Gdy emocje już opadną, jak po wielkiej bitwie kurz...

 

Gdy emocje już opadną, jak po wielkiej bitwie kurz...


Opublikowane w śr., 01/12/2021 - 23:34

Nie wszystkim mówiłem że biegnę IRON RUN Po raz pierwszy nie wiedziałem czy ukończę ten bieg. I czy skończę go w limicie. Więccel był jeden - powalczyć do końca W statystykach Garmina zobaczyłem swoje przebiegnięte kilometry za całe lato. Średnio to wyszło 37 km na tydzień. Śmieszne przygotowania do Iron Run, co nie?

Biegowa etapówka.

W ciągu trzech dni startowaliśmy w biegach górskich i ulicznych, na długim, krótkim i średnim dystansie. Kto nie zmieści się w limitach czasowych, odpada z dalszej rywalizacji. Cały czas trzymałem to w głowie. Nie przesadzić na początku. Nie szarpać tempa. Biec "na hamulcu". Oszczędzać siły.

W trzy dni zaliczone 9 biegów – czasem przerwa między startami była symboliczna. Są to w stanie wytrzymać tylko najtwardsi z najtwardszych. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by wszyscy w komplecie ukończyli te zmagania. Grupa wykrusza się z dnia na dzień, bo to niemal walka na śmierć i życie. Nie wiem ile wystartowało, ale na liście startowej były 94 osoby. Ukończyło 61.

W piątek 10 września mieliśmy do pokonania teoretycznie przynajmniej najłatwiejsze z dystansów. O 17:50 start w Biegu na 1 Milę. Rozgrzewkowo 00:05:41. O 18:50 bieg na 15 km 01:03:42. A na zakończenie, o 22:20 Bieg Nocny na 7 km 00:31:32. Nie miałem ja powodzenia z noclegiem. Od miasteczka biegowego do mieszkania tuptałem ok 6 km i godzinę czasu. Tą cenną godzinę co można byłoby wykorzystać na odpoczynek. A tak to mniej niż 3 godziny snu i..

Sobota – 11 września

5:30 Ultramaraton na dystansie 61 km (+/-2533m) 11:01:31 W porównaniu do poprzednich edycij Festiwal Biegowy trochę zmieniona trasa i zmieniony kierunek biegu. Niby przewyższenie te same, ale teraz bardziej strome zbiegi i dłuższe trudniejsze podbiegi. Naprawdę wymagająca technicznie trasa Ale widoki miałem fajne. Było co pooglądać

21:55 Nocny Bieg na 5 km.  Trochę nerwów było na te dwa małe biegi, bo słyszałem od doświadczonych kolegów że po górach ktoś odpada, że wieczorem po prostu już nie chce się biec. Ale poszło spokojnie, z zachowaniem sił na kolejny dzień. Mniej niż 4 godziny snu i..

Niedziela – 12 września

7:30 Koral Maraton 04:51:18. Tu już nie było tak pięknie. Założenie tempa po 6:00/km albo wolniej na początku sprawdzało się. Ale tak na 15 czy 20 km żołądek przestał współpracować Wymiotywałem. Próbowałem na siłę trochę jeść. Słabo. Słońce grzało jak na patelni. Głowa zaczyna coś kalkulować i wyliczać. Oby dobiec do 30 km, a dalej dojdę na pieszo. Nie, trzeba do 32 chociażby. A jaki limit? 5,5 godziny czy jednak 5? Nie zdążę. Muszę truchtać. Co 2,5 km woda, izo. Znowu żołądek, muszę zwalniać, stawać. Gąbka z wodą na głowę, na twarz. Pomaga niewiele.

Maraton powyżej 4 godzin to już męczarnia. Nie poddam się. Nie po to zaczynałem, żeby teraz odpuszczać. 9 minut przed limitem. Meta 13:15. No i jeszcze Bieg na Górę Kicarz 2,3 km (+310m) 00:37:53 No tu też nie wiadomo było na co czekać. Znaczy wiadomo tylko jedno - będzie bolało. Nie było już mowy o bieganiu. Tylko by wejść na ten ostatni szczyt Pod górę. Na zmęczonych nogach. Z ostatnich sił. Zrobione!

14:30 Bieg 800 m 00:04:06 No tu bez ścigania. Na zaliczenie. Honorowe kółko, truchcikiem dookoła miasteczka biegowego. Wszyscy witają IronRunnersów. Bawimy się, chwytamy endorfiny z tej atmosfery, od tych wszystkich ludzi, kibiców, znajomych, rodzin, wolontariuszy, organizatorów. Cała uwaga przykuta do nas. "Biegaczy z żelaza" ukończyli swój bieg. Wszyscy biją brawa Chwile są nie do zapomnienia. Dla takich momentów warto żyć!

12. Festiwal Biegowy w Piwnicznej-Zdroju: nie ma rzeczy niemożliwych. Są tylko mniej lub bardziej prawdopodobne. (Viktor Volkov)

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce