Piekło Czantorii – pogoda łaskawa, ale trudno jak zwykle [NOWE ZDJĘCIA]

 

Piekło Czantorii – pogoda łaskawa, ale trudno jak zwykle [NOWE ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 20/11/2016 - 09:14

Piąty raz, a drugi na obecnej trasie, rozegrana została jesienna edycja Beskidzkiej 160 Na Raty. Od zeszłego roku odbywa się ona na stokach Czantorii w Beskidzie Śląskim i słynie z wyjątkowego nagromadzenia przewyższeń – według różnych pomiarów od 5000 do 5500 m+ na dystansie ultra (63 km). Miłośnicy krótszego napierania nie muszą biec trzech pętli – mają też do wyboru półmaraton i maraton. Niezależnie od dystansu, każdy z biegów kończy się wyjątkowo stromym podejściem wzdłuż słupów kolei linowej na Czantorię na jej górną stację. Nic dziwnego, że zawody te zyskały nazwę Piekło Czantorii.

W przeciwieństwie do poprzedniej edycji (opady śniegu z deszczem i śniegu, tony błota, na górze zmrożony śnieg) tegoroczna aura okazała się łaskawa dla biegaczy. Noc była ciepła jak na późną jesień, błoto leżało w umiarkowanej ilości, a zapowiadany silny deszcz popadał tylko przelotnie. Piekielna trasa jest jednak wystarczającą trudnością i szczególnie na dystansie ultra spowodowała duży odsiew wśród zawodników. Grubo ponad setka ultrasów wystartowała jako pierwsza o północy z piątku na sobotę 18/19 listopada. O 5:00 wyruszyli maratończycy, a o 9:00 najliczniejsi półmaratończycy. Limit dla wszystkich razem ustalono na godzinę 15:00.

W najdłuższym biegu nie było niespodzianki. Zwyciężyli żelaźni faworyci i stali bywalcy Beskidzkiej 160 na raty: Tamara Mieloch i Wojciech Probst. Oto pierwsze trójki na posczezgólnych dystansach:

Ultra – Tamara Mieloch (10:34:00), Agnieszka Krowicka (11:30:17) i Beata Zielińska (12:26:00) oraz Wojciech Probst (8:13:36), Paweł Jakubczyk (9:00:55) i Przemysław Krupa (9:31:04).

Maraton – Karina Heller (7:54:14), Anna Miller (8:05:12) i Kaidi Kerir Kukk (8:07:55) oraz Szymon Biel (5:24:34), Artur Brachaczek (5:57:50) i Łukasz Smolik (5:59:57).

Półmaraton – Sabina Ławniczak (3:29:25), Hanna Ciengiel (3:35:03) i Aleksandra Szczugiel (3:54:56) oraz Kamil Grudzień (2:23:13), Krzysztof Studnicki (2:30:41) i Piotr Choroś (2:40:40).

Wyniki nieoficjalne – TUTAJ.

Najkrótszy dystans wśród pań zwyciężyła łodzianka Sabina Ławniczak. Choć mieszka na nizinach, kocha bieganie w górach. Zaczynała od turystyki górskiej, przeszła też przez etap rajdów przygodowych, jednak w końcu wybrała biegi górskie, które nie przedstawiają takich trudności logistycznych. Na Czantorii biegła po raz pierwszy, lecz wiedziała, czego się spodziewać – ostrego łomotu. Jedyne, co ją zaskoczyło, to... korzystna pogoda, gdyż prognozy wskazywały silny deszcz.

– Pierwszy raz się spotkałem z takimi przewyższeniami – stwierdził zwycięzca maratonu Szymon Biel. – To na pewno jeden z najtrudniejszych biegów w Polsce! Dla tego wszechstronnego sportowca jesienne biegowe starty są elementem przygotowania do sezonu kolarstwa górskiego.

Trzecie miejsce w maratonie wśród kobiet zajęła... Estonka, Kaidi Kerir Kukk. Kaidi przyznała, że potrzebowała brakującego punktu do UTMB i specjalnie przyjechała do Polski, gdzie są najbliższe od jej rodzinnego kraju większe góry. Trasa Piekła Czantorii zaskoczyła ją wyjątkowymi trudnościami technicznymi, ale wywarła na niej pozytywne wrażenie.

Zwyciężczyni ultra Tamara Mieloch wcześniej wygrywała wiosenną edycję Beskidzkiej 160 Na Raty. Bardzo lubi organizatorów i układane przez nich niezwykle trudne trasy i dlatego chętnie wraca na ich zawody.

Trzeci zawodnik tegorocznego Biegu 7 Dolin i najszybszy z dzisiejszych ultrasów Wojciech Probst to etatowy zwycięzca zarówno wiosennych, jak i jesiennych odsłon Beskidzkiej. Łagodniejsze warunki pozwoliły mu poprawić zeszłoroczny wynik o około 40 minut. Oprócz bliskiego miejsca zamieszkania, podobnie jak Tamarę przyciąga go tu przyjaźń z organizatorami, klimat zawodów i wymagające trasy. Jego zdaniem Piekło Czantorii to najtrudniejszy bieg w Beskidach, nie licząc może 6xBabiej, której nikt jeszcze nie ukończył w limicie czasu – jednak to zupełnie innego rodzaju zawody, z elementami biegu przygodowego.

– Na pomysł Beskidzkiej 160 Na Raty wpadliśmy razem z Przemkiem Sikorą – opowiedział nam współorganizator Artur Kulesza. – Zaczęło się w 2012 roku od dwóch biegów z łączną klasyfikacją. Teraz już nie jest ona prowadzona, lecz edycje wiosenna i jesienna pozostały, a suma najdłuższych dystansów nadal wynosi około 160 km. Obecną piekielną jesienną trasę ułożył głównie wywodzący się z biegów na orientację Przemek. Niektórzy lubią maksymalnie trudne technicznie biegi z ogromnym nagromadzeniem przewyższeń i to był ukłon w ich stronę. Wiosenne trasy są bardziej przebieżne, jednak szczególnie setka także jest trudna. Organizatorzy nie mają w planach zmian w konwencji swoich biegów, jednak wciąż je poprawiają. Szczególnie ulepszone zostało ostatnio znakowanie tras.

Festiwalowy reporter ponownie spróbował swoich sił na dystansie ultra. Osobista relacja z trasy wkrótce. Niebawem także więcej zdjęć.

Kamil Weinberg


Festiwal Biegów - Wszystko co chcesz wiedzieć o bieganiu

Polecamy również:


Cofnij
Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce