Park Śląski Maraton: Finiszowałeś? Wygrałeś! [ZDJĘCIA]

  • Biegająca Polska i Świat

Maraton w Parku Śląskim zadebiutował 1 czerwca ubiegłego roku pod nazwą Maratonu Wolności. W tym roku odstąpiono od tej nazwy, a impreza pozostała po prostu Chorzów Park Śląski Maratonem. To bardzo trafiona nazwa, bo jego trasa ukazywała Park i jego atrakcje, stając się świetną reklamą i wizytówką tego miejsca.

Było upalnie, ale trudno się spodziewać innej pogody, kiedy organizuje się bieg uliczny w czerwcu. O ile przed rokiem było po prostu ciepło, tym razem było gorąco. Nic dziwnego, że dla większości zawodników sukcesem było samo dotarcie do mety. Na wyniki wielu nie zwracało uwagi, bo z powodu pogody były niezbyt adekwatne do możliwości. Upał pokonał wszystkich. Wystarczy nadmienić, że w pierwszej edycji biegu granicę trzech godzin złamało dziesięciu finiszerów a tym razem udało się to tylko zwycięzcy…

W stosunku do ubiegłego roku zmieniono też trasę… na zdecydowanie trudniejszą. Organizatorzy otwarcie zapowiadali, że to nie jest dobre miejsce do bicia życiowych rekordów. Start przeniesiono w okolice Szybu Prezydent, więc maratończycy pokonywali najpierw kilkanaście kilometrów ulicami Chorzowa a dopiero później wbiegali do Parku Śląskiego na dwie pętle.

Było kilka wymagających podbiegów i dziesiątki kilometrów rozgrzanego asfaltu, bez szansy na ukrycie się w cieniu. Nie wszyscy poradzili sobie z tymi warunkami. Grupa biegaczy zeszła z trasy i, choć nie ukończyli królewskiego dystansu, należą im się brawa za rozsądek i umiejętność słuchania własnego ciała. Mimo upału, obyło się bez uszczerbków na zdrowiu.

Tak maraton oceniał jego zwycięzca, Paweł Kaszuba z Piekar Śląskich: – Trasa bardzo wymagająca, bardzo trudna: upał, liczne podbiegi, mocni zawodnicy… Ale szczęśliwie udało się dotrzeć do mety a przy okazji udało się też wygrać, więc sukces podwójny. Żyję, stoję i z panią rozmawiam... Było super, było dobrze, jestem mega szczęśliwy – cieszył się na mecie

– Pobiegłem 15 minut wolniej niż pięć tygodni temu w Warszawie. Tam skończyłem 2:39:58, ale była dużo łatwiejsza trasa i inne warunki. Tutaj samo dotarcie do mety jest dla mnie wielkim sukcesem. Właściwie od początku nie biegłem na wynik, tylko walczyłem o miejsce, o podium i jak najlepszy wynik. Udało się wygrać. Jestem przeszczęśliwy, bo zostawiłem wspaniałych rywali za sobą – cieszył się Kaszuba.

– Sezon wiosenno-letni już zakończę. Teraz muszę trochę czasu poświęcić rodzinie, bo bieganie wymaga wielu wyrzeczeń: częstych treningów, wyjazdów na starty. Rodzina ze mną wszędzie jeździ, moja kochana żona i córki. Więc teraz muszę troszeczkę czasu im poświęcić. Do startów wrócę we wrześniu – zdradził nam na koniec zwycięzca Park Śląski Maratonu.

Wśród pań triumfowała Patrycja Malorny. W towarzyszącym biegu na dystansie 5 km zwyciężyli Edyta Wilk i Paweł Szymański a w konkurencji nordic walking na tej samej trasie najszybsi byli Stefan Hermasz i niżej podpisana.

Pełne wyniki znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.

Drugą edycję oceniano o wiele lepiej od pierwszej. Chwalono oprawę biegu, dobry wybór miejsca startu, pakiet startowy i medale. Pięknie zorganizowano też strefę mety, gdzie prym w roli komentatora wiódł ultramaratończyk August Jakubik. Niestety, nie obeszło się bez niedociągnięć.

Przede wszystkim problematyczny okazał się transport zawodników autobusami z biura zawodów na start. Ostatni autobus wyjechał za późno z powodu przepełnienia i maratończycy zdążyli dotrzeć na linię startu właściwie tuż przed nim. Uczestnicy „piątki” musieli poczekać na swój start nawet godzinę w upale i żałowali, że nie pomyślano o punkcie z wodą właśnie w tym miejscu. To jednak szczegóły, które można poprawić w kolejnej edycji, na którą oczywiście się wybieramy i serdecznie zapraszamy.

KM