Maraton w Dębnie inny niż wszystkie. Relacja ze Stolicy Polskiego Maratonu

  • Biegająca Polska i Świat

Za nami 42. Maraton w Dębnie. Liczba porządkowa imprezy jest trochę myląca, bo pierwszy bieg maratoński miał miejsce tutaj już w 1966 roku, co czyni tę imprezę najstarszą w Polsce. A że przez 35 lat bieg w Dębnie posiadał rangę mistrzostw Polski, to zaledwie 14-tysięczne miasto okrzyknięto mianem Stolicy Polskiego Maratonu.

W roku 2015 walkę o najwyższe w Polsce laury przeniesiono jednak na inne biegi. Panowie o tytuł mistrza powalczą 26 kwietnia w Orlen Warsaw Marathonie, a panie już w najbliższy weekend 19 kwietnia podczas DOZ Maratonu Łódzkim z PZU. Pomimo tej zmiany na liście startowej biegu znalazło się 2067 nazwisk. Bieg ukończyło 1820 osób – to druga frekwencja w historii imprezy. Co ich tu przywiodło?

Znów te koszulki...

Tak ogromny bagaż doświadczeń organizatorów musiał pozytywnie odbić się na komforcie obsługi zawodników. I tak też było Informacje dla startujących były jasne i konkretne, biuro funkcjonowało sprawnie. Ponieważ Dębno nie posiada bezpośredniej komunikacji kolejowej z największymi aglomeracjami Polski, uruchomiono specjalny transport autokarowy ze stacji PKP Kostrzyn do biura maratońskiego. Autobus kursował zarówno w sobotę dowożąc zawodników, jak i w niedzielę, umożliwiając im powrót koleją do domów.

Ci którzy dojeżdżali samochodami, mogli liczyć na dobrze zorganizowane parkingi. Służba parkingowa pracowała tu naprawdę na wysokim poziomie, także w niedzielę przed startem, kiedy w krótkim okresie na terenie Dębna pojawiało się bardzo wielu biegaczy. Parkingowi zawsze kierowali zawodników w miejsce, gdzie bezpiecznie mogli pozostawić swój pojazd.

Niestety zawiódł sposób dystrybucji koszulek dołączanych do pakietów startowych. Ostatni zawodnicy, którzy weryfikowali swoją obecność w niedzielę, mogli liczyć już tylko na koszulki w rozmiarze „M” i „S”. Co prawda trykoty bardzo ładne, jednak bawełniane, nie techniczne, jakich można by się spodziewać. Szkoda...

Cel - życiówka i Korona. Ale nie dla wszystkich

Kuluary zawodnicze jak zwykle huczały od powitań starych znajomych biegowych, opowieści o najbliższych planach, ostatnich sukcesach. Ale jakby mocniej niż na innych imprezach. Magia Dębna?

- Temperatura na bieganie maratonu jest dziś bardzo dobra, 12-15 stopni to dla mnie ideał. Mam nadzieję, że takie warunki pomogą mi wywalczyć życiówkę – tak o panującej przed startem pogodzie opowiadał nam Andrzej.

Mariusz z Romanem rozprawiali o Koronie Maratonów Polskich – to wiodący motyw rozmów, które tu zasłyszeliśmy, ale..... - Przyjechaliśmy tu walczyć o Koronę, to drugi po Poznaniu maraton z cyklu. W tym roku na pewno jednak jej nie wywalczymy. Niezrozumiałe jest dla nas jest jak można ustawić było dwa maratony z cyklu w przeciągu tygodnia (Cracovia Maraton startuje już 19 kwietnia – red.) - żałowali.

Byli też tacy, którzy opowiadali o sporze pomiędzy zawodnikami niepełnosprawnymi jeżdżącymi na wózkach, a dyrektorem biegu. W Dębnie nie było bowiem klasyfikacji zawodników niepełnosprawnych. Co więcej, zawodnicy na wózkach, którzy także chcieli ukończyć pięć kluczowych maratonów w Polsce i zdobyć Koronę, nie zostali dopuszczeni do startu. Decyzja dość kontrowersyjna, bo w pozostałych biegach Korony niepełnosprawni startują bez przeszkód.

Trasa w Dębnie wytyczona jest w zdecydowanej większość po asfalcie. Tylko niezbyt długa ulica Baczewskiego pokryta jest tu brukiem. Czy właśnie ona była przyczyną odmowy startu zawodników na wózkach? Oficjalny komunikat głosił, że ze względu na warunki na trasie dopuszczenie zawodników niepełnosprawnych jest niemożliwe. Do poprawy...

Seniorzy trzymają poziom

Trzeba przyznać, że zawody w Dębnie nie są typowym ulicznym maratonem. Rywalizację rozpoczynała mała pętla, wytyczona wśród uliczek miasta otoczonych kamienicami, omijając z lewej strony Plac Konstytucji 3 Maja, gdzie prócz podziwiania pomnika Orła Białego, rodziny zawodników mogły bawić się na rozstawionym tam miasteczku rekreacyjnym. Zawodnicy pojawiali się tam trzy razy w czasie zawodów, by zameldować się w końcu na mecie. Tu też najwięcej było kibiców, którzy mieli najlepsze miejscówki do obserwowania walki na trasie.

Wybiegając za miasto biegacze podążali asfaltową drogą wijącą się wśród pól, wsi ale także lasu, by wracać do Dębna drogą krajową nr 23. Trzeba przyznać, że we wsi Dragomyśl można było liczyć na wspaniały doping strażaków z miejscowej remizy, których syrena sygnałowa wyła pełną mocą witając każdą grupkę zawodników, ale także bardzo wiekowych Pań siedzących na krzesełkach przed domami czy oklaskujących biegaczy z okien. Do zapamiętania.

2:30 to mało

W Dębnie prócz klasyfikacji open, rozgrywano w tym roku Mistrzostwa Gminy Dębno, Mistrzostwa Polski Policjantów, Nauczycieli i Strażaków na dystansie maratońskim. W klasyfikacji open bardzo mocno zaprezentowali się Ukraińcy. Wyprzedzając kilku Kenijczyków zajęli miejsca 2 do 5. Nie do pokonania okazał się jednak najszybszy z czarnoskórych zawodników Kipkorir Kangogo, mijając linię mety w czasie 2:14:28. Wśród Pań triumfowała jego rodaczka, Kenijka Korir Rebecca – 2:44:52.

Polacy? Daleko. Najwyższe, ale dopiero 14. miejsce zajął niezmordowany policjant ze Słupska Paweł Piotraschke - 2:30:56. Pełne wyniki znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.

Jak po wynik, to do Dębna

- Przed startem było bardzo zimno, doskwierał mocno wiatr. W trakcie biegu jednak słońce zaczęło bardzo mocno przygrzewać i choć wiatr nie ustał, zrobiło mi się za ciepło. Mijając kibicującą rodzinę, odrzuciłem do nich długi rękaw - opowiadał Krzysztof.

Agnieszka z Jarkiem relacjonują:- Aga poprawiła dziś swoją życiówkę, jesteśmy bardzo zadowoleni!

Z opowieści obojga wynikało, że ta życiówka to nie był łut szczęścia, ale ciężka praca obojga na treningach, dokładne opracowanie strategii dożywiania na trasie i prowadzenie w odpowiednim tempie Agaty do mety przez Jarka. Fantastyczna biegowa para, reprezentatywna dla imprezy, która znów skupiła wielu amatorów życiówek.

„Izotonik” po biegu

Na mecie wszyscy, którzy ukończyli maraton mogli wreszcie zasłużenie napić się „złocistego płynu”, który - jak twierdzą dietetycy - jest znakomitym izotonikiem, a który w ramach pakietu regeneracyjnego był rozdawany. I chyba nikt nie patrzył krzywym okiem...

Jak będzie za rok? Czy PZLA przywróci temu biegowi znów splendor nadając mu rangę Mistrzostw Polski? Przyjedźcie tu, sprawdźcie, bo to naprawdę nie jest zwykły uliczny maraton – specyficzna atmosfera, szybka trasa, bardzo dobra (choć nie perfekcyjna) organizacja. Tu trzeba wystartować, choć... raczej tylko raz. Tak będzie chyba w moim przypadku.... Czegoś tej imprezie brakuje, co powodowało by chęć powracania tu co rok. A może konkurencja poszła tak bardzo do przodu? Decyzje lekkoatletycznej centrali dają sporo do myślenia...

KSU