Western States w ogniu krytyki. Nie szanują swojej historii

  • Biegająca Polska i Świat

„Pozwólcie Gordiemu biec” - apelują ultramaratończycy do organizatorów Western States 100, po tym jak okazało się, że Gordy Ainsleigh, pomysłodawca Western States (WS) może nie dostać numeru startowego na ten bieg w 2016 r.

Ainsleigh to legenda WS. W 1974 r. postanowił pokonać 100-milowy szlak wyścigów konnych pieszo i co więcej, udowodnić, że jest to możliwe w ciągu 1 doby. To od tego wydarzenia rozpoczęła się historia tej kultowej imprezy. Ainsleigh, a także Ken Shirk, który powtórzył ten sam wyczyn 2 lata później, aż do 2013r, cieszył się statusem pioniera i automatycznie otrzymywał miejsce na liście startowej.

Pierwsza zmiana nastąpiła w 2013, gdy obecni organizatorzy zaczęli wymagać kwalifikacji także od Ainsleigha. Początkowo musiał się wykazać ukończeniem biegu 50-milowego i bez problemu udawało mu się spełnić wymagania organizatorów. Potem jednak nastąpiły kolejne zmiany. W ramach kwalifikacji należało się wykazać biegiem 100-kilometrowym lub 100-milowym ukończonym w odpowiednim limicie.

Pierwszy zawodnik WS zakwalifikował się do udziału w imprezie w 2015 r., ale nie poszło mu najlepiej. Na starcie stanął z poważną kontuzją i nie ukończył biegu. Potem było jeszcze gorzej. Podjął dwie nieudane próby zakwalifikowania się do WS 2016. Najpierw przekroczył limit czasu podczas Where’s Waldo 100k, a potem stracił przytomność na trasie Javelina Jundred.

Teoretycznie jednak nie wszystko było stracone. W lutym 2016 r. odbywa się bowiem w Teksasie impreza pn. Rocky Raccoon 100. Tyle że, jego ukończenie pozwoliłoby na udział w WS dopiero w 2017 r. I właśnie to oburzyło ultramaratończyków i sympatyków 69-latka.

Elita cyklu Ultra Trail World Tour kwalifikuje się na specjalnych zasadach i ma czas na wykazanie się odpowiednim biegiem aż do kwietnia 2016. Tymczasem człowiek, bez którego nie byłoby WS, nie jest traktowany jak elita i nawet lutowy bieg nie daje mu szans.

Organizatorzy zostali zalani falą krytyki. Niektórzy ultramaratończycy, tacy jak Scott Jurek uważają, że Ainsleigh w ogóle nie powinien się kwalifikować i ze względu na swoją szczególną rolę otrzymać dożywotni numer startowy.

Tego nie udało się uzyskać, ale pod naciskiem środowiska biegaczy organizatorzy ustąpili w kwestii lutowego Rocky Raccoon 100, który obiecali wziąć pod uwagę przy kwalifikacjach.

„W czerwcu będę miał 69 lat. Chrząstka w kolanie zrobiła się już cienka. Jeden staw biodrowy jest już połączony kością przy kości, chociaż na szczęście nie na powierzchni, która jest obciążana biegiem. Prawdopodobnie mam jeszcze od roku do 5 lat czasu, zanim starość spowolni mnie do tego stopnia, że nie będę mógł ukończyć tego wspaniałego biegu, który rozpocząłem”

– napisał na swoim profilu Ainsleigh, który jednocześnie zapowiedział, że gdy już nie będzie mógł biegać i tak chętnie będzie wspierał innych biegaczy na trasie. Podziękował również za silny głos poparcia, który organizatorzy Western States byli zmuszeni wziąć pod uwagę.

Mimo zgody na późniejszą kwalifikację, biegacze nie uważają sprawy za zamkniętej. Jedynie zwolnienie Ainleigha z wymogów organizacyjnych i honorowo nadany numer startowy jest akceptowalnym rozwiązaniem sprawy.

IB


Partnerzy

Partner Festiwal Biegowy