Bartosz Saliński: warto przyjechać do Piwnicznej w liczniejszym gronie, rodziny lub znajomych
Opublikowane w śr., 15/05/2024 - 22:24
- Nie jestem przekonany, czy mogę powiedzieć, że świadomie wybrałem bieganie - mówi nam Bartosz Saliński, Ambasador Festiwalu Biegowego, wspominając swe początki. - Przez długi czas oddawałem się kolarstwu i ogólnie - jeździe na rowerze. Zimą 2017 roku zacząłem uczęszczać na zajęcia indor cycling. Tego rodzaju zajęcia są najefektywniejsze gdy kontroluje się tętno. Aby trenować bardziej świadomie, postanowiłem zakupić zegarek sportowy. Zegarek spełniał moje oczekiwania, jednak odrobinę irytowała mnie ciągła informacja, że aby określić stan mojej sprawności fizycznej powinienem zarejestrować trzy biegi na świeżym powietrzu. Wybiegłem więc raz na kilkanaście minut.
Po tym biegu zauważyłem, że za kilka dni odbywa się Bieg Korfantego w Katowicach na 10 km. Byłem przerażony, bo całe życie moje bieganie ograniczało się do biegania za piłką w różnych dyscyplinach sportowych. Ale zaryzykowałem i zapisałem się. Przebiegłem, dałem radę. Później trafiłem na Parkrun, też przebiegłem.
Po kilku miesiącach pokonałem półmaraton, po pół roku maraton, po roku pierwsze górskie ultra, a po 1,5 roku ukończyłem swoją pierwszą setkę na Festiwalu Biegowym w 2019 roku. Sam nie wiem kiedy to się stało, że obecnie dużo więcej czasu poświęcam na bieganie niż inne aktywności. Jednak zamiłowanie do kolarstwa także gdzieś tam pozostało.
Podczas Festiwalu Biegowego w Piwnicznej-Zdroju w 2023 roku, Bartosz Saliński brał udział w czterech biegach. - Pierwszego dnia, zaraz po przyjeździe, wystartowałem w biegu na milę. Po niedługiej przerwie stałem już na starcie Biegu 7 Dolin, na pełnym dystansie 100 kilometrów. A niedzielę okrasiłem biegiem górskim (przez Kicarz) na dystansie 11 kilometrów oraz biegiem Przebierańców.
- Każdy z wybranych dystansów był inny i każdy miał w sobie coś co do niego przyciągało. Po kilku latach udało mi się wrócić na trasę 100 kilometrów, którą miałem okazję już biec w 2019 roku, tylko, że w drugą stronę. Fantastyczne uczucie, gdy kończąc bieg, na ostatnich kilometrach, słyszy się atmosferę miasteczka biegowego. Daje to niesamowitego kopa. Podobnie w biegu górskim przez Kicarz, który w ubiegłym roku był trochę zamglony. Też było czuć tę unoszącą się atmosferę.
Trasy w okolicach Piwnicznej zdaniem Bartosza Salińskiego są bardzo biegalne, co mocno zachęca do udziału. - W końcu sam na sobie to przetestowałem i to właśnie w tych górach ukończyłem swój pierwszy bieg na 100 kilometrów. Starty w 2023 roku traktowałem bardziej sentymentalnie, bo w wielu przypadkach był to powrót do biegów, w których po części, brałem już udział - mówi.
- Wcześniej, przez trzy lata z rzędu, kończyłem rywalizację Iron Run i po takim corocznym maratonie biegowym postanowiłem w 2023 roku pokonać kilometry Festiwalu Biegowego na pełnym luzie i bez presji na wynik. Najbardziej odczułem to podczas biegu na milę, gdzie zawsze podczas rywalizacji Iron’a musiałem się zmieścić w 7 minutach. Tym razem mogłem pokonać ten bieg jako rozgrzewkę przed sobotnią setką.
Bieg 7 Dolin też traktowałem niespiesznie, ponieważ zależało mi na tym aby pokonać dystans bez kryzysów. Tak też się udało. Co prawda, wydaje mi się, że podczas pierwszego podejścia na Eliaszówkę mogłem być przez chwilę nawet ostatni, ale nie mąciło to ani frajdy z uczestnictwa, ani niechęci dalszego pokonywania kilometrów. A przecież było ich jeszcze dużo! Z biegiem kilometrów mijałem się z kolejnymi biegaczami, z jednymi zamieniłem kilka zdań, z innymi więcej.
Niektórzy też nie byli skorzy do rozmów lub ja „nie zaczepiałem". Najtrudniejszym fragmentem był dla mnie odcinek w Szczawniku, gdzie pamiętałem stok, którym zbiegałem w 2019 roku i liczyłem, że będziemy nim podchodzić do góry w stronę Wierchomli. Niestety, nie sprawdziłem dokładnie trasy przed biegiem, więc zaskoczyłem się, że musieliśmy dalej biec w dół asfaltem. Choć i w tym znalazłem pozytyw, że podejście w stronę Wierchomli i dalszego zbiegu stokiem było mniej strome niż się spodziewałem. Reszta trasy także przeminęła bardzo przyjemnie.
- No może jeszcze przyznam, że bardzo trudno było wyjść z punktu żywieniowego pod Hotelem Wierchomla. Tak tam było smacznie, że ciężko było ruszyć w dalszą trasę - śmieje się Ambasador.
A jak wspomina Bieg Przebierańców i górskie 11 kilometrów? - W niedzielnym biegu przebierańców absolutnie nie chodzi o wynik. Natomiast w biegu przez Kicarz na 11 km w końcu mogłem pobiec tak żeby „puścić” nogi. Co prawda, zanim nogi się rozkręciły po sobotniej setce, byłem już prawie na szczycie podejścia. Później nie musiałem już kalkulować i mogłem żwawiej poruszać się na zbiegach, co w efekcie dało mi zadowalający wynik na mecie.
Czy Bartosz Saliński poleciliby innym udział w Festiwalu Biegowym? - Osobiście staram się zachęcać do udziału w festiwalu. Jest świetna atmosfera biegowego święta. Można poznać wielu ludzi, można zatracić się w bogatym expo, po prostu kibicować lub, co najważniejsze, biegać. Co także istotne, podczas jednego weekendu, można wziąć udział nawet w kilku przeróżnych biegach. Trasy są szybkie dla zawodników doświadczonych, a dla osób zaczynających biegać są całkiem „biegalne”.
Każdy znajdzie tutaj dystans dla siebie. Od biegów krótkich do długich. Dlatego też warto przyjechać do Piwnicznej w liczniejszym gronie, rodzinnie lub znajomych. Każdy znajdzie coś dla siebie. Później, przez bardzo długi czas, uczestnicy festiwalu mogą opowiadać o swoich doświadczeniach z poszczególnych biegów.
- Plany na tegoroczny festiwal wyklarują się z czasem i bliżej festiwalu - odpowiada, pytany o 15. Festiwal Biegowy. - Najbliżej chyba mi do startu w nowym, Górskim Koral Maratonie. Połączenie kilku fragmentów tras, które znam z poprzednich biegów, ale w takiej konfiguracji w jakiej jeszcze nie biegłem łącznie. Dlatego chyba do tego dystansu jest mi najbliżej.
Prawdopodobnie na dokładkę dojdzie jeszcze jeden lub dwa krótkie biegi. Ale chyba w tym roku będę chciał więcej czasu spędzić w miasteczku festiwalowym. Dlatego wyjątkowo prawdopodobnie nie zdecyduje się na żaden z najdłuższych dystansów.
W kwestii przygotowania do biegów w Piwnicznej Bartosz Saliński jest przedstawicielem „szkoły” trenowania przez startowanie. Bo startuje w wielu imprezach biegowych. Asfaltowych, górskich, krótkich, długich. Część z tych biegów ma charakter wybiegań na zawodach, gdzie można poczuć atmosferę biegów ale też nie przeciążać organizmu. - W okresie, którym przez dłuższy czas nie ma zawodów biegowych uczęszczam na treningi grupy biegowej przy Stadionie Śląskim. Treningi w grupie także działają dla mnie mobilizująco i wpływają korzystnie na budowanie formy biegowej. Generalnie, w trakcie roku, w różnych konfiguracjach stosuję wybiegania, interwały, podbiegi, siłę biegową czy starty. Oczywiście wszystko przeplatane odpowiednią dawką odpoczynku i regeneracji.
- Od momentu, gdy zaprzyjaźniłem się z bieganiem, startuję w wielu imprezach biegowych. Tych większych ale także tych mniejszych. Każde zawody mają swój klimat. W biegach górskich najbardziej cenię sobie widoki, zwłaszcza kiedy są mniej techniczne fragmenty biegu i można spokojnie podnieść głowę. Jednak chyba najmocniej utkwiła mi w pamięci ulewa i burza, jaka mnie złapała na Wołowcu podczas biegu TatraFest w 2022 roku.
Podczas pamiętnej edycji bieg został przerwany właśnie ze względu na burzę. Tylko, że bieg został przerwany, gdy w górach już wyszło słońce, a burza przemieściła się do Zakopanego. Jednak dobrze pamiętam zbieg, tam, gdzie normalnie powinna być ścieżka. Wtedy biegłem w strumieniu, a wodę miałem do połowy łydki. Z biegów płaskich co roku najwięcej pozytywnych wspomnień mam z biegu Wings For Life, w którym startuję od początku, gdy tylko zacząłem biegać. (tk) Fot. Bartosz Saliński