Bartosz Olszewski: „Zawodowstwo? Możemy rozmawiać”
Opublikowane w śr., 13/05/2015 - 11:52
Nie wiem o co chodzi, ale my biegacze chyba mamy nierówno pod sufitem! Oczywiście, że przyspieszyłem. Zyskałem pewnie 100 - 200 metrów, ale biegłem jak szalony (śmiech).
Wywiady w mainstreamowych mediach, zdjęcia, autografy…. jak się z tym czujesz?
Przede wszystkim czuję się niewyspany (śmiech). Ale szczerze, ja nie mam z tym problemu. Popularność mnie cieszy i motywuje. Przecież nie prowadziłbym boga i nie starał się go tak rozkręcać bojąc się kontaktu z ludźmi...
Co, oprócz znakomitej promocji, wzrostu liczby fanów na facebooku który właśnie następuje, i możliwości startu zagranicznego na koszt organizatorów Wings for Life w przyszłym roku, dała lub da Ci ta impreza? Nagród jako takich nie było…
Prawdę mówiąc mam taką sytuację, że nie muszę martwić się o nagrody. Pracuję, mam inne źródło utrzymania. A dla tych chwil na trasie, tego co działo się po, tej całej otoczki i magii imprezy, to z perspektywy czasu sam bym dopłacił jeszcze za ten start (śmiech)
Jak się biega ultra? Co Ci się tu podoba, co nie?
Wypowiem się tylko o płaskim ultra po asfalcie, góry to inna bajka. Biega się dobrze. Jak ktoś zrobi solidny, prawdziwy trening maratoński, to nie ma czego się obawiać. I na pewno jest gotowy na dobry bieg ultra. Trzeba się tylko przygotować psychicznie na walkę z bólem i słabościami. No i jedzenie i picie na trasie. To jest bardzo ważne i nad tym osobiście muszę popracować.
Tuż po biegu powiedziałeś, że nie planujesz w kolejnych miesiącach biegów dłuższych niż maraton. Podtrzymujesz zdanie? Dlaczego?
Nie chce aż tak eksploatować organizmu. W tym roku nie planuję już biegów ultra. Raczej maratonu na jesieni. Na ultra jeszcze przyjdzie czas. Jak poprawię się na krótszym dystansie to i bardzo długie trasy będę biegał szybciej.
Masz fenomenalny rok - życiówka maratońska w Lipsku, życiówka półmaratonska w Warszawie, triumf w Wings for Life World Run. Jaki kolejny cel?
Dobre pytanie. W tym roku chciałbym poprawić jeszcze życiówki na 5 i 10 km oraz w maratonie. I stanąć na podium w jakimś maratonie. Trochę tego jest, ale jeżeli kontuzje będą mnie omijały, to jest to realne.
Gdzie są twoje granice? Pytam w imieniu rywali.
Sam ich nie znam (śmiech). Powoli je przesuwam i zobaczymy dokąd dojadę.
Jeśli duża firma, PZLA zaproponują Ci zawodowstwo, wsparcie w treningu - co zrobisz? Rzucisz pracę?
Nie wydaje mi się, żeby znalazła się firma płacąc mi tyle ile obecny pracodawca i zapewniająca utrzymanie przez kilkanaście lat. Ale czekam, wtedy będziemy rozmawiać.
Dobrego wypoczynku i… do zobaczenia na trasie!
Dzięki!
Rozmawiał Grzegorz Rogowski
fot. Wings for Life, Tomasz Szwajkowski dla Festiwalu Biegów