Dominika Stelmach wybiera się w ultra. "Szukam wyzwań"

 

Dominika Stelmach wybiera się w ultra. "Szukam wyzwań"


Opublikowane w pon., 18/05/2015 - 13:08

41,84 km. Taki wynik dał Dominice Stelmach (na zdjęciu) wygraną w narodowej edycji Wings For Life World Run 2015. Mistrzyni Polski w biegach górskich na długim dystansie z 2011 roku, ale przede wszystkim bardzo dobra maratonka z życiówką 2:46.47 (Łódź 2012) ... nie jest jednak do końca zadowolona ze swojego startu w Poznaniu. Ale samą imprezą jest zachwycona.

Rozmowa Roberta Zakrzewskiego

Skąd pomysł na start w takim nietypowym biegu jakim jest Wings For Life?

Dominika Stelmach: Miałam nadzieję, że będzie to dla mnie impreza ultra (śmiech). Chciałam pokonać ponad 50 km. Wierzyłam, że jest to do zrobienia, mimo iż poprzedni rok miałam niezbyt ciekawy. Przytrafiły mi się dwie poważne kontuzje. Z zapalenia ścięgna Achillesa wychodziłam przez kilka miesięcy.

Zaczęłam trenować tak naprawdę w styczniu tego roku i nie chciałam szybko wracać, bo wiedziałam, że szybkie powroty źle się kończą. Powoli pracowałam nad swoją wydolnością. W lutym stwierdziłam, że Wings For Life jest fajną imprezą to fajna impreza na przetarcie. Nie ma tu wielkiego ciśnienia na wynik, dodatkowo jest to impreza charytatywna.

Nie kusił bardziej wiosenny maraton?

Biegam od 11 lat, mam w domu ponad 300 medali z różnych imprez. Teraz szukam nowych wyzwań. Jeśli wiem, że nie jestem gotowa na zrobienie rekordu życiowego w maratonie, ani powalczenie o bardzo dobry czas na tym dystansie, to maraton już mnie nie pociąga. Samo przebiegnięcie 42 km, żeby się zmęczyć, bez żadnej idei, nie jest czymś, na co mogę sobie pozwolić. Może właśnie dlatego będę szła w kierunku ultra. Mam duże predyspozycje wydolnościowe, a szybkości już nie zrobię takiej jak zawodniczki, które zaczynały biegać wcześniej biegać ode mnie i mają zaplecze z bieżni czy to krótszych dystansów.

Jak opisałabyś swoją walkę na Wings For Life?

Gdy przyjechałam do Poznania to dowiedziałam się, że jestem tak naprawdę jedyną kobietą, która ma szanse o coś powalczyć. Biegłam w dosyć mocnej grupie z innymi biegaczami. Trzymaliśmy tempo po 4:15 min./km. Półmaraton zrobiliśmy w półtorej godziny. Liczyliśmy, że maraton pokonamy w około 3 godziny. Jednak na 26. kilometrze zaczęły się problemy żołądkowe. Wtedy po raz pierwszy musiałam zejść z trasy. Liczyłam, że żadna kobieta mnie nie wyprzedzi, bo drugie miejsce mnie interesowało.

Przygotowywałaś się jakoś pod ten start?

Wystartowałam z marszu. Robiłam wybiegania w tempie, w jakim biegłam Wings For Life. Biegliśmy w grupie komfortowo, cały czas rozmawiając (śmiech)

Jak oceniasz rozwój Wings For Life w Polsce? I generalnie, samą imprezę?

Myślę, że ta impreza jeszcze będzie zyskiwała na prestiżu i wiele osób będzie chciało mieć w portfolio wygraną tutaj. Super pomysł, by czynić biegi bardziej medialnymi. Brakuje nam tego, brakuje nam wzorów, utożsamiania się z danym zawodnikiem, także takim, który reprezentuje miejsce z którego jesteśmy.

Dobrze byłoby na co dzień śledzić rywalizację, mieć pełne informacje kto jest kim, a nie jak jest teraz na biegach - przyjeżdża grupa 10 zawodników czarnoskórych, z którymi ciężko się identyfikować... Oczywiście nie można im zabronić startu, bo każdy ma równe szanse, a oni często okazują się lepsi. Z drugiej strony, gdy startuje ktoś, kogo znamy, to towarzyszą Nam inne emocje.

Brakuje transmisji telewizyjnych z maratonów?

Tak, ale nawet oglądanie maratonu może być nudne. Dla mnie jest nudne, ot gdzieś sobie leci. Brakuje jakieś formuły, która uczyniłaby nasz sport ciekawszym. Czemu ludzie oglądają biegi narciarskie? Ja myślę, że nie tylko dla Justyny Kowalczyk. Ale osobistości są ważne. Maraton w Zurychu, gdzie uciekał Marcin Chabowski, to był pierwszy maraton, który obejrzał mój mąż. Do tamtej pory sądził, że to jest nudne. Ale gdy oglądał kogoś, kogo zna, to przyjmuje się wszystko zupełnie inaczej.

Trzeba więc zainwestować w sport, żeby mieć więcej zawodników którzy dostarczą nam takich emocji. Brakuje chyba pomysłu na bieganie, tym bardziej, że nikt nie ogląda też mityngów...

Zwycięzcy narodowych edycji Wings for Life w nagrodę za rok mogą wystartować w biegu w innej lokalizacji. Masz już jakieś pomysły w tej materii?

Cały czas myślę gdzie wystartować. Jeszcze nie wszystkie lokalizacje są potwierdzone. Pociągają mnie Australia i Ameryka Południowa. Nigdy nie byłam na Antypodach, z drugiej strony teraz jest tam zima i bieg startuje o 1 w nocy. Muszę to przeanalizować. Natomiast Poznaniu jeszcze się pojawię. Pewnie za dwa lata. Strasznie spodobała mi się ta impreza!

Zaskoczył Cię wynik Bartka Olszewskiego?

Na starcie ktoś zapytał mnie o wygraną. Byli różni faworyci, ale odpowiedziałam że Bartek Olszewski. On do tego startu podszedł bardzo racjonalnie i spokojnie. 73,46 km to wielki wynik, chapeau bas!

Jakie masz teraz plany startowe?

Na spokojnie przygotowuje się do jesieni. Może wystartuje w maratonie w Warszawie lub w Berlinie. Co do biegów górskich to zobaczymy, muszę popatrzeć uważniej w swój kalendarz.

RZ

fot. Wings for Life

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce