechała policja, żeby sprawdzić, czy jestem na kwarantannie w domu. Muszę się pokazać. (Marcin Lewandowski do policjantów: Dzień dobry, jestem, jestem! Nie odebrałem telefonu, bo akurat udzielam wywiadu, ale jestem w domu. Dzięki bardzo!) No i po kontroli!

Często miałeś takie inspekcje?

Codziennie, ale, oczywiście, o różnej porze dnia. Rano, wieczorami. Tak to powinno wyglądać i cieszę się, że regularnie sprawdzają obecność w miejscu kwarantanny.

Nie nakryli Cię ani razu na „wychodnym”?

Nie. Nie było takiej możliwości, bo ani razu nie wychodziłem z domu. Ja to traktuję naprawdę bardzo poważnie. A zresztą, mnie się w domu nie nudzi. Trenuję, spędzam czas z rodziną, pracuję w dużym ogrodzie, jest sporo zaległych prac domowych, grillujemy sobie, bawimy się. Nie narzekam na brak zajęcia, nie mam nawet czasu, żeby poleżeć na kanapie i poleniuchować.

A wracając do pytania: trening zajmuje mi zaledwie niecałe półtorej godziny dziennie: biegam około 50 minut, potem trochę ćwiczeń i... tyle!

Zdecydowałeś się na 2 tygodnie odosobnienia razem z rodziną. Część osób na kwarantannie robi to oddzielnie, żeby nie narażać domowników na uciążliwość wynikającą na niemożność wychodzenia z domu. Adam Kszczot powiedział mi nawet pół żartem, że „trzymanie dzieci przez tyle czasu w zamknięciu jest (...) bestialstwem”.

Nawet przez chwilę nie było wątpliwości, czy spędzimy czas kwarantanny razem. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że po moim powrocie z obozu do domu mielibyśmy być osobno. Zdecydowaliśmy z żoną Magdą, że jeśli wracam do domu to spędzamy czas razem. Także właśnie ze względu na dzieci! Dla naszych córek (Mia i Midia mają 6 i 4 lata – red.) to, że tata jest w domu jest największą frajdą i atrakcją. Bardzo się z tego cieszą i nie potrzebują niczego innego! Oczywiście, czasami pytają, kiedy wyjdziemy na spacer albo do babci, ale bez problemu można im wytłumaczyć. Najważniejsze, że ja jestem w domu (uśmiech).

Zakładając, że Mistrzostwa Europy w końcu sierpnia odbędą się, na ile opóźnienie w przygotowaniach i brak warunków do profesjonalnego treningu opóźni dojście do optymalnej formy?

Nie ma możliwości, żebym nawet z opóźnieniem doszedł do formy takiej, jaka miała być na igrzyska i ME. Nie ma obozów, pracy w grupie treningowej, zgrupowania w górach. Życiowej formy w tym sezonie nie będzie na pewno!

Nie oznacza to jednak, że późnym latem czy jesienią będę słaby. Jestem już na takim poziomie wytrenowania i startuję z przygotowaniami z tak wysokiego pułapu, że forma i tak powinna wyjść całkiem fajna. Nie będzie to życiowa dyspozycja, ale jak teraz po kwarantannie wrócę do reżimu treningowego: biegania i dwóch jednostek dziennie, nawet w domu i koło domu, to mogę być całkiem mocny. Bardzo zresztą jestem sam ciekawy, jak to wyjdzie!

Rekordu Polski na 1500 metrów nie należy więc w tym sezonie od Ciebie oczekiwać?

Raczej nie, chociaż... z drugiej strony: kto wie?! Nigdy nie byłem w takiej sytuacji treningowej, to całkowita nowość.

Ciekawy eksperyment w końcówce kariery!

Wielka niewiadoma, uczę się czegoś nowego. To dotyczy zresztą nie tylko mnie, większość sportowców jest w podobnej sytuacji. Jest przedziwna dla całego świata, nawet najbardziej doświadczonych trenerów i zawodników. Sezon – jeśli w ogóle zostanie rozegrany, bo nie ma na to żadnej gwarancji – będzie dziwny, z mnóstwem zaskakujących wyników.

A może nie będzie w ogóle żadnych zawodów i nie ma do czego trenować? Jak by jednak nie było, dla mnie niczego to nie zmienia: zasuwam, trenuję, robię swoje, może nie na pełnych obrotach, ale podtrzymuję formę, bo w przyszłym roku znów będą wyzwania. Bronię tytułu mistrza Europy na 1500 m w hali i to u nas w Toruniu, srebra halowych MŚ na przełożonych z tego roku zawodach w Nankinie, są igrzyska olimpijskie w Tokio i wiele innych imprez.

Widzę, że motywacji Ci nie brakuje.

Absolutnie nie! Rozmawiałem ostatnio po dłuższej przerwie z moim psychologiem Darkiem Nowickim. Kiedy usłyszał jakie jest moje podejście, stwierdził, że jestem typem dla którego im trudniej, tym lepiej! Mnie trudności tylko podkręcają, wyzwania tylko mobilizują do działania. (czytaj dalej) 


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce