Europe's Toppest Models – rozmawiamy z naszymi uczestnikami Europe's Toughest Mudder. "Polscy organizatorzy powinni się uczyć od takich biegów"

 

Europe's Toppest Models – rozmawiamy z naszymi uczestnikami Europe's Toughest Mudder. "Polscy organizatorzy powinni się uczyć od takich biegów"


Opublikowane w pt., 09/06/2017 - 10:05

– Jesteście Europe's Toppest Models! – nie mogłem się powstrzymać przed skomentowaniem zdjęcia wielkiej czwórki po tych wyjątkowych zawodach. Kiedy u nas jeszcze nie opadł bitewny pył po majówce z Runmageddonem i totalnym świniobiciu na dystansie Ultra, czworo Polaków 13 maja bez większego rozgłosu wzięło udział w biegu przeszkodowym Europe's Toughest Mudder w angielskim Grantham. Dwójka z nich miała jeszcze w nogach i rękach wspomnianą myślenicką rzeźnię. A wyzwanie, któremu właśnie podołali, być może było jeszcze cięższe. Nie pojechali tam na wycieczkę, lecz walczyć o czołowe miejsca.

Pomysł na imprezy z serii Tough Mudder pochodzi od dwóch Brytyjczyków zamieszkałych w USA, i tam też ich historia rozpoczęła się w 2010 roku. Od bieżącego roku rozgrywane są zawody w formule Toughest Mudder – ośmiogodzinny bieg od północy do ósmej rano po pięciomilowej (8 km) pętli najeżonej przeszkodami, z których większość zawiera zimną wodę.

A nasi bohaterowie to Magdalena „Madzialena” Szulc,Michał „Vasyl” Wasielewski, Adrian Piórkowski i Daniel Burdzy z drużyny Koniuchy OCR, którzy wystartowali w angielskiej edycji. Zajęli następujące miejsca: 

Magda - 47. open, 7. open kobiet, 2. w kategorii wiekowej
Adrian - 16. open, 7. w kat.
Michał 30. open; 3. w kat. 
Daniel 61. open, 12. w kat.

Udział wzięło 906 zawodników. 

Cała czwórka zgodziła się przybliżyć nam nieco swoją wielką przygodę.

Co Was skłoniło, żeby się wybrać właśnie tam?

Michał Wasielewski: Bo lubimy uprawiać sport w niestandardowy sposób. Rywalizowaliśmy już z najlepszymi w Europie i na świecie. Na Mistrzostwach Świata w Kanadzie reprezentowaliśmy Polskę razem z innymi biegaczami i zdaliśmy sobie sprawę, że uporem i determinacją w dążeniu do celu można osiągnąć wszystko. Nie ustajemy w przesuwaniu granic swoich możliwości. A sukcesy drużynowe i obserwacja indywidualnego rozwoju członków naszego końskiego stada dają kopa do działania. Mamy w głowach pewien szalony plan, ale o tym za chwilę, a start w European Toughest Mudder był do niego wstępem.

Udział w tego typu biegach pozwala zapisać się Koniuchom w historii biegów OCR.

Adrian Piórkowski: Kiedy byłem na Mistrzostwach Świata w Kanadzie zobaczyłem u Ryana Atkinsa i kilku innych topowych zawodników logo World's Toughest Muddera. Zainteresowałem się tym tematem dlatego, że niezależnie od tego czy będę 1. czy 71. chce rywalizować z najlepszymi na świecie.

Magdalena Szulc: Dlaczego TM? I to akurat nocny? Ośmiogodzinny? Całe życie trzeba podnosić sobie poprzeczkę, wyznaczać nowe granice. Do tej pory nie biegałam dystansów ultra, a już na pewno nie ultra z przeszkodami... (śmiech) Udało się przesunąć kolejną granicę, a w listopadzie tego roku podejmę kolejne wyzwanie – 3 razy trudniejsze! (śmiech)

Daniel Burdzy: Dla mnie tegoroczny Europe’s Toughest Mudder to przede wszystkim cenne doświadczenie i niezwykle pouczająca próba siły charakteru. Bardzo wymagająca trasa, różnorodne przeszkody, no i bieg nocny w naprawdę trudnych warunkach atmosferycznych stworzyły wydarzenie na poziomie światowej klasy.

Dżentelmeni nie mówią o pieniądzach, więc nie pytam o szczegóły, ale powiedzcie tak ogólnie do wiadomości organizujących sobie podobne wyjazdy – czy mieliście sponsorów?

Michał: Wiadomo nie od dziś, że każdy sport kosztuje, więc przy aktywnym uczestnictwie w rodzimych biegach OCR nie byłoby nas stać na 100% sfinansowanie wyjazdu na ETM. Sponsorem, który opłacił zakwaterowanie i transport po Anglii, a także nas wyżywił, była firma Innolight. W przypadku ETM sponsor co ważniejsze okazał się przyjacielem, i tu ogromne podziękowania dla Bartosza Gesnera za każdą podaną ciepłą herbatę, ciepły koc do ogrzania i ogromne wsparcie psychiczne.

Adrian: Wyjazd na taką imprezę to jednak bardzo duży wydatek na jedną osobę, bo ponad 2 tys. złotych. Jak wspomniał Vasyl, pomogła nam nasza krajowa firma Innolight Polska. Jest to producent własnych technologii oświetlenia wewnętrznego, źródeł światła oraz opraw zewnętrznych i architektonicznych. Wpisowe i samolot opłaciliśmy sobie sami, sponsor zadbał o nasze zakwaterowanie, jedzenie i transport na terenie UK. Zadbał również o tzw. „support crew” podczas biegu. Z przymrużeniem oka…. uratował nam życie! (śmiech)

Opowiedzcie coś więcej, jak dla Was osobiście przebiegało te 8 godzin...

Magda: Cóż ja mogę powiedzieć? Zimno, zimno, zimno i jeszcze raz zimno. Chyba to najbardziej pamiętam z całego biegu. Jeszcze tuż przed startem bałam sie dystansu, bałam się czasu, który trzeba spędzić na trasie, bałam się trudnych technicznie do pokonania przeszkód. Ale to wszytko okazało się niczym. To zimno człowiek z tego biegu zapamiętał najbardziej. W pewnym momencie czułam, że już mnie odcina. Hipotermia dała się mocno we znaki. Gdyby nie pianka triathlonowa, nie sądzę bym ukończyła ten bieg.

Michał: Cała formuła biegu była dla mnie nowa i ciekawa. Pierwsze dwa okrążenia dla uśpienia naszej czujności przebiegały niemal bez przeszkód – i to dosłownie! Po drugim kółku organizator otwierał kolejne przeszkody. Stąd do 10. mili liczyłem na pokonanie nawet ośmiu 5-milowych okrążeń. Potem zaczęły się schody… temperatura spadała, zaczął padać deszcz a większość pojawiających się przeszkód miała zimny i mokry charakter. Po kolejnych zanurzeniach w lodowatej wodzie ciało coraz szybciej traciło temperaturę. Po każdym 5-milowym okrążeniu docieraliśmy do upragnionego pit-stopu, gdzie można było się ogrzać i osuszyć, zregenerować siły. Do czwartego okrążenia pozostawałem drugi w swojej kategorii wiekowej ze znaczną stratą trzeciego. W tym czasie część zawodników decydowała się na ubranie pianek triathlonowych – ja się nie zdecydowałem, może mój błąd. Z każdym kolejnym okrążeniem wzrastała ilość przeszkód, których nie pokonywało się samemu – Toughest Mudder potwierdził moją dewizę – „samo się nie zrobi, ale nie zawsze wszystko zrobisz samemu”! Przeszkodowym Braciom się pomaga, a czasem korzysta z ich pomocy!

Wzrastała też świadomość następujących po sobie przeszkód lodowych. Była to walka z samym sobą – czy dam radę to jeszcze raz przeżyć? Traciłem coraz więcej ciepła, a z nim przewagę. Coraz więcej zawodników rezygnowało, ja dałem z siebie wszystko! W 8 godzin nocnego biegu z przeszkodami pokonałem 48 km plus karne rundy za niewykonanie zadania, zajmując 30. miejsce w generalce i 3. w swojej kategorii wiekowej.

Adrian: Początek szedł wyjątkowo dobrze, przez pierwsze 14 km trzymałem tempo 3:50-4.20 min. na km, oczywiście poza przeszkodami... Nie wiedziałem, że potrafię tak szybko biegać! (śmiech) Od trzeciego kółka zacząłem mieć problemy z wychłodzeniem organizmu. Popełniłem błąd, że po tym okrążeniu nie przebrałem się w triathlonową piankę. Całe czwarte okrążenie modliłem się o pit-stop. Tragicznie reagowałem na każdą wodę, miałem momenty zwątpienia, chciałem zakończyć bieg. Traciłem czucie w opuszkach palców i miałem problemy z oddychaniem. Było to też moje najdłuższe okrążenie. W końcu dotarłem na pit-stop i przebrałem się, przerwa trwała niecałe 20 minut. Pianka zrobiła robotę i kolejne okrążenie przebiegłem o 20 min. szybciej, niż poprzednie! Jednak im dłużej trwał bieg, tym nawet już pianka coraz mniej dawała radę. Skończyłem bieg po 6 okrążeniach mimo, że miałem jeszcze czas na siódme. Przegrałem z głową, miałem już po prostu dość. Za dużo energii poszło wcześniej na ogrzanie ciała. Mam nauczkę na przyszłość! (śmiech)

Michał i Adrian, to do Was pytanie, bo dopiero co pokonaliście RMG Ultra – 48 km w ponad 8 godzin. Tutaj też zrobiliście 48 km w 8 h. Jak byście porównali te dwa biegi? Tam góry, tu woda i zimno...

Adrian: Europe's Toughest Mudder to zupełnie inny rodzaj biegu. Na Runmageddonie wyszło 47 km i bardzo dużo przewyższeń, przede wszystkim w kość dało zróżnicowanie trasy, przeszkody nie były jakoś wybitnie trudne. Na ETM wyszły 54 km z karnymi rundkami. Tutaj przeszkody były masakryczne. Były takie, które pokonać trzeba od początku do końca, takie do których musisz podejść chociaż raz ale nie musisz ich pokonać (wtedy karna rundka) oraz takie, które możesz odpuścić i od razu karna rundka (prądowa). Większość przeszkód znajdowała się nad wodą.

Tutaj było zdecydowanie mniej przewyższeń, ale teren był strasznie zróżnicowany, były górki i dołki, trasa szła pod kątem, w bok, przez las, pola.

Uważam te zawody za co najmniej 2 razy cięższe od RMG Ultra. To była walka przede wszystkim z własną głową. Na Ultra też było ciężko, ale nie miałem zwątpienia czy dam rade, wiedziałem że dobiegnę do mety.

Michał: Myślę, że nie bardzo można porównywać te dwa ekstremalnie wyczerpujące biegi. RMG Ultra który niedawno ukończyłem, mimo że podobny pod względem dystansu, to jednak zupełnie inny, niż Europe's Toughest Mudder. ETM to bieg nocny naszpikowany przeszkodami, z których większość była dla nas nowością. Sama trasa nie. Byliśmy pod dużym wrażeniem przeszkód, które przerastają poziomem zaawansowania te znane nam z polskich biegów OCR. Poza tym RMG Ultra to bieg górski, gdzie jedną z przeszkód są znaczne przewyższenia, w ETM teren choć zróżnicowany był znacznie bardziej płaski. O dziwo nieporównywalny okazał się też wysiłek i walka z własnym organizmem. Toughest Mudder był najcięższym biegiem, w jakim brałem dotąd udział.

Co było dla Was najtrudniejsze? Przeszkody, woda, wychłodzenie, wszystko naraz?

Michał: Najtrudniejsze i najmniej przyjemne było wychłodzenie organizmu. Przeszkoda Arctic Enema, na której trzeba zjechać zjeżdżalnią do lodowatej wody, zanurzając się w niej po czubek głowy, z całą pewnością zapadnie nam na długo w pamięć. Tym bardziej, że biegnąc kolejne okrążenie pozostawała świadomość, że trzeba pokonać ją jeszcze raz i jeszcze raz!

Magda: Na to pytanie w sumie odpowiedziałam już... Zimno. Walka z hipotermią. To było najgorsze, cała reszta to przyjemność! (śmiech)

Adrian: Zdecydowanie wychłodzenie… przez 8 godzin byliśmy cali mokrzy, połowa przeszkód była nad wodą, do tego przez 5 godzin padał deszcz i przez cała noc wiał naprawdę zimny wiatr. Było po prostu zimno.

A jak skończyliśmy, wyszło słoneczko... (śmiech)

Opowiedzcie coś więcej o przeszkodach. Bardziej skomplikowane, trudniejsze technicznie, niż te spotykane na naszych krajowych biegach OCR?

Magda: Co do przeszkód? Sorry ale zacytuję z pewnego znanego filmu: „Mają rozmach skur...” (śmiech) Przeszkody przede wszystkim zrobione z pomysłem. Zupełnie inne, niż w naszych polskich biegach. Poza tym widać było duży nakład finasowy na ich wykonanie. A wiadomo, jak jest kasa, można więcej podziałać.

Adrian: Przeszkody, jeśli już muszę porównać, to porównałbym je do polskiego Barbarian Race, tylko na 3 razy większej pompie! Były po prostu gigantyczne i z wieloma spotkałem się pierwszy raz w życiu. Niesamowite przeżycie.

Michał: Organizator zadbał o niezliczoną ilość lodowatej wody i błota na trasie, jak i inne wymyślne przeszkody, wykorzystując teren Belvoir Castle do stworzenia najbardziej agresywnych 5-milowych pętli. Oto kilka, które na zawsze pozostaną mi w pamięci:

Moim faworytem wśród przeszkód był KING OF THE SWINGERS – zawodnik wbiega na podest i musi powiesić się i wychylić do końca wahadła, a następnie rzucić się na zawieszoną pod koniec huśtawki siatkę modląc się, by tę siatkę złapać – upadek oznacza mrożącą kąpiel. Sieć przesuwa się i powoli opada na ziemię. Czad! Dla obrazu:

ARCTIC ENEMA – THE REBIRTH (Arktyczna Lewatywa – Odrodzenie). To przeszkoda, która przeraża wszystkich. Zawodnik wpada do wody i czuje się jak uwięziony w zamrażarce. Jasne podwodne światła oświecają drogę. Jedynym wyjściem jest parcie naprzód. Dla obrazu:

BERLIN WALLS – T-Boned. To ściana, ale znów przekombinowana, a właściwie dwa rzędy wysokich ścian z poziomą półką wystającą kilka stóp na górze. Zasadą jest wdrapanie się na półkę, by pokonać ścianę.

OPERATION – Podobnie jak klasyczna gra dla dzieci, ta przeszkoda wymaga cierpliwości i stabilnej ręki. Jednak w wersji Toughest Mudder stoisz w kałuży, energia elektryczna jest prawdziwa, a awaria powoduje bolesny wstrząs. Zadaniem jest użycie długiego metalowego prętu – coś jak wędki – aby dotrzeć do otworu w ścianie i pobrać pierścień wiszący z haka.

GRAPPLER – EVEREST 2.0 jest trudny do zrobienia już od pierwszego razu, a z każdym okrążeniem staje się coraz trudniej. Chwyta się długą linę przymocowaną do małego ciężarka i rzuca nią jak Batman, wkładając ciężarek między rowki stołu montażowego na wierzchołku Everestu. Następnie przerzuca się swój zmęczony zadek do góry przeszkody i zrzuca linę z powrotem do następnego zawodnika.

Toughest Mudder to doświadczenie zmieniające życie!

Jak byście porównali poziom organizacyjny i atmosferę z polskimi biegami przeszkodowymi?

Adrian: Mistrzostwo świata, wszystko było tak jak być powinno. Od razu jak przyjechaliśmy, wiedzieliśmy gdzie iść, bo bez pytania nas ludzie kierowali. W czasie biegu przy każdej przeszkodzie byli sędziowie i ratownicy, którzy nieustannie podpowiadali (bez pytania) i nas dopingowali. Mimo trudności zawodów i rozmachu przeszkód czułem się naprawdę bezpiecznie. Polscy organizatorzy powinni się uczyć od takich biegów.

Michał: Atmosfera gorąca mimo przemarznięcia każdej z kończyn. Wysoki poziom koleżeństwa na trasie biegu, pomoc podczas przebywania w pit-stopach i ogólnie panująca życzliwość. O organizacji mogę wypowiedzieć się w samych superlatywach: od odbioru pakietów, po obsługę samego biegu i funkcjonowanie doskonale zaopatrzonych pit-stopów – wszystko na najwyższym poziomie. Pokonywanie przeszkód nadzorowane przez sędziów i obecność porządkowych powodowała poczucie bezpieczeństwa w nocnych ciemnościach.

Daniel: Przy dużej liczbie uczestników całej imprezy wrażenie zrobiła dobra organizacja, a tym samym także wyjątkowa atmosfera panująca wśród wszystkich zawodników. Jednym słowem – mistrzostwo. Mam nadzieję jeszcze nie raz wystąpić za granicą na podobnych lub innych zawodach.

Magda: Tutaj daję duże 6 z plusem. Jestem pod ogromnym wrażeniem ich organizacji. Zabezpieczenie logistyczne, medyczne, ilość wolontariuszy na trasie, łączność między wolontariuszami, przepływowość. Nic, ale to nic do zarzucenia.

Jakbyś zapytał mnie o jakiś minus tego biegu – znalazłam tylko jeden. Brak medali na koniec, tylko czarne opaski na głowę. To jest jedyny minus, jaki znalazłam w tym biegu. Reszta to same plusy. Dali nam nieźle popalić! (śmiech)

Ale chcę więcej. Już w listopadzie World's Toughest Mudder, czyli 24 godziny z przeszkodami pod Las Vegas. (śmiech) Trzymajcie za nas kciuki!

Rozmawiał Kamil Weinberg

Fot. Koniuchy OCR, Tough Mudder UK

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce