Ultramaraton Zielonka: „Dałem się pochłonąć puszczy”

 

Ultramaraton Zielonka: „Dałem się pochłonąć puszczy”


Opublikowane w wt., 23/06/2015 - 09:05

Kiedy po kilku maratonach przychodzi ochota na coś więcej, stawiasz przed sobą kolejną poprzeczkę motywacyjną i wtedy często myślisz – ULTRAMARATON. Potem przychodzi okres planowania, wybór imprezy i przygotowania. Czas mija, treningi zwykle idą nie tak jak trzeba, albo ich nie ma.

Pewnie wielu z Was zna ten scenariusz. Może dlatego warto na pierwszy krok w ultra wybrać coś innego niż Rzeźnik! Tak było w moim przypadku i dlatego zdecydowałem się na Ultramaraton Puszcza Zielonka. Tutaj trasa bardziej płaska, bliżej miejsca zamieszkania, leśne dukty …

Relacja Krzysztofa Suwały

Zacznijmy od początku, czyli od momentu gdy wygadałem się naczelnemu Festiwalu Biegów, że chcę wziąć udział w zawodach. Zastrzegłem, że przygotuje materiał z Zielonki tylko wtedy, gdy uda mi się jakoś przeżyć dystans 75 km. Riposta, naczelnego, który jest mistrzem w swoim fachu, była błyskawiczna i motywująca. Cytuję:

„Jak Pan nie przeżyje to relacja... będzie jeszcze lepsza ;)”

Generalnie wiedziałem, że zawsze mogę liczyć na przychylność redakcji (tzn. mogłem liczyć do momentu, w którym to czytacie), ale aż takiego mocnego dopingu się nie spodziewałem. Cóż trzeba było zrobić swoje i biec bez względu na efekt.

Pakiet na medal

Dzień przed startem odebrałem pakiecik, żeby nie musieć stać nerwowo w kolejce tuż przed zawodami. Jego zawartość miło mnie zaskoczyła. Zamiast hektolitrów izotoników, batonów, gazet, ulotek, przeważającą zawartością pakietu były MAPY TURYSTYCZNE okolicznych parków krajobrazowych. Dzięki nim, oznaczonym na nich szlakom turystycznym i rowerowym, będę mógł zaplanować swoje treningi w naprawdę pięknych terenach, których kompletnie nie znałem. Według mnie to fajny prezent, dla kogoś kto zwyczajnie lubi biegać po bezdrożach.

Wyjazd na zawody zaplanowałem o 5 rano, więc chciałem wcześniej się położyć, by mieć przespane chociaż 7 godzin. Cóż wyszło jak zawsze, po pobudce o 4:30 miałem za sobą przespane 6 godzin i tyle musiało mi wystarczyć.

Rano mogłem na szczęście liczyć na znakomite towarzystwo moich biegowych znajomych Macieja i Tomka, którzy zdecydowali się biec na pierwszych kilometrach trasy razem ze mną. Regulamin jak najbardziej dopuszczał tego typu możliwość, więc chłopaki też mogli poczuć smak tych zawodów.

Myślę, że po tych dziesięciu kilometrach było im mało. Takie sprawiali przynajmniej wrażenie, wyrywając do przodu i podciągając mi tempo do nadającego się na maraton, ale już nie ultra, przynajmniej takiej, który byłby w zasięgu moich możliwości. Odprowadzili mnie biegnąc naprawdę wygodnymi, szerokimi leśnymi duktami do pierwszego punktu żywieniowego.

Nie było mowy o tłoku i ścisku pomimo, że dopiero co wystartowaliśmy i stawka nie miała jeszcze możliwości się rozciągnąć. W okolicach miejscowości Tuczno znajomi mnie pożegnali i ruszyłem dalej na trasę z rzeszą pozostałych zawodników.

Razem, a później osobno

Ultramaraton Zielonka rozgrywany był na dwóch dystansach. Biegacze mogli wybrać udział w biegu na dystansie 43 km i 75 km. Obie grupy zawodników startowały jednocześnie, biegnąc razem, aż do 27 km, kiedy to startujący na krótszej trasie zawodnicy odbijali w lewą stronę drogi, by kierować się już do mety.

Za Tucznem czekał nas chyba najbardziej urokliwy odcinek trasy. Kolejne kilkanaście kilometrów obiegaliśmy dwa jeziora: Stęszewskie i Wronczyńskie Duże. Często biegliśmy właściwie ich brzegami mogąc delektować się sąsiedztwem tafli wody. Jeśli do widoków dołożyliśmy idealną pogodę, czyli zachmurzenie z temperaturą 15 stopni Celsjusza, to czego można było chcieć więcej na zawodach biegowych.

Pogoda postraszyła nas lekkim deszczem, dosłownie na 10 minut, na rozwidleniu tras. Ale deszcz jak szybko zaczął padać tak szybko zniknął. Zresztą większość „ultrasów” była przygotowana i na deszcz. Organizatorzy zapewniali przepak odzieży i posiłków na 27 i 53 km, więc każdy mógł liczyć na dowiezienie jego prowiantu i przebranie się w suchą odzież, gdyby była taka potrzeba.

Za rozwidleniem dłuższa trasa zmierzała w kierunku miejscowości Zielonka. Znów przemierzaliśmy lasy mając czas na rozmowy i opowieści. A o czym mogą gadać biegacze? Oczywiście o swoich poprzednich startach, nowych planach, o innych zawodnikach i biegających kolegach.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce