Pozamiatali na Skrzycznem. Zamieć 2015 [ZDJĘCIA]

 

Pozamiatali na Skrzycznem. Zamieć 2015 [ZDJĘCIA]


Opublikowane w śr., 04/02/2015 - 08:39

One night on Skrzyczne makes a hard man humble
Not much between despair and ecstasy
One night on Skrzyczne and the tough guys tumble
It's blizzard, whiteout and insanity
I can feel the devil running next to me

(przeróbka tekstu piosenki Murraya Heada "One Night In Bangkok")

Na start w Zamieci zdecydowałem się zachęcony pozytywnymi wypowiedziami uczestników zeszłorocznej pierwszej edycji. Do tej pory moim jedynym zimowym górskim biegiem były 15-kilometrowe Wilcze Gronie w mocno śnieżnych warunkach. Spodobało mi się, więc chciałem również spróbować, jak smakuje zimowy masochizm na dystansie ultra.

Relacjonuje Kamil Weinberg

Konwencja tych zawodów jest nietypowa - jest to bieg 24-godzinny. Do pokonania jest około 14-kilometrowa pętla ze Szczyrku na Skrzyczne i z powrotem, o sumie podbiegów w przybliżeniu 900 metrów. O kolejności w klasyfikacji decyduje tu ilość przebytych pełnych okrążeń. Główny organizator Michał Kołodziejczyk przyznaje, że inspiracją dla niego był czeski zimowy bieg na Lysą Horę, rozgrywany w podobnej formule. Tam jednak startują wyłącznie dwuosobowe zespoły pokonujące trasę na zmianę. Na Zamieci pary też mają możliwość startu, lecz większość zawodników biega solo.

Rok temu po długim okresie deszczów przed samym biegiem nadszedł siarczysty mróz i sypnęło śniegiem, przez co warunki na trasie były bardzo trudne. Tym razem na górze miało być „tylko” 10 do 12 stopni na minusie, lecz przez silny wiatr odczuwalne zimno zapowiadało się równie dokuczliwe. Zbiegów spodziewaliśmy się się nieco łatwiejszych dzięki mniejszemu oblodzeniu, lecz ogromna ilość kopnego śniegu zwiastowała zdecydowanie cięższą walkę na podejściach.

* * * * *

W sobotę 31 stycznia w samo południe, wkrótce po odprawie, stajemy na starcie w amfiteatrze pod skocznią w Szczyrku. W tłumie 114 solistów i 23 sztafetowych „połówek” pełno twarzy znanych z górskich biegów. Gwiazdami towarzystwa jest kilka startujących psiaków, w tym najsłynniejszy z nich Pieskomandos Eto. Pierwsze okrążenie postanawiamy zacząć wspólnie z Sylwią i Maćkiem, moimi towarzyszami napierania z BUT-a i Łemkowyny. Po kilkuset metrach rozbiegówki nadrzecznymi ośnieżonymi bulwarami skręcamy stromo w drogę w lewo. Zielony szlak wkrótce ją opuszcza i dalej podążamy gęsiego przez las.

Kopny śnieg, choć już nieco udeptany przez tych przed nami, nie ułatwia podchodzenia. Szybko sobie zdaję sprawę, że nie da się zrobić początkowych okrążeń po 2h45 jak planowałem. W którymś momencie mija nas Stef. Mój belgijski kumpel startuje tu już drugi raz. Tak jak mówił, pierwsze kółko to czysta przyjemność i podziwianie widoków.

Jeszcze tylko odcinek wzdłuż trasy narciarskiej, potem odkryty i wywiany wiatrem grzbiet, lekki zbieg i ostatnie podejście. Skrzyczne po raz pierwszy w 1h56. Na szczycie czekają znajomi, którzy dotarli tu na śladówkach. Dziękujemy im za wsparcie i lecimy w dół. Przez las, prześliźnięcie pod zwalonym pniem („pułapka Rambo”, jak go nazwał organizator Arek na odprawie), odkryte pole, przewinięcie pod następnym drzewem, stromizna, nie do końca zamarznięty potok... Miejsca znane z końcówki ostatniego BUT-a. Gumowe nakładki z kolcami na zbiegach zsuwają mi się z butów. Dobrze, że je zabezpieczyłem sznurkami. Po kilku próbach ponownego umocowania chowam je do plecaka. Póki trasa nie jest zbyt wyślizgana, jest nieźle. Później się zobaczy...

Jeszcze jedna stroma ścianka wśród drzew, łagodny odcinek przez las, ostatnia hopka i pierwsze domostwa Szczyrku. Bulwar i skręt do amfiteatru. Na bramce 3h04. Kilka minut spędzam w bazie na przekąsce i popitce i ruszam na drugą pętlę. Dobrze by było jak najwięcej pokonać za dnia.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce