Bezdomny Maratończyk ma już nowe buty. „Będę ich pilnował jak ch*****”

 

Bezdomny Maratończyk ma już nowe buty. „Będę ich pilnował jak ch*****”


Opublikowane w pt., 06/11/2015 - 11:10

Rozmowa z Piotrem Żukowskim

Piotrze, gdybyś miał się przedstawić...

Piotr Żukowski, od wielu lat Bezdomny Maratończyk. W tej chwili moje spawy zawodowe i mieszkaniowe są w tyle, sam nie potrafię sobie z tym poradzę. Żyję od biegu do biegu.

Dlaczego biegasz?

Chcę pokazać wyższość ducha nad materią, walczę o godność swoją i innych. To moja pasja i misja.

Jak zaczęła się ta biegowa pasja?

Biegałem już wcześniej, mając normalnie życie. Wtedy uważałem za wielkie halo jak biegłem jeden czy dwa maratony rocznie. Potem może cztery... W momencie, kiedy znalazłem się w beznadziejnej sytuacji, postanowiłem się nie poddać. Obudziłem się rano, w dniu Maratonu Warszawskiego na klatce schodowej w bloku i pomyślałem, że albo się poddam, albo będę walczył. Postanowiłem pobiec. Nawet, gdybym miał się wykończyć, to w walce...

Zacząłem biegać jako Klub Św. Marty Ojca Palecznego. Na początku to dziwiło ludzi. - Gdzie jest taki klub w Warszawie? - pytali. - Na Dworcu Centralnym - odpowiadałem - taki pawilonik z krzyżem, Bar Św. Marty się nazywa. Nadal podaję ten klub, zapisując się na biegi. Ojciec Paleczny nam pomagał, fundował odżywki, był opiekunem. Dziś już nie żyje, ale dziękując za to, co dla nas robił, nadal wpisuję jego klub podczas zawodów.

Ile maratonów pokonałeś do tej pory?

Maraton Wrocławski był moim 295 maratonem. Trzydzieści przebiegłem jeszcze mając normalne życie, resztę jako bezdomny. Biegam ponad dwadzieścia maratonów rocznie, w 2012 roku ukończyłem nawet 37. Sam nie wierzyłem, że dam rady...

No właśnie, większość biegaczy ma zaplecze, odżywki, trenerów i fizjoterapeutów, śniadanie przed zawodami i ciepłą kąpiel w domu po biegu... Ty jesteś tego wszystkiego pozbawiony, ale biegasz...

Tak, biegam bez wsparcia, chociaż bywa ciężko. Po gdańskim Maratonie Solidarności rok temu znalazłem się w szpitalu, po Krynicy w sumie też. Miałem problemy zdrowotne, ale już jest lepiej. Czasem dostaję jakąś drobną pomoc, ktoś coś podaruje, jakiś sprzęt. Innym razem coś tracę. Ostatni maraton biegłem w trampkach, bo ukradziono mi buty do biegania razem z całą torbą koszulek sportowych i medali z biegów. Nie proszę o pomoc, nie żebram. Nie korzystam też z pomocy społecznej, bo tam ludzie, którzy powinni pomagać, często sami się pasą. Taka prawda...

Maraton w trampkach?

Da się przebiec. Na początku trudno było mi się przyzwyczaić, bo twardo. Ale dałem radę. Biegałem w czym się dało. Kiedyś w klapkach, bo nie miałem innych butów. Raz maraton w Krakowie pokonałem w chodakach - ludzie się dziwili, robili zdjęcia, myśleli, że to specjalnie.

Jak wybierasz biegi, na które pojedziesz?

Są takie wyjątkowe imprezy, na które lubię wracać. Na przykład Czteroetapowy Bieg Pokoju Dzieci Zamojszczyzny. Teraz już prawie nie biegam półmaratonów, ale jest taki w Bytomiu, na który chętnie jeżdżę. Stworzył go ksiądz, który sam jest zapalonym biegaczem. To mi bardzo imponuje. Daje wzór własną postawą, wychowuje młodzież przez sport.

Jeździłem też do Krynicy na Festiwal Biegowy, ale w tym roku nie udało mi się dotrzeć. Pierwszy raz go opuściłem... Niestety, jeżdzę wszędzie na gapę, bo nie stać mnie na bilety. Konduktorzy wyrzucają mnie z pociągow, muszę szukać innych sposobów... Przebywam we Wrocławiu, miałem stąd daleko do Krynicy, a Maraton Wrocławski był tutaj. Poza tym biegam go od początku, opuściłem dwie edycje.

W tym roku myślałem jeszcze o Maratonie Komandosa w Lublińcu, bo bardzo chętnie tam wracam. Zobaczymy czy uda dotrzeć. Bo rok temu nie dojechałem niestety.

O czym myślisz, biegnąc maraton? O tym, żeby ukończyś, chłonąć atmosferę? Zależy Ci na czasach czy nie zwracasz na to uwagi?

Lubię zacząś ostro, sprawdzić, na ile jeszcze mnie stać. Bywało, że biegłem krótki kawałek w czołówce, później Ci zawodnicy tak dziwnie na mnie patrzyli, mijając mnie. Chciałbym kiedyś poprawiś mój życiowy czas, który wynosi 3:23. Ale nie w takich warunkach, bez treningów, bez dobrego odżywiania, bez suplementacji. Może kiedyś się uda. To moje marzenie. Podobnie jak start w Mistrzostwach Świata Weteranów i kiedyś może IronMan.

Czasem żartuję, że biegam z szowinistycznych powodów - lubię się ścigać z kobietami! Ostatnio nawet podczas półmaratonu krzyczałem do dziewczyn: - Nie róbcie tego mnie, szowinistycznej świni, nie wyprzedzajcie mnie! A one tylko się śmiały, złapały mnie za ręce i pociągnęły do mety.

A poważnie, są kobiety, które traktuję jako wzór. Podziwiaęem Basię Szlachetkę, którą poznałem podczas biegu w Niemczech. Zdziwiłem się wtedy, że ma takie polskie nazwisko i tak się poznaliśmy. Podziwiałem ją, zwłaszcza za ten rekord pierwszych stu maratonów pokonanych w czasie krótszym niż dwa lata. Staram się iść jej śladem. Wierzyłem do końca, że wygra walkę z chorobą, ale niestety. Wydawało mi się, że ona jest nieśmiertelna, nie mogłem uwierzyć, że już jej nie ma. Czasem wydaje mi się, że i ja jestem nieśmiertelny, bo wciąż biegam...

Rozmawiała Kasia Marondel

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce