Ewelina Smoła: "Bieg po marzenie"

 

Ewelina Smoła: "Bieg po marzenie"


Opublikowane w wt., 18/11/2014 - 15:06

Praca nagrodzona w konkursie „Mój Bieg. Mój Festiwal 2014”

Wakacje to upragnione i wyczekiwane chwile. Niestety, tego roczne miałam spędzić w domu, opiekując się młodszym bratem. Postanowiłam zorganizować sobie jakoś wolny czas. Najwięcej chwil spędzałam w towarzystwie przyjaciółki i koleżanek. Chodziłyśmy do kina, na basen, na lody, grałyśmy na komputerze oraz włóczyłyśmy się po mieście. Lipiec upłynął mi bardzo szybko. Pocieszałam się myślą, ze przede mną jeszcze jeden, długi miesiąc beztroskiego lenistwa.

Było to na początku sierpnia. Spacerując po uliczkach miasta, zauważyłam, że na tablicy z ogłoszeniami wywieszony jest ogromny kolorowy plakat. Moja ciekawość wzięła górę, więc podeszłam do niego bliżej. Z jego treści wynikało, że zachęca on do wzięcia udziału w maratonie. Pomyślałam, że to świetna okazja, by porzucić  leniwe życie i wziąć się w garść. W końcu nie mogę spędzić wakacji przed komputerem lub z nosem wlepionym w telewizor. Trzeba wykorzystać ten czas do zrobienia czegoś pożytecznego, a przy okazji zadbać o swoje zdrowie!

Gdy wróciłam do domu, prześledziłam w Internecie strony zachęcające do biegania, przeczytałam mnóstwo fachowych porad trenerów i ochoczo przystąpiłam do układania planu treningów na trzy tygodnie. Przecież maraton już za miesiąc, trzeba dobrze wykorzystać ten czas - pomyślałam. Postanowiłam, że będę biegać codziennie. Zacznę od krótszych dystansów, z czasem będę je zwiększać. Kładąc się do łóżka tego dnia, rozmyślałam, jak będzie wyglądał mój pierwszy trening. Z przejęcia nie mogłam zasnąć, nawet szklanka ciepłego mleka nie pomogła.

Następnego dnia wstałam o siódmej rano, przebrałam się w strój sportowy i mimo złej pogody - w ten sierpniowy wtorek lało jak z cebra - wybiegłam z domu na pierwszą zaplanowaną trasę. W pobliżu mojego domu rośnie las i to właśnie tam postanowiłam trenować. Nie przebiegłam nawet połowy dystansu, a mimo to byłam wyczerpana. Postanowiłam, że się nie poddam, więc chwilę odpoczęłam i pobiegłam dalej. Nazajutrz nie mogłam podnieść się z łóżka, bo bardzo bolały mnie mięśnie. Moi rodzice dodali mi otuchy i pocieszyli, że to normalne.

Pierwszy tydzień treningów był bardzo ciężki. Mój zapał ostygł. Nie miałam już sił! Postanowiłam trochę odpocząć, więc nie zastanawiając się, wsiadłam na rower i pojechałam do mojej najlepszej przyjaciółki, Anety.

Gdy dotarłam na miejsce, przyjaciółka gorąco mnie przywitała i weszliśmy do jej mieszkania. Bardzo długo rozmawiałyśmy – w końcu nie przez przypadek nazywają nas „papużki nierozłączki”. Mama Anety poczęstowała mnie pyszną szarlotką, a Aneta zaproponowała oglądanie zdjęć. Wyciągnęła swój rodzinny album ze zdjęciami. Było w nim mnóstwo fotografii: takich starych, poszarzałych i nowszych, kolorowych. Moją uwagę szczególnie przykuło zdjęcie pewniej kobiety w sportowym stroju, przebiegającej z podniesionymi rękami przez linię mety. Koleżanka wyjaśniła mi, że to jej ciocia, która w zeszłym roku startowała w Festiwalu Biegowym w Krynicy i mimo męczących przygotowań, nie poddawała się. Ostatecznie stanęła na podium swojego biegu, zdobyła brązowy medal.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce