Noworoczny Maraton Cyborg to impreza, można rzec, stara. Od dekady odbywa się już w Parku Śląskim, jednak dopiero od 3 lat cieszy się tak ogromną popularnością. Zeszłoroczny bieg przyciągnął ponad 250 osób, dlatego w tym roku zdecydowano się na wcześniejsze zapisy oraz limit 250 osób, który jednak powiększono do 270.
1 stycznia to dzień wyjątkowy. Nowy Rok, dzień wolny od pracy. Dzień, a w zasadzie kilka godzin po zabawie sylwestrowej. Dla cyborgów nie ma rzeczy niemożliwych. Nie zniechęci ich nawet 10-cio stopniowy mróz.
Na miejsce dotarliśmy z 15 minutowym zapasem czasowym. Kolejka do biura zawodów wydawała się jednak być dłuższa. Nie pomyliliśmy się. Tegoroczny cyborg rozpoczął się z 20sto minutowym opóźnieniem. O 12:20 biegacze i kijkarze wyruszyli w trasę. Do pokonania mieli 7, 14, 21 km i maraton. Każdy decydował sam. Był jeden warunek - zmieścić się w limicie czasowym, który organizatorzy wyznaczyli na 6 godzin.
- Grunt to dobrze zacząć rok! No to zaczęłam od połówki a cały dystans kusił, oj kusił, ale misie Haribo zamarzły mi w kieszeni na kamień - śmiała się Pani Mariola Powroźna.
- W Maratonie Cyborga wziąłem udział już po raz drugi. Ponownie wybrałem dystans półmaratonu. Jeszcze kilka lat temu nie posądzałbym siebie o takie rozpoczęcie nowego roku. A teraz? Nie dość, że pobiegłem, to po raz pierwszy w życiu zająłem 3. miejsce w klasyfikacji OPEN. Ciężko o lepsze rozpoczęcie roku. Mam nadzieję, że to będzie dobry prognostyk przed zbliżającym się sezonem - powiedział nam szczęśliwy Marek Bojdoł, który na co dzień oprócz pracy za biurkiem prowadzi także blog "Marek - droga do Tokyo".
Pomimo braku pomiaru czasu i kameralnego charakteru biegu, biegacze lubią tę imprezę. Udział w niej to coś więcej niż sportowa rywalizacja. To przede wszystkim udowodnienie sobie, że mogę wszystko. Pewnie niektórzy dzisiejszym cyborgiem zaliczyli pierwsze postanowienie noworoczne. Nieważne po co, ważne, że się chciało. Podobno jaki Nowy Rok taki cały rok? No więc zobaczymy.
KK