Słoneczny kocioł w Kleczewie. „Warto” [ZDJĘCIA]

 

Słoneczny kocioł w Kleczewie. „Warto” [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 24/05/2015 - 09:43

Nowa, ciekawa trasa. Wiosenne słońce, przygrzewające na odkrytej patelni. Szybkie bieganie. Memoriał im. Henryka Warwasa w Kleczewie urasta do rangi ważnego lokalnego wydarzenia na biegowej mapie Wielkopolski. Bieg upamiętniający znanego kleczewskiego maratończyka, zmarłego w 2005 roku, w sobotę 23 maja odbył się już po raz czwarty.

Relacja Kamila Weinberga

Organizują go władze miasta i gminy wraz z Sekcją Biegową Kleczew, miejscowym OSiR-em (na stadionie którego znajdują się biuro zawodów, start i meta) oraz Miejsko-Gminnym Centrum Kultury. Główny bieg na dystansie 10 km przyciągnął 152 zawodników (wzrost frekwencji o prawie połowę od zeszłego roku), a towarzyszący 5-kilometrowy marsz nordic walking ukończyło 29 kijkarzy.

Wraz z dwójką przyjaciół postanowiłem w ramach biegowej turystyki odwiedzić Kleczew. Asia miała stąd miłe wspomnienia ze startu sprzed kilku lat i polecała płaską, szybką trasę. Po dojechaniu na miejsce sprawny odbiór pakietów, w tym ładnych technicznych koszulek. Zawodnikom przysługiwał również wstęp do parku linowego, z którego niestety nie mieliśmy już czasu skorzystać.

Pod względem pogodowym Polska wydaje się być przecięta na pół. Znajomi donoszą ze środka i południa kraju o chłodzie i przelotnych deszczach, podczas gdy w Wielkopolsce panuje prawdziwie letni upał. Życzymy sobie nawzajem powodzenia. Staję nieco bliżej początku, nastawiony na walkę o życiówkę. Po okrążeniu stadionu OSiR-u wypadamy na ulice miasta.

Początek leciutko pod górę - to dobrze, finisz będzie w dół, bo wracać będziemy tą samą drogą na stadion... Każdy zakręt doskonale obstawiony przez Straż Pożarną. Skrót drogą gruntową i znowu asfalt. Pierwsze 3 km wchodzą zadziwiająco szybko, każdy grubo poniżej 4:30 min./km, a zmęczenia jeszcze nie czuję. Czwarty, mimo pofałdowania terenu, sporo wolniej. Niemożliwe, żeby mi aż tak spadło tempo?

Teraz obejrzana wcześniej na mapce pętla wokół zbiornika wodnego. Teren po rekultywacji odkrywki. Niezaprzeczalnie malowniczy, ale najtrudniejszy z całej trasy. Żwirowe alejki, słoneczko nieustannie praży, kilka hopek spowalnia, ale i tak wyprzedzam kilkoro współzawodników, którzy mnie wcześniej przeskoczyli. Wędkarze spokojnie przyglądają się walczącym biegaczom...

Po obiegnięciu jeziorka na wodopoju ponownie pół kubka do gardła, reszta na głowę. Według oznaczenia 6 km na życiówkę trzeba by mocno przycisnąć, bo jest na styk. Mimo osłabiającego słońca udaje się utrzymać szybkość, na znaczku 9 km już jestem pewny życiówki. Ostatni kilometr podejrzanie krótki, ale w przyrodzie nic nie ginie, niektóre wcześniejsze musiały być za długie. Dociśnięcie na lekkim zbiegu, sprint przez bramę stadionu... 43:53! Poprawa starego, zakurzonego rekordu o ponad minutę!

Moi towarzysze wpadli na metę tak jak ja zmęczeni upałem, lecz na szczęście mogliśmy odświeżyć się pod prysznicami i posilić smaczną kiełbaską. Asia od razu zauważyła zmianę trasy na sporo trudniejszą. - Fajne miejsce na biegowej mapie Polski, będę polecał - dodał z właściwą sobie elokwencją Bartek, który podobnie jak ja, był tu pierwszy raz.

Więcej podbiegów, pogoda cięższa, za ciepło - porównał dzisiejszy bieg do poprzedniej edycji zmęczony miejscowy zawodnik Krzyszfof Glanc. Jego imiennik z pobliskiego Koła, Krzysztof Nowacki (15. miejsce open i 3. w kategorii wiekowej), pochwalił organizację imprezy, jego zdaniem lepszą, niż niektórych bardziej znanych okolicznych biegów.

- Fajne widoki, rekompensujące troszkę trudniejszą trasę - skomentowali Dawid, Jakub i Mariusz z drużyny Powidz Biega. Wyniki osiągnęli nie gorsze niż poprzednio, ale może to dlatego, że od ostatniej wizyty w Kleczewie zwyczajnie wzrosła im forma...

Po biegu na stadionie odbyła się dekoracja zwycięzców klasyfikacji ogólnych i poszczególnych kategorii wiekowych. Druga w swojej kategorii Izabela Koralewska zadebiutowała w Memoriale im. H. Warwasa. - Do półmetka było łatwo, później podbiegi i słońce mnie wykończyły, życiówki nie było, ale satysfakcja z pucharu jest - skomentowała na mecie. Bieg natomiast nie przysporzył żadnych trudności zwyciężczyni swojej kategorii Wioletcie Sobczyk (nagrody się nie dublowały z klasyfikacją open), która uznała trasę za sprzyjającą szybkiemu ściganiu.

Zwycięzcą wśród mężczyzn został Piotr Werner (34:30, w zeszłym roku drugi) przed Robertem Wernerem (35:24) i Maciejem Serafińskim (35:54). Wśród kobiet zwyciężyła Katarzyna Werner (42:22), wyprzedzając Hannę Wasilewską (44:41) i Marię Grabowską (44:51).

W marszu nordic walking miejsca na podium zajęli: Jan Stanisławski (32:23), Zbigniew Szczepański (32:28) i Łukasz Cichy (33:47) oraz Ilona Śniegocka (35:11), Joanna Michalak (36:56) i Karolina Szacowna (38:59).

Pełne wyniki znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.

Przedstawiciel organizatorów Przemysław Frydrychowski był zadowolony z włożonego organizacyjnego wysiłku, który przyniósł owoce. Ucieszył go znaczny wzrost frekwencji, choć nie dojechało sporo z zapisanych osób. Przypomniał, że kleczewski bieg wchodzi w skład cyklu Grand Prix Wielkopolski Wschodniej. - Dziesięć kilometrów mimo braku atestu zostało rzetelnie odmierzone, a zmiana trasy była spowodowana chęcią pokazania zawodnikom nowych widoków, szczególnie rekultywowanych terenów po kopalniach odkrywkowych. Pogoda zgotowała nam niezły kociołek, ale na to już nie mieliśmy wpływu - zakończył.

Trasa tego kameralnego biegu, jak widać na przykładzie wyników niektórych uczestników, pozwala na bicie życiowych rekordów, a przyjazna atmosfera i sprawna organizacja są godne polecenia. Warto więc za rok wystartować w Kleczewie!

Kamil Weinberg

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce