Damian Czykier: "Do Tokio zostaję przy płotkach, ale potem... pomyślę o 400 metrach"

 

Damian Czykier: "Do Tokio zostaję przy płotkach, ale potem... pomyślę o 400 metrach"


Opublikowane w wt., 05/03/2019 - 20:11

– A dużo musiałeś się rozpychać?

– Było trochę walki na łokcie, szczególnie z Brytyjczykiem. Dla mnie to nowość, bo na płotkach zawsze biegamy po swoich torach, ale… fajne to było uczucie, niezła zabawa, gdy lecąc mocnym rytmem mogłem rywala docisnąć, sprawdzić go… Za każdym razem, gdy czułem oddech na plecach, od razu starałem się wzmocnić krok. Potem zwalniałem wchodząc w wiraż, żeby go spokojnie przetrwać i znów lekko przyspieszałem.

– Porozmawiajmy teraz o przyszłości. Marek Plawgo, rekordzista Polski w biegu na 400 metrów przez płotki, medalista mistrzostw świata i Europy, mianował Cię po niedzielnej sztafecie w Glasgow przyszłym rekordzistą kraju w jego konkurencji, czyli… swoim następcą. Wchodzisz w to?

– Marek Plawgo to legenda tej konkurencji, aż się czuję zawstydzony taką opinią! Powiem szczerze, że po niedzielnym biegu w Glasgow zakiełkowała i zakorzeniła się w mojej głowie myśl, że jest ta bramka dla mnie i może warto pomyśleć o wydłużeniu dystansu. Ale jeszcze nie teraz. Nie zrezygnuję tak łatwo z marzeń o rekordzie Polski na 110 m przez płotki (13,26 sek. Artura Nogi – red.). Brakują mi 2 setne sekundy i lato 2019 chcę poświęcić właśnie temu celowi. A jeśli zbuduję odpowiednią formę, to taki wynik da szansę walki o medal w jesiennych mistrzostwach świata w Dosze oraz w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Tokio.

– Czyli zmian u Damiana Czykiera należy się spodziewać nie wcześniej niż za 2 sezony?

– Raczej tak. No, chyba że… na płotkach totalnie nie będzie mi szło. W poprzednim sezonie trochę pozmienialiśmy w treningu, moja dynamika ucierpiała na rzecz większej siły i sezon 2018 nie był udany tak jak poprzedni. Musimy spróbować to poukładać i jeśli uda się naprawić, to pójdziemy tym trybem do igrzysk w Tokio. Jeśli natomiast wciąż będą jakieś zaburzenia, to może rozważymy bramkę, która się otworzyła… może nie 400 przez płotki, ale walkę o medal olimpijski w sztafecie 4x400 m.

– Więc Ty naprawdę realnie zacząłeś myśleć o zmianie konkurencji!

– Z tyłu głowy siedzi mocno. Nawet nie chodzi o sam wynik, ale o to, że bieg w sztafecie sprawił mi ogromną przyjemność. To było naprawdę uczucie nie do opisania! Adrenalina taka, że w ogóle nie czułem zmęczenia. Pałeczka przekazana przez kolegę daje taki zastrzyk energii,  że… nie potrafię opowiedzieć. Czułem, że gdybym był przygotowanym rasowym 400-metrowcem to walczyłbym z chłopakami o najcenniejszy medal! Predyspozycje od lat chyba mam, moja wytrzymałość szybkościowa jest na wysokim poziomie i potrafię biec luźnym krokiem, który mnie nie męczy. Jestem szybki, ale luźny, nie biegam „chamską” siłą, tylko luźno, co pozwala mi efektywnie wykorzystać energię. Dlatego nawet bez specjalistycznego treningu potrafię mocno pobiec na 400 metrów.

– W kontekście zmiany konkurencji mówisz jednak o sztafecie, natomiast Marek Plawgo chce Cię widzieć na 400 metrach z płotkami.

– Sprawa jest otwarta. Nie widzę przeszkód w wydłużeniu dystansu, ale jeśli na 110 m przez płotki będzie mi szło dobrze, to raczej pomyślę o połączeniu mojej konkurencji z długą sztafetą i płaskimi 400 metrami. Wtedy w sezonach luźniejszych, bez mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich, mógłbym powalczyć na obu dystansach.

– Marek Plawgo może więc jednak być spokojny o swój rekord Polski na niskich płotkach?

– Eeech… nic nie powiem na 1000 procent, bo kto wie, co mi się w głowie urodzi (śmiech). Może jednak przyjdzie jakaś wizja, że 400 płotki i że wynik około 48 sekund jest realny?

– Damianie… nie wiem za co trzymać kciuki: czy za to, żeby jak najlepiej Ci szło w płotkarskim sprincie, czy też żebyś jednak jak najszybciej wydłużył dystans, bo tam chyba tkwi niesamowity potencjał. Chyba jednak na razie – powodzenia na płotkach wysokich, bo przecież przed nami mistrzostwa świata i tokijskie igrzyska. Powodzenia!

– Dziękuję bardzo. Tak na razie się ustawiamy z trenerem Cezarym Markuszewskim i moim fizjoterapeutą Maciejem Ryszczukiem, mamy plan działania, wiemy co poprawić. Efekty powinny przyjść, a potem… zobaczymy (śmiech).

rozmawiał Piotr Falkowski

zdj. TVP Sport, Dariusz Kowaluk, arch. zawodnika


 

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce