Początek miłości

Początek miłości


Był zwykły, bardzo ciepły dzień. Gdy wstałam rano pomyślałam sobie, że znów zaczynam nudny dzień niczym nie różniący się od poprzednich. Razem z grupką moich przyjaciół z klasy szliśmy do szkoły. Jak zawsze rozmawialiśmy i śmialiśmy się z siebie nawzajem. Nawet nie przeszła mi przez głowę myśl, że ten dzień odmieni całkowicie moje życie.

Na pierwszej lekcji mieliśmy plastykę. Zajęliśmy swoje miejsca w sali i słuchaliśmy wykładu na temat impresjonizmu. Nagle w klasie rozległo się pukanie. To był nasz nauczyciel w-f. Przyszedł, bo ogłosić nam, że nasza szkoła jest zaproszona na Festiwal Biegowy i musi zebrać grupę osób, które chciałyby zostać wolontariuszami. Zadanie było proste – wolontariusze mają stać na trasie maratonu i podawać jego uczestnikom wodę do picia. Od razu zgłosiłam się na ochotnika. Kocham sport, a była to dla mnie okazja, by zobaczyć na żywo zawodowych biegaczy podczas maratonu. Szybko namówiłam resztę moich przyjaciół, przekonując ich, że jest to dobra okazja, by na jeden dzień „urwać się” ze szkoły. To był bardzo skuteczny argument i cala moja „paczka” w ciągu kilku minut stała się wolontariuszami maratonu. Bardzo się cieszyłam, że spędzę dzień z najbliższymi mi ludźmi, a za razem będę robić to, co naprawdę kocham. Nie mogłam się doczekać, aż nadejdzie upragniona chwila, gdy jak zwykle roześmiani wsiądziemy do autobusu i wyjedziemy do Krynicy-Zdroju.

Mijał dzień za dniem. Codziennie rozmyślałam nad Festiwalem. Cieszyłam się z faktu, że będę miała możliwość zobaczenia prawdziwych sportowców. Możliwość zobaczenia każdej kropli potu na ich czołach, które wylewają, bo osiągnąć upragniony cel. Kocham sport i od tamtej chwili wiedziałam, że chciałabym mu poświecić część życia.

Dni powoli biegły. Zbliżał się dzień Festiwalu. Pewnego znów na pozór zwykłego dnia całe moje plany związane z maratonem obróciły się o 180°. Nasz wuefista oświadczył nam, że zaszły małe zmiany. Z wolontariuszy Festiwalu Biegowego, staliśmy się jego uczestnikami. Nie dowierzałam nauczycielowi. Myślałam, że robi sobie z nas żarty. Pomyślałam: „Coo?! Jak to uczestnikiem ? Przecież ja nigdy nie biegałam! Nie mam aż tak dobrej kondycji, by pokonywać dłuższe dystanse!” Uspokoił mnie dopiero fakt, że mamy pobiec w biegu, który otwiera Festiwal. Będą tam ludzie w moim wieku, a dystans to jedynie kilometr. Nie liczy się zajęte miejsce tylko – co jest moim zdaniem najważniejsze – dobra zabawa. Mimo, iż całe moje rozmyślania i plany były nieaktualne, to ja i tak byłam szczęśliwa i dalej odliczałam dni do Festiwalu.

Wreszcie nadszedł ten upragniony dzień. Pogoda była piękna. Już od samego rana świetnie się czułam i wiedziałam, że dzisiejszego dnia nic nie zdoła popsuć mi humoru. Na przystanku spotkałam się z przyjaciółmi. Wszyscy byli pozytywnie nastawieni. Przyjechał autobus i wszyscy ruszyli, by zająć sobie jak najlepsze miejsca. Droga bardzo szybko mijała. Przez cały czas śmialiśmy się i rozmawialiśmy, ale ja i tak nie mogłam się doczekać, aż zacznie się Festiwal. Wreszcie dojechaliśmy na miejsce.

Na początku przeraził mnie ogrom ludzi. Wszędzie był tłok, a co było najgorsze, widziałam, że ludzie zaczynają zajmować miejsca przy trasie biegu. Zaczęłam się trochę denerwować, ale nie dawałam tego po sobie poznać i dołączyłam do krzyczącej grupki moich przyjaciół. Czekaliśmy na naszego wuefistę, który poszedł wszystkiego się dowiedzieć. Wreszcie wyłonił się spośród ludzi. Niósł wielki karton, a w nim koszulki i numery startowe. Szybko poszłam się przebrać. Gdy zobaczyłam się w lustrze poczułam się jak prawdziwy sprinter. Wszystko za sprawą numerów startowych, przypiętych do koszulki. Wróciłam do reszty osób z mojej szkoły i razem poszliśmy oczekiwać na rozpoczęcie.

Starszy pan widząc, że idziemy zawołał nas i powiedział, że skoro jesteśmy już gotowi, pobiegniemy w pierwszym biegu. Serce waliło mi jak oszalałe. Kompletnie nie wiedziałam jak to będzie wyglądało. Wiedziałam, że nie mam szans na wygranie, mimo tego na starcie ustawiłam się w pierwszym rzędzie. Wszyscy czekaliśmy na komendę. Wiedziałam, że dam z siebie wszystko. Ktoś tłumaczył nam zasady, ale ja i tak nie mogłam się skupić. Czułam, że jestem w swoim żywiole. Wreszcie usłyszałam wystrzał z pistoletu. Ruszyłam tak szybko, jak tylko mogłam. Na początku byłam w czołówce, ale już po pierwszym zakręcie widziałam przed sobą rozpędzonych chłopaków. Wiedziałam, że nie zajmę wysokiego miejsca, bo nie miałam już sił i nie mogłam złapać oddechu. Biegłam tak, jak tylko mogłam. Wreszcie ostatnia prosta! Zaczęłam rozglądać się na boki. Widziałam uśmiechnięte twarze ludzi. Wszyscy klaskali i krzyczeli: „dawaj!”, „dobrze ci idzie!”. Od mety dzieliło mnie już tylko kilka metrów. Czułam się jak mistrzostwach świata. Zaraz przekroczyłam biała linię, na której było napisane META. Mimo kompletnego wyczerpania czułam się świetnie. Byłam z siebie dumna. Gdy jakaś pani zakładała mi na szyję pamiątkowy medal, zrozumiałam, że bieganie to cos więcej niż pasja. Ze smutkiem schodziłam z trasy. Przebrałam się i czekaliśmy na przyjazd naszego autobusu.

Po drodze mijałam setki ludzi. Byli to ludzie z całego świata, których łączyła jedna pasja – bieganie. Wszyscy darzyli się szacunkiem, rozmawiali ze sobą. Nigdy wcześniej nie byłam w miejscu, gdzie panowała tak przyjazna atmosfera. Było to niezapomniane przeżycie, które dało mi wiele do myślenia. Zrozumiałam, że powinnam poświęcić bieganiu część swojego życia. Obiecałam sobie, że od tamtej chwili będę regularnie ćwiczyć i dbać o kondycje. Czy to się spełni? Czas pokaże. Ale jedno jest pewne – Festiwal Biegowy był wspaniałym wydarzeniem, którego na pewno nigdy nie zapomnę. 


Podziel się: