Runmageddon Hardcore: Nawet kra im nie straszna

 

Runmageddon Hardcore: Nawet kra im nie straszna


Opublikowane w ndz., 30/11/2014 - 19:18

Runmagaddon, czyli piekielnie wymagająca impreza zamarzła w naszym umiarkowanym klimacie. Przeszywające zimno stało się dziś dodatkowym utrudnieniem na torze wypełnionym przeszkodami. Edycja nosząca podtytuł Hardcore była zdecydowanie najtrudniejszą z dotychczasowych rund rozegranych w ramach tego cyklu.

Hardcorowe nowości

Na śmiałków czekał dziś na Służewcu dystans 21 km, na którym rozstawiono ponad 70 przeszkód. Oprócz dobrze znanych utrudnień z poprzednich edycji (Domek, Tarzan, Ściana) nie zabrakło nowości, jak np. zadania: trzeba było zapamiętać ciąg cyfr, przebrnąć przez zawodników futbolu amerykańskiego spod znaku Crusaders Warszawa, pokonać czyhające przed metą rugbystki Legii Warszawa, czy też przebrnąć przez tunele, w tym jeden zalany.

Zawody po raz pierwszy rozgrywano poza hipodromem, bo na znajdującym się obok torze treningowym, a nawet.... okolicznych osiedlach. Na 14. kilometrze znajdował się punkt weryfikacyjny i odżywczy, gdzie można było napić się ciepłej herbaty (w zależności od godziny, gdy dotarło się na miejsce miała ona różną temperaturę) oraz zjeść baton energetyczny.

Okrzyków wydawanych przez biegaczy przy pokonywaniu przeszkód wodnych niestety nie możemy przytoczyć. Czasami tylko wyrywało się komuś kulturalne i mówione z ironią - „Hawaje” lub „Jestem Hardkorem”. W ostatnią niedziele listopada pogoda była bowiem idealna do morsowania. Na wodzie w miejscach, w których nie prowadziła trasa, utrzymywała się kra. Dla niektórych już sama konieczność wejścia do zarzniętego zbiornika wodnego budziła obawy.

Bawełna nie zawsze najlepsza

Ten, kto założył dziś bawełniane wdzianko, mógł mieć problem w trakcie biegu. Mokre rzeczy pod wpływem temperatury i zimnego wiatru zamarzały i tworzył się sztywny pancerz z bluz i koszulek. To samo dotyczyło rękawiczek, które wilgotne nie dawały wielkiej ochrony dla dłoni. Palce u niektórych rąk przypominały sople. Mimo wielu emocji wszyscy walczyli, ochoczo często pomagając sobie przy kolejnych przeszkodach. Nawet osoby, które nie znały się wcześniej dodawały sobie otuchy, wciągały na kolejną przeszkodę lub wyciągały „z basenu”.

Kilka osób niestety nie ukończyło zawodów. Ktoś ubrał się za lekko i za bardzo wychłodził organizm. Inni tym razem przeliczyli się z siłami, jednak nie składają broni.

– Było super, ale moja duma leży w tej chwili na ziemi. Nie udało się do końca pokonać trasy. Jednak sama impreza jest rewelacyjna – opowiadała nam Marta z Warszawy. – Był to mój pierwszy start w tych zawodach, więc nie było tak źle. Biegłam ze swoją grupą i stwierdziłam, że za bardzo ich obciążam. Poświęcali mi za dużo uwagi. Stwierdziłam więc, że dla dobra ich i swojego, lepiej zrezygnować. Zimno było największą trudnością i to mnie przerosło, bo duch jest. Już jestem zapisana na maj. Wtedy muszę dać radę – wskazywała.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce