Mocno przygodowy Chudy Wawrzyniec Ambasadora [ZDJĘCIA]

 

Mocno przygodowy Chudy Wawrzyniec Ambasadora [ZDJĘCIA]


Opublikowane w pon., 11/08/2014 - 15:43

O swoich pechowych przygodach podczas udziału w Chudym Wawrzyńcu 2014 opowiada Marek Grund - Ambasador PZU Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój.

Zanim ktoś z Was zacznie to czytać, to chciałem tylko powiedzieć że nie chciałem nic pisać, bo bieg okazał się... hmm nawet nie wiem jak to nazwać. Powiem tylko tyle, że ciężko pisać o czymś, co nie wyszło… (ale jak ktoś chce zrzucić 3kg w 13h tutaj znajdzie instrukcje)

Na początek pozbyłem się mapy

…8 sierpnia 2014, Katowice godzina 13 siedzę w macu popijając czekoladowego szejka i przeglądając mapę  punktu zbiórki skąd mieliśmy wyruszyć do Rajczy razem z znajomymi. Zabawnym faktem staje się to, że wyrzucając śmieci w wyrzuciłem także wydrukowaną mapkę, która mnie miała doprowadzić do miejsca zbiórki (o.o) brawo Mareczku. Zadzwoniłem do siostrzyczki, która okazała się pomocna i pokierowała mnie przez telefon na miejsce zbiórki - w sumie łatwo poszło. Wyczekałem na chłopaków i pojechaliśmy.

Na miejscu byliśmy około 17:30. Zajęliśmy miejsca noclegowe w jednej z klas w szkole i pojechaliśmy po pakiety startowe. Masa znajomych twarzy, wymiana zdań na temat zawodów i powrót do bazy noclegowej w Ujsołach. Start zaplanowany jest na 4:00, autobusy na start o 3:00, więc pobudka przewidziana dla mnie na 2:00 - cudownie przecież. Zjadłem swój standardowy posiłek na noc przed startem, zrobiłem miksturę do bukłaka, spakowałem żelki i krówki - stały rytuał. Pogadałem z Arturem i przygotowałem ciuchy na start, zapiąłem numerek startowy,  i nie zostało nic innego jak się położyć. Była około 22:30.

Bezsenna noc

Do 2:00 obracałem się co chwilę na karimacie, bo zasnąć się niestety nie udało. O tej też godzinie zaczęły dzwonnic budziki. Zerwałem się dość żwawo, zjadłem śniadanie i ubrałem się. No i co - gotowy. Poszedłem na autobus. Dojechaliśmy na start i czekałem w amfiteatrze na Karola, bo dogadaliśmy się, że pobiegniemy sobie razem. Znalazł się Karol razem z swoją Justynką, która życzyła nam obu powodzenia. Ustawiliśmy się na starcie. Przybijając jeszcze szybko piątkę Arturowi i Karolowi zaczęliśmy już odliczać 4,3,2,1…

3... 2... 1... Start!

Start na zegarku 4:03 pierwsze kilka km po asfalcie dosyć szybkim tempem aż do Soli a od Soli wbiegamy już na Rachowiec. Lekki podbieg, gdzie delikatnie zwalniamy i potem mocno w dół - ale ostrożnie, bo zbieg jest bardzo stromy po śliskiej trawie. Na końcu zbiegu mijamy pierwszy PK 1:18h.

Potem znów asfaltowy kawałek i z powrotem na górską trasę. Przebiegamy przez Zwardoń, troszkę w górę, troszkę w dół i tak aż do Kikula, gdzieś po drodze mijamy 2PK. Trasa mija - aż miło powiedzieć - DOSKONALE: swobodne rozmowy z Karolem o sprawach życia codziennego, sprawiają że czas biegnie szybko a pokonywana trasa jeszcze szybciej. Przebiegamy przez Mały Przysłop, Wielki Przyszłop i docieramy do Wielkiej Raczy, gdzie w schronisku kupuję 0.5l zimniutkiej Coli. Wypijamy ją z Karolem na pół i biegniemy dalej bez ociągania się.

Mijamy Małą Racze, Jaworzynę  i raz dwa znajdujemy się na 3PK z czasem 4:53h. Na Przełęczy Przegibek w schronisku, gdzie znajduje się punkt żywieniowy, zjadamy po drożdżówce, garści owoców i oblewamy się wodą. Nie uzupełniamy jednak zapasu płynów, gdyż jeszcze mamy ich sporo. Bez ściemy ruszamy dalej na trasę.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce