Grzegorz Czyż: „Marzę o maratonie na Antarktydzie”

 

Grzegorz Czyż: „Marzę o maratonie na Antarktydzie”


Opublikowane w pon., 19/01/2015 - 14:06

Jak wygląda Pana trening?

Trenuję przede wszystkim biegając z domu do pracy. I z powrotem. Rano robię pięć, a po robocie od 15 do 20 km. W weekendy jeśli nie wyjeżdżam na zawody mam długie wybieganie. Gorzej jest z treningiem siłowym przed imprezami górskimi. Tam gdzie mieszkam (w Bogumiłowicach – red.) dominuje teren płaski. Jedynie przy autostradzie jest 200-metrowa kładka, na której mogę ćwiczyć podbiegi.

Wielogodzinne treningi, ciągłe wyjazdy na zawody. Jak rodzina podchodzi do Pan miłości do biegania?

Początki były trudne. Żona krzywo patrzyła, na to moje bieganie. Narzekała, że ciągle mnie nie ma, że wszystko jest na jej głowie, dom, dzieci. Ale to przecież moja pasja. Jak teraz siedzę w domu ze względu na kontuzję to aż mnie nosi.

Z czasem wszytko się zmieniło...

Było łatwiej. Dzieci dorosły, zaczęły własne życie, a żona się pogodziła. Powiem więcej, dała się nawet wyciągnąć do Krynicy i wystartowała w Biegu Kobiet. Spodobało jej się.

Fajnie byłoby biegać z żoną?

Proponowałem. Niestety przeszkodą jest m.in. to, że żona pali papierosy. Mam nadzieję, że w końcu to rzuci.

A jakie są inne marzenia Grzegorza Czyża?

Z tych bardziej realnych to start w Londynie. W zeszłym roku próbowałem się nawet tam zapisać. Niestety miejsca skończyły się w mgnieniu oka. Ale tak naprawdę to marzę o starcie w maratonie na Antarktydzie. Obawiam się jednak, że to są za duże koszty.

Może warto zapukać do gabinetu prezesa? Przecież marzenia są po to, by je realizować…

Kto wie, może tak zrobię (śmiech).

Rozmawiał Maciej Gelberg

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce